„Staram się nie być zazdrosny i zawistny, ale zawsze gdzieś na dnie duszy małe ukłucie, zazdrość, zawiść. Nic co ludzkie nie jest mi obce” – mówi Leszek Miller o europejskim awansie Donalda Tuska. „Premier ma szczęście. Znajduje się we właściwym momencie we właściwym miejscu i we właściwym czasie” – twierdzi szef SLD.

Konrad Piasecki: Kto jak kto, panie przewodniczący, ale pan chyba uszczęśliwiony, choć pewnie i odrobinę zazdrosny?

Leszek Miller: Staram się nie być zazdrosny i zawistny, ale oczywiście to jest wielki sukces pana premiera Tuska, sukces osobisty i sukces naszego kraju.

Ale stara się pan nie być zazdrosny - i się udaje?

Zawsze gdzieś na dnie duszy małe ukłucie, zazdrość, zawiść. Nic co ludzkie nie jest mi obce.

Bo polityk polskiej lewicy nie może nawet aspirować do takiej funkcji. Może kiedyś, jak lewica wygra wybory europejskie. Dlaczego to się tak potoczyło - jak pan myśli?

Oczywiście, że może, przecież na przykład Aleksander Kwaśniewski miał olbrzymie szanse, tylko trzeba trafić w swój czas. Dzisiaj w Polsce dominuje prawica, ale jak pan wie, za jakiś czas będzie dominować lewica.

Jak pan patrzy na Tuska - dlaczego jemu się udaje?

Ma szczęście.

Dziecko szczęścia.

Znajduje się we właściwym momencie we właściwym miejscu i we właściwym czasie.

I frakcję ma lepszą, silniejszą.

No tak, ci, którzy mają większość w swoich narodowych parlamentach, ci, którzy rządzą, zawsze mają lepsze miejsce przy unijnym stole.

To teraz, rozpraszając uczucia zazdrości i żegnając się z nimi - o pańskim szczęściu. Chyba dla pana zniknięcie Tuska z polskiej polityki to informacja cudowna, a w każdym razie pozytywna?

To jest pozytywna informacja, dlatego, że być może zostanie zniesiony ten szkodliwy dla Polski duopol, w którym Jarosław Kaczyński żywił się Donaldem Tuskiem a Donald Tusk Jarosławem Kaczyńskim.

A Leszek Miller nie był w stanie Tuska przeskoczyć.

Tak, natomiast dla SLD rozszerza się pole naszej aktywności. Będziemy oczywiście dążyć, żeby to pole zagospodarować.

Ale miał pan chociaż taką nadzieję w duszy - o której mówiliśmy, chociaż pan materialista - w duszę nie za bardzo powinien wierzyć - w tej duszy ma pan taką odrobinę nadziei, że to teraz Leszek Miller stanie się najważniejszą przeciwwagą dla Jarosława Kaczyńskiego w polskiej polityce?

Będziemy dążyć do tego, żeby polska scena polityczna wyglądała tak klasycznie, czyli silna lewica, prawica i centrum.

Czyli, zamiast duopolu Tusk-Kaczyński, duopol Kaczyński-Miller?

Tak powinno być dlatego, że wtedy scena w Polsce wyglądałaby tak w wielu demokracjach zachodnich.

A w siłę następców, następczyni Donalda Tuska pan wierzy?

To się oczywiście okaże. Dzisiaj trudno powiedzieć. Jak pan wie, nie oceniamy dnia po wschodzie słońca, tylko po zachodzie słońca.

Czasami widać, że ten dzień - jak dzisiejszy - będzie piękny.

Dobrze się zapowiada.

Więc pytam o następczynię Tuska, czy też się dobrze zapowiada?

Pan chce, żebym powiedział, że pani Kopacz dobrze się zapowiada jako przyszły premier? Tak, dobrze się zapowiada.

A dlaczego prezydent się nie pali do jej desygnowania? Gra jakaś?

Tego nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że prezydent chciał raczej podkreślić swoją autonomię. Rzeczywiście z punktu widzenia konstytucji, to on powierza misję tworzenia rządu, chyba...

... takie moszczenie się w pozycji prezydenta i wznoszenie jego pozycji.

Tak, chyba, że np. premier Tusk wolałby doprowadzić do wyboru nowego premiera w drodze konstruktywnego wotum nieufności. To oczywiście też może zrobić. I wtedy omija się prezydenta.

Bo pan by to mu zdaje się doradzał?

Najprościej jest złożyć dymisję na ręce prezydenta, tylko wtedy trzeba mieć pewność, że wskaże...

... nie wykona jakiegoś brzydkiego numeru.

... tego kandydata, o którego chodzi. Prezydent też zresztą wie, że może zgodnie z konstytucją wskazać dowolną osobę, tylko, że ten ktoś potem musi przyjść do Sejmu i uzyskać wotum zaufania.

Ale chyba, jak znamy Bronisława Komorowskiego, nie będzie walczył z parlamentem i Platformą, bo też, po co miałby to robić?

Na pewno nie. My czekamy na expose nowej pani premier, dlatego chociażby, że chcemy poznać jak najszybciej program tego rządu i zgłosić nasz program.

Ale jest pan gotów pomóc w przegłosowaniu pani Ewy Kopacz na premiera?

A dlaczego miałbym to robić? Ja jestem przecież w opozycji.

Ale dlaczego nie?

Ale opozycja ma dwie możliwości: albo się wstrzymuje od głosu przy tego rodzaju decyzjach, albo głosuje przeciw. Jak popiera rząd, to nie jest opozycją.

Rozumiem, że dzisiaj pan poparcia dla rządu Ewy Kopacz sobie nie wyobraża?

Nie wyobrażam sobie, chyba, że w czasie expose dowiedziałbym się, że program rządu pani Kopacz jest w dużej części zbieżny z programem Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Ale, w jaki konkretnie punkcie powinien być najbardziej zbieżny?

W wielu punktach. Zaczynając od koncepcji wzrostu gospodarczego, poprzez sprawiedliwy podział narodowego bogactwa, aż do działań, które usuwają nierówności społeczne i wyrównujące szanse.

Słuchacze pytają się, niepokojąc, albo radując się z takiego scenariusza, czy rzeczywiście jest jakiś deal, scenariusz, porozumienie - pan głosuje na Ewę Kopacz, a w zamian za to zostaje marszałkiem Sejmu?

Proszę pana, jedynym kryterium jest program, czyli to, co pani Kopacz powie w swoim expose i wtedy albo się wstrzymamy, widząc w tym wiele punktów stycznych z programem SLD, albo będziemy głosować, przeciw, jeżeli tego nie będziemy widzieli. Jeszcze raz powtarzam - gdyby pani premier Kopacz zaprezentowała program SLD, wtedy oczywiście będziemy głosowali za.

Gdyby się zapisała do SLD i gdyby została premierem SLD...

... to wtedy będziemy głosować.

Tak. Wtedy ewentualnie Leszek Miller ze swoimi dwudziestoma paroma posłami...

Trzydziestoma proszę pana.

Już trzydziestoma?

Już trzydziestoma.

Gratuluję. Palikotowi pan kradnie.

W takim tempie niedługo będziemy trzecim ugrupowaniem w Sejmie.

A potem drugim, a potem pierwszym.

Po wyborach pierwszym.

Ile prawdy jest w tych negocjacjach pańskich z Tuskiem na temat stanowiska marszałka Sejmu dla Leszka Millera?

Nie ma żadnych negocjacji z panem premierem Tuskiem.

A były.

Nie, nie ma. Nie było. W tej sprawie nigdy nie rozmawialiśmy. Mogę to stwierdzić patrząc panu szczerze w oczy.

Tak, to potwierdzam radiowo. Leszek Miller patrzy mi prosto w oczy i zaprzecza.

Wymyśliła to jedna z gazet. Taka spekulacja.

Donald Tusk patrzył nam wszystkim w oczy i mówił: "tylko stanowisko polskiego premiera mnie interesuje". A potem spojrzał w oczy przywódcom europejskim.

Ale pan wie, że premier Tusk ma wilczy wzrok a ja mam łagodny wzrok..

Owieczki.

... miłego baranka.

Podobno pan - ten miły baranek notabene - dał się nagrać kelnerom.

Mówi pan o tej historii. Tak, okazuje się, że jedno ze spotkań z Aleksandrem Kwaśniewskim jest podobno nagrane.

Ale w ogóle jak to się dzieje, że pan się spotyka z Aleksandrem Kwaśniewskim? Wydawałoby się, że wy po starej i szorstkiej przyjaźni dzisiaj jesteście na etapie nie odzywania się do siebie.

Pan wie jak jest w starym małżeństwie. Raz się małżonkowie odzywają, raz się nie odzywają. Niektórzy piszą nawet karteczki.

A wy teraz weszliście znowu w fazę rozmów.

Ale cóż jest sensacyjnego w spotkaniu Miller-Kwaśniewski?

Spotkanie Tusk-Kaczyński byłoby bardziej sensacyjne. Ale stare zwaśnione wilki lewicy, żeby się spotykały.

Tak, spotykaliśmy się od czasu do czasu i przypuszczam, że będziemy się też spotykać od czasu do czasu.

U Sowy? U Sowy czy raczej już "U przyjaciół"?

Nie. U Sowy nigdy się nie spotykaliśmy. Sowa jest dla polityków Platformy Obywatelskiej.

A co wyście tam ciekawego powiedzieli? Bo pewnie za chwilę się to okaże.


Rozmawialiśmy o polityce, jak zawsze - i tej wewnętrznej i tej zewnętrznej. A także o naszych prywatnych sprawach, naszych rodzinach i wspominaliśmy stare, dobre czasy.

Coś kompromitującego wyjdzie na jaw, gdy pojawią się te nagrania?

Nie, nic. Cóż może być kompromitującego w relacjach Miller-Kwaśniewski.

Jak wspominaliście dawne czasy, to różne rzeczy mogą wyjść na jaw.


Pan wie, jakie dobre czasy. Takie przyjemne. Jak razem mieszkaliśmy, jak ja nosiłem na rękach Oleńkę Kwaśniewską. Takie miłe rzeczy.

Były takie książki, które was razem opisywały.

Może niekoniecznie będziemy o tym rozmawiać.

Właśnie o tym mówię, że jakbyście o takich rzeczach rozmawiali byłoby gorzej.