"Napisałem SMS-a (z gratulacjami – red.), odpowiedzi nie dostałem" - Kamil Bortniczuk przyznał w Radiu RMF24, że pogratulował Michałowi Probierzowi wyboru na selekcjonera polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Gość Rozmowy w południe w RMF FM i internetowym Radiu RMF24 dodał, że nie jest zaskoczony wyborem, którego dokonał prezes PZPN, Cezary Kulesza. „Probierz był zawsze w wąskim gronie trenerów, którzy wchodzili w grę” – powiedział minister sportu, podkreślając, że domyślał się, że to właśnie Probierz poprowadzi Biało-Czerwonych. O samej decyzji dowiedział się wczoraj.

W trakcie rozmowy nie zabrakło tematu zbliżających się wyborów parlamentarnych. Kamil Bortniczuk z Partii Republikańskiej jest jedynką PiS w okręgu ciechanowsko-płockim. Został więc zapytany, czy to Paweł Kukiz odebrał mu jedynkę w Opolu. Paweł Kukiz nie zabrał mi miejsca w Opolu. Gdybym bardzo chciał być w Opolu, to też pewnie bym był, być może nie na pierwszym miejscu. Ale myślę, że z innego miejsca też świetnie bym sobie poradził - mówił Bortniczuk. I dodał, że przed nimi "znacznie poważniejsza bitwa". Którą się liczy w skali całego kraju i później liczbą mandatów w polskim parlamencie, czyli bitwę o to, kto będzie Polską rządził - stwierdził.

"W wymiarze realnym nie doszło do przestępstwa, w wymiarze medialnym doszło do linczu"

Gość Radia RMF24 był również pytany o kontrowersyjnego kandydata Łukasza Mejzę. Sprawę Mejzy szeroko opisywały media. Wiceminister sportu miał zarabiać na proponowaniu leczenia komórkami macierzystymi dzieci, które cierpią na nieuleczalne choroby. Uważam Łukasza za wartościowego parlamentarzystę. Nie ma lepszego sposobu weryfikacji tego, co uważają wyborcy, niż właśnie poddanie się procesowi wyborczemu - zaznaczył polityk.

I dodał, że nie chciałby, aby w Polsce to media decydowały o tym, kto może korzystać ze swoich demokratycznych praw, a kto nie. O tym mówią przepisy. I dziś właśnie wyborcy z lubuskiego zdecydują o tym, czy chcą, żeby Łukasz Mejza nadal reprezentował ich w polskim parlamencie - tłumaczył.  

Zdaniem Bortniczuka to media przyczyniły się do z dymisjowania wiceministra sportu. Myślę, że nie tylko pamiętam ją (aferę z Łukaszem Mejzą - przypis red.) doskonale. I znam ją znacznie lepiej niż przeciętny obserwator życia politycznego. Pamiętam, że żadnego przestępstwa Łukasz Mejza nie popełnił, nie zarobił ani złotówki. Widziałem dokumenty, z których wynika, że jak tylko powziął informację od lekarzy, że te procedury, które oferuje jego firma na bardzo wstępnym etapie rozwoju gospodarczego są niezgodne z etyką i być może nie mają potwierdzenia w faktach medycznych, to się z tej działalności wycofał - wyjaśniał minister sportu. Jeszcze raz powtórzę: nie zarabiając ani złotówki czy ani złotówki nie wyciągając od jakiejkolwiek rodziny jakiegokolwiek chorego dziecka. W wymiarze realnym nie doszło do przestępstwa, w wymiarze medialnym doszło do linczu - dodał.

"Jacek Żalek sam wybrał inną drogę idąc do mediów"

Gość Radia RMF24 był też pytany o innego byłego partyjnego kolegę - Jacka Żalka. Dlaczego nie znalazł się na listach wyborczych? Jacka Żalka, co do zasady bardzo lubię i też nie będę Jacka Żalka w żaden sposób atakował. Natomiast to jest też kwestia pewnej decyzji politycznej. Jak rozumiem Jacek Żalek sam wybrał inną drogę idąc do mediów - mówił Bortniczuk. I dodał: Z tego co pamiętam, Jacek Żalek został zawieszony i sprawa została skierowana do sądu partyjnego. Nie pamiętam, czy sąd partyjny skończył już swoją pracę i czy na którymkolwiek z zarządów ostatnich jakieś decyzje w tym zakresie zostały podjęte.

"Testy sprawnościowe to dobrze rozumiana rodzicielska troska"

Minister sportu odniósł się również do testów sprawnościowych, które każdy uczeń będzie musiał zaliczyć na lekcjach wychowania fizycznego. Zdaniem ministra jest to objaw "dobrze rozumianej rodzicielskiej troski".

Pięcioro moich dzieci, z których czworo już podlega nauczaniu w publicznych szkołach, też będą tym testom podlegały. I niezależnie od tego, czy im to sprawia przyjemność czy nie, podobnie jak egzaminy z matematyki czy z fizyki, należy tego od dzieci wymagać, bo tego wymaga ich dobro, czyli przyszłe zdrowie i przyszła sprawność - tłumaczył Bortniczuk.

Zdaniem ministra testy sprawnościowe mają jeszcze inne "konkretne funkcjonalności". Pierwsza jego funkcjonalność jest właśnie taka statystyczna. Za 10, 15, 20 lat w odniesieniu do każdej gminy będziemy posiadać wiedzę na temat tego, jak zmienia się sprawność nastolatków w czasie. I jakie interwencje publiczne, w tym zakresie, należy podjąć - mówił. 

Drugą funkcjonalnością jest kwestia wyłapywania talentów sportowych, czyli takich dzieci w sposób oczywisty uzdolnionych motorycznie. Dzięki temu, że powstanie specjalna baza, specjalny system informatyczny, nie umknął oni oku związków sportowych czy klubów sportowych, które będą miały dostęp do zanonimizowanych wyników tej bazy i dzięki algorytmom będą musiały bardzo szybko sobie wyłowić dzieci, które osiągają lepsze rezultaty od średniej - dodał gość Radia RMF24.

 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: