"Przedstawiciele władzy mają obowiązek przygotować naszych obywateli do sytuacji ekstremalnych. To powinno być rozwiązanie systemowe" - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM ppłk Krzysztof Przepiórka. Były komandos i oficer jednostki GROM w rozmowie z Marcinem Zaborskim opowiedział o szkoleniach antyterrorystycznych, które przeprowadzane są w szkołach i przedszkolach. "Przygotowujemy liderów bezpieczeństwa. Naturalnymi liderami bezpieczeństwa są nauczyciele, którzy opiekują się naszymi pociechami. Przez cały proces szkolenia dajemy im taką szczepionkę, żeby wiedzieli, jak się zachować w danych sytuacjach: jak jest samotny strzelec, jak jest sytuacja zakładnicza, kiedy przygotowujemy sobie azyl" - wyjaśnił Przepiórka dodając, że w tej chwili do zamachu najlepiej przygotowani są pracownicy banków, którzy szkoleni są obligatoryjnie. Rozmowa Marcina Zaborskiego z ppłk. Krzysztofem Przepiórką to efekt sukcesu polskich żołnierzy, o czym dziś poinformował szef MON Antoni Macierewicz. Siły afgańskie przy współudziale polskich komandosów odbiły w Afganistanie grupę zakładników przetrzymywanych przez talibów. Antoni Macierewicz podkreślał, że polscy żołnierze nie uczestniczyli bezpośrednio w walce, ale "partnerowali" Afgańczykom.

Marcin Zaborski, RMF FM: Minister obrony ogłasza: "Polscy komandosi pomogli w odbiciu grupy więźniów przetrzymywanych w Afganistanie przez talibów". To jest ważny sukces?

Krzysztof Przepiórka: Takich sukcesów mamy bardzo dużo. Przez całą działalność naszych jednostek specjalnych - czy to w Iraku, czy w Afganistanie - tych misji było sporo.

Ale dawno nie słyszeliśmy o takim właśnie sukcesie. Nie słyszeliśmy, bo go nie było czy z jakiegoś innego powodu?

Nie, tak naprawdę im ciszej jest, jeżeli chodzi o jednostki specjalne, tym lepiej. Oczywiście, trzeba mówić o sukcesach naszych żołnierzy. To jest również taka wiadomość dla terrorystów, że dysponujemy odpowiednią siłą, odpowiednimi środkami na to, żeby takich incydentów jak tam nie było.

Zastanawiamy się wszyscy wspólnie od rana, jak to wszystko mogło wyglądać czy jak to wyglądało. Minister obrony podkreśla, że kilkunastu polskich żołnierzy brało udział w tej operacji, ale zaznacza, że polscy żołnierze nie uczestniczyli bezpośrednio w walce. Jak to rozumieć?

Takie sytuacje zdarzają się w świecie. Pierwszą taką spektakularną akcją była pomoc niemieckiej jednostce GSG 9, która odbijała zakładników z samolotu przez instruktorów SAS. Dalej - ambasada japońska w Limie - komandosi peruwiańscy byli wspomagani przez instruktorów SAS.

Pytanie, jak to wspomaganie wygląda. Antoni Macierewicz mówi, że polscy żołnierze planowali, wspomagali, towarzyszyli siłom afgańskim i używa słowa "partnerowanie w akcji". Na czym polega "partnerowanie w akcji"?

Od planowania operacji - oni nie mają takiego, mogą nie mieć takiego doświadczenia, jeżeli chodzi o planowanie operacji. To jest kluczowa rzecz w całej działalności jednostek specjalnych. Poprzez planowanie, wyszkolenie, przećwiczenie danego elementu czy danej operacji, aż w końcu korygowanie już na miejscu, w trakcie realizacji tego działania. Korygowanie, ewentualnie dowodzenie, przejęcie inicjatywy.

Tyle, że polscy żołnierze w Afganistanie są teraz w czasie misji szkoleniowo-doradczej. Tutaj mamy sytuację, w której rzecz się nie dzieje w koszarach, tylko dzieje się już w rzeczywistym świecie. Są po drugiej stronie konkretni wrogowie, przeciwnicy.

Ale proszę sobie wyobrazić, że profesorowie, tutaj w tym przypadku nasi żołnierze, puszczają swoich uczniów na szerokie wody. Zawsze ten profesor, ten instruktor idzie i przygląda się, jak ta operacja wygląda. Ewentualnie, jeżeli coś jest nie tak, przejmuje dowodzenie, przejmuje inicjatywę.

Czyli rozumiem, że stoją z boku, ale jeśli coś się nie powiedzie według założonego planu, Polacy wkroczyliby do akcji?

Oczywiście, że tak. Taka jest rola instruktorów - szczególnie wtedy, kiedy jesteśmy w strefie działań wojennych.

To wciąż nie będą działania kinetyczne, bo takiego sformułowania używa Antoni Macierewicz?

Trudno mi nadążyć, żeby komentować to, co mówi pan minister Macierewicz...

To już wyjaśniam.

Ma barwny język.

Nie prowadzą działań kinetycznych, nie podejmują bezpośredniej walki lecz doradzają, wspierają, uczą, trenują, osłaniają. Gdyby weszli do tej akcji, aktywnie w niej wzięli udział, to już chyba nie są tylko te niekinetyczne działania?

No tak, ale jeżeli chodzi o działania naszych instruktorów, naszych specialsów - im mniej mówimy na ten temat, tym lepiej. To, że nie brali udziału w walce... Uważam, że już nawet sama ich obecność tam, przygotowanie tej ekipy do realizacji tego zadania konkretnego... Jest sukces. To jest sukces również polskich żołnierzy i trzeba o tym mówić.

Operacje odbijania zakładników, takie jak ta, o której teraz mówimy, to są te najtrudniejsze, najbardziej niebezpieczne zadania, z którymi zmagają się żołnierze sił specjalnych?

Dlatego nasza jednostka - mówię o jednostce GROM - jednostka wojskowa komandosów, wszyscy nasi specialsi są przygotowywani do tego typu działań - fizycznego zwalczania terroryzmu. Są do tego przygotowani i ja myślę, że tutaj nic dziwnego. Do najtrudniejszych zadań, bo to jest piekielne trudne zadanie, do najtrudniejszych zadań przygotowywani są najlepsi żołnierze.

Panie pułkowniku, zajmuje się pan dzisiaj szkoleniami antyterrorystycznymi - m.in. w szkołach i przedszkolach. Mówi pan tak: "Dajemy szczepionkę na chorobę, jaką jest atak terrorystyczny". Rzeczywiście możemy się zaszczepić na tę chorobę?

Tak, my obserwujemy ludzi, którzy zupełnie nie mieli do czynienia z takim szkoleniem - szczególnie to jest w szkołach. Mówi do mnie nauczycielka: "Panie pułkowniku, przecież my mamy taką małą szkołę, kto nas tutaj napadnie?". Ja mówię: "Dobrze, a wyprowadza pani dzieci, jeździ pani z dziećmi na wycieczki do teatru, do kina. Porusza się pani środkami komunikacji miejskiej?". "No tak". To są bardzo atrakcyjne cele dla terrorystów.

To na czym polega takie szkolenie?

My przygotowujemy właśnie takich liderów bezpieczeństwa. Naturalnymi liderami bezpieczeństwa są nauczyciele, którzy opiekują się naszymi pociechami. Oni mają być do tego przygotowani. Cały ten proces szkolenia... Dajemy właśnie taką szczepionkę, żeby wiedzieli, jak się zachować w danych sytuacjach - wtedy, kiedy jest samotny strzelec, active shooter, kiedy jest sytuacja zakładnicza, kiedy widzimy tego active shootera, kiedy go nie widzimy, kiedy podejmujemy walkę, przygotowujemy sobie azyl... Cały proces tego szkolenia to około sześciu godzin. To jest tylko takie małe abc. Ale to abc to jest właśnie ta szczepionka.

Ale jak wygląda nasze przygotowanie do tego typu trudnych, ekstremalnych sytuacji, czy to w szkołach, czy to w zakładach pracy, urzędach, różnego rodzaju instytucjach czy galeriach handlowych? To jest tak, że jesteśmy w tym szkoleniu się w przedszkolu, w szkole, czy może już na studiach wyższych w Polsce?

Tak naprawdę to od małego dzieciaka powinniśmy przygotowywać - od przedszkola, poprzez szkołę podstawową, liceum, studia - tego nigdy za wiele. Najlepiej przygotowanymi - w chwili obecnej - obywatelami są pracownicy banków. Oni mają obligatoryjnie, szczególnie ci, którzy są na salach operacyjnych, obligatoryjnie są przygotowywani i szkoleni do zachowań napadu. To jest jeden z elementów takiego aktu terrorystycznego, ale to bardzo szybko może się przemienić w sytuację zakładniczą, więc oni są najlepiej przygotowani.

No tak, tyle że przy okazji kolejnych zamachów, które rozgrywają się w różnych częściach Europy słyszymy, że Polska jednak jest w miarę bezpiecznym krajem, bo nie tutaj się skupia zagrożenie terrorystyczne.

To prawda. Natomiast mamy jako społeczeństwo... Przedstawiciele władzy - mówię tutaj o naszych politykach - mają obowiązek przygotować naszych obywateli do sytuacji ekstremalnych. To powinno być rozwiązanie systemowe - od edukacji poprzez ćwiczenia. Ćwiczenia, które były na przykład w Warszawie, w metrze, w Pałacu Kultury i Nauki, tam gdzie zgrane zostały wszystkie służby.

Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch mówił wczoraj w RMF FM, że mamy dobre doświadczenia na przykład z organizacją takich imprez, jak Euro 2012, Światowe Dni Młodzieży, gdzie sprawdziły się przepisy dotyczące imprez masowych i nic złego się nie wydarzyło.

W porządku, ale tych imprez masowych jest bardzo dużo na całym świecie i też się nic nie zdarza. Mam nadzieję, że to się nigdy nie zdarzy u nas. Natomiast to, że mamy być przygotowani do tego, mamy się edukować - to nie zwalnia nas z obowiązku edukacji od najmłodszej pociechy do najstarszego człowieka.