28 polskich marynarzy niemal od roku może wrócić do domu z Montewideo w Urugwaju. To pracownicy przedsiębiorstwa Odra w Świnoujściu, którzy od 10 miesięcy zajmują się tylko dozorem zacumowanych tam trawlerów. Firma, która jest w stanie likwidacji, nie ma pieniędzy na sprowadzenie marynarzy do Polski i wysłanie do Urugwaju ich następców.

Likwidacja Odry rozpoczęła się zaledwie 3 dni temu, trudno więc jeszcze powiedzieć, kiedy majątek firmy zostanie sprzedany, tym bardziej, że likwidatorzy mają na to 18 miesięcy.

Taka wizja oczekiwania kolejnych miesięcy na powrót do kraju przeraża polskich marynarzy, którzy pilnują dwóch trawlerów. To jest sytuacja nie do pomyślenia, aby tyle miesięcy ludzie siedzieli na statkach. Żyją poza krajem, z dala od rodziny, w warunkach nieludzkich - mówi Krzysztof Czerwiński szef jednego ze związków zawodowych Odry. Dodaje, że lada dzień marynarzom skończy się paliwo do agregatów. Nie będzie wtedy prądu do radiostacji, rozmrożą się lodówki z zapasami jedzenia.

Tak czarnego scenariusza nie bierze jednak pod uwagę pełnomocnik likwidatora, który zapewnia, że marynarze wrócą do kraju najdalej do połowy listopada. Jest to realne w sytuacji, w której te dwa statki zostaną sprzedane, bądź też jakikolwiek inny składnik majątku Odry zostanie sprzedany, co pozwoli

uzyskać nam fundusze na sprowadzenie ludzi i umieszczenie tam ich następców. Rafał Czyżyk zapewnia również, że marynarzom wkrótce zostanie dostarczone paliwo.

Kilka dni temu do Polski wróciło trzech polskich marynarzy uwięzionych w greckim porcie Astakos. Polacy przez 9 miesięcy nie mogli wrócić do kraju z powodu luki prawnej w układzie z Schengen i uporu miejscowych władz. Po tym, jak wiosną wpłynęli statkiem do portu, ich paszporty zarekwirowała policja imigracyjna. Według Greków na terenie portu nie ma przejścia granicznego, więc niemożliwa była odprawa.

Foto: Archiwum RMF

11:25