Blady strach padł na mieszkańców Atlanty. Po zapowiedzi Justina Biebera, że przeprowadza się z Kalifornii do Georgii zawiązuje się społeczny komitet jego przeciwników. Mieszkańcy osiedla na przedmieściach Los Angeles, gdzie mieszkał do tej pory, nie kryją radości.

Ludzie mają dość nastolatka w sportowym aucie szalejącego ulicami spokojnej dzielnicy oraz głośnych imprez. Dlatego cieszą się, że gwiazdor w końcu wyprowadzi się z przedmieść Los Angeles.

Zapowiedź Justina Biebera, że szuka domu w Atlancie wywołała za to poruszenie w tym byłym olimpijskim mieście. Mieszkańcy nie chcą u siebie kanadyjskiego piosenkarza i zapowiadają protesty. 

Ostatnie wybryki piosenkarza spotkały się z ostrą krytyką. Najpierw w Miami, gdzie pijany i pod wpływem narkotyków miał prowadzić samochód i ścigać się ulicami kurortu. Potem informacją, że piloci prywatnego samolotu gwiazdora musieli założyć maski tlenowe, bo w kabinie unosił się dym palonej marihuany. 

Na stronach Białego Domu w specjalnej zakładce "We The People" powstała specjalna petycja. Jej autorzy domagają się odebrania Bieberowi zielonej karty oraz chcą jego deportacji. Pod petycją podpisało się prawie 200 tysięcy osób. Amerykańska administracja zgodnie z regulaminem strony będzie musiała wypowiedzieć się w tej sprawie.