Wprowadzenie stanu wojennego tkwi we mnie jak cierń, ale biorę na siebie odpowiedzialoność za tamte decyzje - mówi generał Wojciech Jaruzelski, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM.

Kamil Durczok: „Cieszę się, że dożyłem tej chwili, kiedy formalnie postawiono ten zarzut autorom stanu wojennego” – powiedział prezydent Lech Kaczyński. Czy pan uważa te zarzuty za działania polityczne, czy za akt sprawiedliwości?

Wojciech Jaruzelski: Uważam to, za działanie przede wszystkim bardzo niesprawiedliwe, nieodpowiadające rzeczywistości owego czasu. Nie było to oskarżenie dla mnie zaskoczeniem. Pewien klimat był już wcześniej. Zaskoczeniem był moment, w którym to się stało, niemal w przeddzień tej rocznicy, którą nasz naród przeżywał w wielkim skupieniu. Dla mnie szczególnie ważna była pamięć ostatniego spotkania z papieżem – niemal w przeddzień 20. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Schorowany, słaby papież przyjął mnie na dość długą rozmowę prywatną, chyba dając w ten sposób jakiś wyraz wiedzy o mojej roli, o mich uwarunkowaniach, o moich intencjach i ich efektach.

Kamil Durczok: Ale pan wie, że do tego oskarżenia mogło dojść wcześniej, gdyby inaczej pracował Sejm i gdyby posłowie SLD nie odrzucali wniosków do Sejmu i Senatu o postawienie pana przed Trybunałem Stanu i zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej i karnej.

Wojciech Jaruzelski: Nie chcę recenzować Sejmu RP obranego w trybie demokratycznym. Okazuje się, że każdy kolejny Sejm będzie zmieniał decyzję i zastępował prokuratorów. Ostatnio 29 grudnia ubiegłego roku Sejm podjął decyzję, która stanowi swego rodzaju dyrektywę dla prokuratora, dla sądu. Może to zabrzmi dziwnie, ale przyjąłem to, co się stało kilka dni temu, z goryczą i z pewną satysfakcją. Dano mi możliwość, by przed sądem - wierzę, że niezawisłym – ujawnić całą prawdę, która będzie chyba przykra i gorzka dla wielu osób.

Kamil Durczok: Jeśli dojdzie do tego procesu, to będzie pan generał sądzony przed sądem wolnej RP z prawem do obrony. Kiedy pan wprowadzał stan wojenny, aresztowani wtedy działacze nie mieli takiej szansy. Pan uważa te zarzuty za niesprawiedliwe?

Wojciech Jaruzelski: Uważam za bardzo niesprawiedliwe i adresuję to niestety także do niektórych mediów, że koncentrują się tylko na fakcie wprowadzenia stanu wojennego i jego – przyznaję – trudnych i bolesnych konsekwencji, za które często przepraszam, żałuję, ubolewam, natomiast absolutnie pomijają to, co poprzedziło wprowadzenie, co było tą dramatyczną okolicznością, która ostatecznie do tego skłoniła. Najlepszym dowodem jest całkowite przemilczenie ostatnio wydanej przeze mnie książki „Pod prąd”, która faktycznie stanowi dokument mówiący o tamtych czasach. Wstydliwie przemilczają ją i politycy, i historycy, i niestety publicyści. Bardzo gorąco zachęcam, by z nią się zapoznać.

Kamil Durczok: Prowadzi pan bardzo konsekwentną obronę swojej decyzji sprzed ponad 20 lat, ale nawet ci, którzy uważają drugi z postawionych panu zarzutów – kierowanie związkiem przestępczym – za nadużycie, to jednak nie kwestionują, że Rada Państwa nie miała prawa wprowadzenia stanu wojennego, bo obradował wtedy Sejm. Trudno podważać pierwszy zarzut, który przedstawiła panu prokuratura.

Wojciech Jaruzelski: To jest ogromne nieporozumienie i dziwię się, że po 25 latach istnieje w tym względzie tak ogromna ignorancja. Otóż Rada Państwa zgodnie z konstytucją miała prawo wprowadzenia stanu wojennego swoją uchwałą, i to uczyniła. Natomiast nie miała prawa w związku z trwającą sesją Sejmu wydawać dokumentów wykonawczych – dekretów. Ale potem te dekrety zostały zatwierdzone przez posiedzenie Sejmu 25 stycznia 1982 roku. Nie mylmy pojęć – to prawo było. Gdyby te dekrety nie były wydane, to byłyby wydane zarządzenia ministra, zarządzenia Rady Ministrów, rządu i funkcjonowałyby tak samo.

Kamil Durczok: Prokuratura stoi na zupełnie innym stanowisku. Ale to rozumiem, że rozstrzygnie sąd. Pan generał powiedział, że jeśli dojdzie to tego procesu, to będzie sąd moralny nad tymi w mundurach i tymi bez munduru i tymi milionami Polaków, którzy poparli stan wojenny. Panie generale, tylko że miliony Polaków nie wprowadzały czołgów na ulice, nie wprowadzały godziny policyjnej i nie pałowali swoich rodaków, którzy protestowali przeciwko tej rzeczywistości.

Wojciech Jaruzelski: Wojsko polskie liczyło wtedy 400 tys. ludzi, była masa ludzi, która się identyfikowała z wprowadzeniem stanu wojennego, oczekiwali, wręcz wzywali mnie do tego. Czy tych wszystkich ludzi, a zwłaszcza wojskowych, nie obraża, że się ten zarzut w ten sposób formułuje? Albo się ich traktuje jako bezwolne, bezmyślne stado, które wykonywało swoje zadania, nie wiedząc co czynią, albo traktuje się, jak zgraję koniunkturalistów, karierowiczów, którzy robili to z pełną świadomością. Przecież wielu z nich nadal pełni służbę wojskową, i to na najwyższych stanowiskach. To ich - moim zdaniem - obraża. W ten sposób chce bronić nie tylko siebie – ja już jestem starym człowiekiem, niewiele mi zostało, ja chcę bronić dobrego imienia wojska polskiego.

Kamil Durczok: Pan mówi tak, jakby pan nie dostrzegał tego, co wówczas - po 13 grudnia działo się na ulicach. Decyzje to jedno, ale to, co się potem działo – internowania, krwawe tłumienie protestów – to była brutalna rzeczywistość.

Wojciech Jaruzelski: Tak, ale równie brutalna była rzeczywistość przed wprowadzeniem stanu wojennego. Pan dobrze zdaje sobie sprawę – choć może nie pamiętać – jakie były zagrożenia w skali wewnętrznej, w skali zewnętrznej. To, co było później, było bardzo bolesne – ja to nazywam okaleczeniem. Proszę mi tu nie zarzucać, że ja nie dostrzegam, ja dostrzegam. Ja wielokrotnie o tym mówię, piszę o tym, nazywam to – „tkwi to we mnie jak cierń”. Wiele rzeczy było niepotrzebnych. Ja biorę tę odpowiedzialność na siebie, brałem ją wielokrotnie. Pisałem w setkach swoich artykułów, w wywiadach, w kilku książkach. Jakżeż można więcej. A teraz będę jeszcze siedział na ławie oskarżonych. Jeszcze raz uderzę się w piersi, ale z głębokim przekonaniem, że wprowadzenie stanu wojennego było rzeczywiście wyższa koniecznością, które uratowało Polskę przed największą wówczas katastrofą.

Kamil Durczok: Te odpowiedzialność oceni sąd. Dziękuję za rozmowę.