"Bardziej (niż z nadzieją) wyszedłem z rozmowy (z prezydentem Andrzejem Dudą) z przekonaniem, że prezydent powinien wiedzieć, że powinien się zaangażować w ten spór, że nie powinien stawać z boku, że nie jest częścią środowiska PiS, że to jest dla niego historia, że powinien wziąć sprawy w swoje ręce" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM szef Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. "Powiedziałem prezydentowi bardzo wprost: jeżeli uważa, że jego możliwości konstytucyjne są ograniczone, ja jestem do jego dyspozycji, żeby zorganizował spotkanie z prezesem Kaczyńskim - jestem w stanie spotkać się z prezesem Kaczyńskim i wytłumaczyć mu, co się zdarzyło w Sejmie (…) i co trzeba zrobić, żeby ten konflikt zakończyć" - stwierdził. Pytany przez Roberta Mazurka, czy chce porozumienia, Schetyna odparł: "To jest poważna sprawa. Jeżeli ktoś jest odpowiedzialny za państwo, jeżeli patrzy na konsekwencje tych zdarzeń, tak naprawdę nieprzewidywalne następne dni i tygodnie, to chce zakończenia tego konfliktu". Lider PO potwierdził również gotowość do pozostania na sali plenarnej Sejmu do 11 stycznia, jeśli do rozwiązania konfliktu nie dojdzie: "No tak, bo coś się zdarzyło. Nie można tej sprawy zostawić ot tak, powiedzieć: idą święta, usiądźmy przy stole wigilijnym i zapomnijmy".

"Bardziej (niż z nadzieją) wyszedłem z rozmowy (z prezydentem Andrzejem Dudą) z przekonaniem, że prezydent powinien wiedzieć, że powinien się zaangażować w ten spór, że nie powinien stawać z boku, że nie jest częścią środowiska PiS, że to jest dla niego historia, że powinien wziąć sprawy w swoje ręce" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM szef Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. "Powiedziałem prezydentowi bardzo wprost: jeżeli uważa, że jego możliwości konstytucyjne są ograniczone, ja jestem do jego dyspozycji, żeby zorganizował spotkanie z prezesem Kaczyńskim - jestem w stanie spotkać się z prezesem Kaczyńskim i wytłumaczyć mu, co się zdarzyło w Sejmie (…) i co trzeba zrobić, żeby ten konflikt zakończyć" - stwierdził. Pytany przez Roberta Mazurka, czy chce porozumienia, Schetyna odparł: "To jest poważna sprawa. Jeżeli ktoś jest odpowiedzialny za państwo, jeżeli patrzy na konsekwencje tych zdarzeń, tak naprawdę nieprzewidywalne następne dni i tygodnie, to chce zakończenia tego konfliktu". Lider PO potwierdził również gotowość do pozostania na sali plenarnej Sejmu do 11 stycznia, jeśli do rozwiązania konfliktu nie dojdzie: "No tak, bo coś się zdarzyło. Nie można tej sprawy zostawić ot tak, powiedzieć: idą święta, usiądźmy przy stole wigilijnym i zapomnijmy".
Grzegorz Schetyna /Karolina Bereza /RMF FM

Robert Mazurek: Panie przewodniczący, chciałbym rozpocząć od podziękowań, że wsparli państwo w piątek protest dziennikarzy.

Grzegorz Schetyna: No tak. To obowiązek chyba wszystkich parlamentarzystów. 

Jasne.

Nie ma parlamentu otwartego, jeżeli nie ma w nim dziennikarzy.

Jednocześnie chciałbym spytać, czemu za waszych rządów ja i 47 innych dziennikarzy byliśmy inwigiliowani przez służby specjalne? Potwierdził to minister Mariusz Kamiński w lutym tego roku.

Nie, nie potwierdził tego. Powiedział, że były sprawy prowadzone przez służby. Nie potwierdził konkretnych nazwisk.

Mówił o inwigilacji 48 dziennikarzy.

Tak, ale nie mówił, z jakich powodów, w jakich sprawach.

Ciekawy jestem, z jakiego...

Nie było potwierdzenia oskarżenia, które było przygotowywane i przedstawiane wcześniej.

Panie przewodniczący, ja nie jestem dziennikarzem śledczym, nie jestem dziennikarzem newsowym. Jeżeli się mnie inwigiluje to naprawdę chciałbym wiedzieć, dlaczego.

Ale tego pan nie wie. Najpierw proszę sprawdzić, kto pana inwigilował i kiedy. Potem będzie pan używał tego w rozmowach.

Rozumiem, że bardziej mam wierzyć panu niż ministrowi koordynatorowi służb specjalnych?

Jeżeli jest tak poważne oskarżenie to trzeba je udowodnić. Jeżeli się go nie udowadnia, to nie ma sensu go przywoływać przez tak znanego redaktora jak pan redaktor Mazurek.

Panie przewodniczący, opieram się na słowach konstytucyjnego ministra. Myślałem, że to wystarczy.

Nie, ale on nie potwierdził tego oskarżenia zupełnie wprost. Powiedział, że były prowadzone czynności operacyjne - to jest różnica.

Nie, nie. Później powiedział na konferencji prasowej o inwigilacji 48 dziennikarzy.

Jeżeli się wprowadza w błąd słuchaczy w taki sposób, to jest niesprawiedliwe i jeżeli usiądziemy do dokumentów to będziemy mogli o tym porozmawiać, ale nie w taki sposób.

Panie pośle, ja nie mam żadnego dostępu do dokumentów. Natomiast dobrze, panie pośle - tak naprawdę to drobiazg. Chodzi o to, że wolność mediów w praktyce za waszych rządów wyglądała różnie. Choćby tak, że minister Graś zabiegał u pana Kulczyka o zwolnienie Grzegorza Jankowskiego, naczelnego "Faktu".

Ale tego pan nie wie.

To wiem, bo słyszeliśmy wszyscy.

Cytuje pan rozmowy z nagrań.

Z "Sowy i Przyjaciół".

Dokładnie, z jednej z restauracji. Możemy sobie pokazywać przykłady ostatnich 8 lat - także interwencji czy decyzji prokuratury, która była wtedy niezależna inaczej niż teraz.

W tygodniku "Wprost", tak.

Nie minister Platformy Obywatelskiej był Prokuratorem Generalnym.

Panie pośle, nikt nie broni...

O konkretach, panie redaktorze. Jeżeli chce pan rozmawiać o tym, jak ciężko było mediom w czasie ostatnich 8 lat, kiedy rządziła Platforma, to jestem gotowy. Nawet możemy to publicznie zrobić. Bardzo proszę.

Chcę tylko powiedzieć, że jedni rzeczywiście teraz chcą wyrzucić dziennikarzy z Sejmu, ale inni mają swoje grzechy za uszami.

Jedni wyrzucili dziennikarzy z Sejmu. Jeżeli pan nie ma pewności, to proszę zapytać tych, którzy są pod Sejmem.

Za waszych czasów zatrzymano na 24 godziny fotoreportera Polskiej Agencji Prasowej, reportera Telewizji Republika. Minister spraw wewnętrznych mógł natychmiast zdecydować o ich uwolnieniu, ale nie zrobił tego. No nic. Tak przecież było, prawda?

I jak to się ma do tego, że... Każdy przypadek jest indywidualny. Dobrze pan o tym wie. Za każdy taki przypadek ktoś odpowiada. Natomiast to jest decyzja, której wcześniej nie było. Nie ma dziennikarzy dzisiaj w polskim parlamencie. To jest kuriozum.

Panie przewodniczący, co panu powiedział prezydent Duda na wczorajszym spotkaniu?

Rozmawialiśmy o sytuacji. Ja opowiadałem o naszej ocenie, mojej ocenie tego kryzysu, poważnego kryzysu państwa. Prosiłem, oczekiwałem od prezydenta zaangażowania takiego mocniejszego, intensywnego, bo uważam, że jako głowa państwa nie powinien stać obok tego bardzo poważnego politycznego sporu, który dzisiaj mamy w Polsce.

Ryszard Petru wyszedł ze swojego spotkania z prezydentem "z nadzieją". A pan?

Nie wiem. Ja mam doświadczenia ze spotkań wcześniejszych. Mam inną ocenę, bardziej wyszedłem po tej rozmowie z przekonaniem, że prezydent powinien wiedzieć, że powinien się zaangażować w ten spór, że nie powinien stawać z boku, że nie jest częścią środowiska PiS, że to jest dla niego historia, że powinien wziąć sprawy w swoje ręce i tak w bardzo twardy sposób, konsekwentny wyegzekwować praworządność - przede wszystkim od tych, którzy dzisiaj prawo łamią.

No tak, tylko zawsze można powiedzieć, że prawo łamie również opozycja, która blokuje w tej chwili salę posiedzeń Sejmu.

Nie ma poważniejszej sprawy w Sejmie niż przyjęcie ustawy budżetowej raz w roku, to absolutnie klucz, fundament normalnego funkcjonowania państwa. Sposób, w jaki przeprowadzono tę hucpę i przekształcenie klubu PiS w posiedzenie Sejmu jest kompromitacją i zrobili to konkretni ludzie, jest za to odpowiedzialny marszałek Kuchciński. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby prezydent akceptował w taki sposób łamanie prawa. Przecież cała Polska to widziała.

Szef waszego klubu Sławomir Neumann powiedział nawet: jeżeli prezydent Duda podpisze budżet, to przestanie być prezydentem. Co oznaczają te słowa? 

Nie wiem, czy to jest... to są bardzo twarde słowa, bardziej - tak rozumiem - chodzi przewodniczącemu Neumannowi o to, że prezydent nie powinien, nie może akceptować takich sytuacji i takiego ordynarnego łamania prawa, które miało miejsce w zeszłym tygodniu. Stąd mówimy o zaangażowaniu prezydenta, stąd mówimy o tym, że marszałek Kuchciński tak naprawdę stracił zaufanie izby i nie powinien być dalej marszałkiem. Coś bardzo złego się stało w zeszłym tygodniu w polskim parlamencie i ten kryzys po prostu trzeba przerwać.

W jakich sposób trzeba przerwać kryzys? Bo jedni i drudzy stawiają jakieś warunki i mam wrażenie, że nikt nie chce pójść na żaden kompromis.

Tak, ale dlatego tak rozumiałem to spotkanie z prezydentem Dudą - zresztą powiedziałem mu to bardzo wprost. Jeżeli uważa, że jego możliwości konstytucyjne są ograniczone, to powiedziałem, że jestem do jego dyspozycji, żeby zorganizować spotkanie z prezesem Kaczyńskim, ja jestem w stanie spotkać się z prezesem Kaczyńskim i wytłumaczyć, co się zdarzyło w Sejmie, jaka jest nasza ocena i co trzeba zrobić, żeby ten konflikt zakończyć. Chyba, że intencja PiS-u jest inna - żeby ten problem kontynuować, żeby eskalować te emocje, ale to naprawdę idzie w złą stronę i każdy, kto jest odpowiedzialny, powinien o tym wiedzieć.

Panie przewodniczący, pan chce zakończyć ten konflikt? Chce dojść do porozumienia?

Tak, wie pan, to jest sprawa poważna. Jeżeli ktoś jest odpowiedzialny za państwo, jeżeli patrzy na konsekwencje tych zdarzeń, tak naprawdę nieprzewidywalne następne dni i tygodnie, na tę eskalację, to chce zakończenia tego konfliktu. Nie może pan założyć tak, że... Ja mówię ze strony opozycyjnej. Jeśli chodzi o PO, my bardzo twardo stoimy na gruncie prawa, ale uważamy, że potrzebna jest inwestycja w zakończenie tego problemu.

Rozumiem, że jeśli nie, to do 11 stycznia będziecie na sali posiedzeń Sejmu? 

Tak, bo coś się zdarzyło. Nie można tej sprawy zostawić ot, tak. Powiedzieć: idą święta, usiądźmy wszyscy przy stole wigilijnym i zapomnijmy o tym. Coś złego zdarzyło się z polską demokracją, z polskim państwem, dlatego oczekujemy od prezydenta zaangażowania i zakończenia tego konfliktu.

Prezydent ocenił też blokowanie Sejmu w nocy z piątku i powiedział tak: "blokada Sejmu jest zjawiskiem nieprawdopodobnie groźnym. Powinna spotkać się ze zdecydowanym odporem opinii publicznej i wszystkich sił politycznych jako zjawisko groźne dla polskiej demokracji".

Tak, panie redaktorze, tylko to jest odpowiedź na coś, na jakąś sytuację. Przecież sposób najpierw wyrzucenia mediów z Sejmu, później wykluczenia posła Szczerby, przecież to jest cały festiwal jakiegoś absurdu politycznego.

Tylko że ja cytowałem prezydenta Komorowskiego, który potępiał w 2012 roku blokowanie Sejmu przez "Solidarność". Wy teraz, wasi zwolennicy blokują Sejm i wy temu kibicujecie.

Mówił o tym... "Solidarność" nie blokowała, była na zewnątrz. Nie pozwalała posłom opuścić budynku.

Tak, ja mówię też o tym, że dokładnie to samo stało się w piątek.

Tak, ale nie słyszałem tutaj zdania opinii prezydenta Dudy. Bardzo bym był ciekaw.