"Pornografia mózgowa – jeśli używamy żargonu naukowego, neurobiologicznego w jakiejkolwiek dziedzinie, podnosi to od razu prestiż badań, artykuł itp. Im bardziej język jest złożony, tym bardziej tekst wydaje się naukowy" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, psycholog poznawczy i ewolucyjny z Uniwersytetu SWPS Leon Ciechanowski. Fałszowanie wyników badań naukowych? Ciechanowski jako przykład opisuje głośną sprawę plagiatu z 2011 roku. "Artykuł o zwyrodnieniu nerek – większość zostało przetłumaczone z angielskiego na polski. Było tam dużo błędów. Między innymi był ciekawy fragment z łaciny: "asinus in superlativo gradus", czyli "osioł w najwyższym stopniu". "Asinus" - czyli osioł to po angielsku "ass", co oznacza również koniec pleców i zostało to przetłumaczone jako koniec pleców w najwyższym stopniu" - tłumaczy gość RMF Classic. Zdaniem psychologa takie fałszerstwa są trudne do zweryfikowania. "Bazujemy na wzajemnym zaufaniu. Również jeśli pójdziemy do kiosku, kupimy gazetę, to wiemy, że pani nam wyda resztę, a nie zachowa dla siebie i powie, że o niczym nie wie. Na podobnej zasadzie działa nauka"- komentuje ekspert. Dodaje, że dzięki temu wiele odkryć zostało przeprowadzonych przypadkowo. "Na przykład wiagra, kiedy badano na walijskiej wiosce lekarstwo na anginę".

Tomasz Skory: Parę tygodni temu poważna instytucja popularyzująca naukę przyznała nagrodę w konkursie na najlepiej przedstawione i najciekawsze wyniki badań naukowych w Polsce. Zwyciężczynią została lekarka, która "dowiodła", że mitem jest to, że dzieci w łonie matki słyszą - wcale nie słyszą. Zatem puszczanie im Vivaldiego, czytanie "Pana Tadeusza" nie ma sensu. A teraz się okazuje, że pani doktor - mówiąc delikatnie - lekko nagięła rzeczywistość albo przynajmniej myli się, o czym świadczy szereg badań o znacznie lepszej metodologii, opisywanych w  bardzo rzetelnych pismach naukowych. Naukowcowi jest głupio po czymś takim?

Leon Ciechanowski: Pewnie trochę tak. Przychodzi mi na myśl pornografia mózgowa (brain porn) - jeśli używamy żargonu naukowego, neurobiologicznego, w jakiejkolwiek dziedzinie, podnosi to od razu prestiż badań.

Podnosi, ale jest idiotyczna sytuacja, bo organizator takiego konkursu potem wyjaśnia w komunikacie: "Nie my oceniamy wystąpienia konkursowe, tylko jury złożone z naukowców". A jury z kolei nie jest w stanie w krótkim czasie dokonać oceny merytorycznej. Tymczasem w świat idzie sygnał i "brain porn" zaczyna działać - osoby nieznające tematu gubią się w tym, co jest fałszem, a co nie. Proszę mi powiedzieć, jakie panu przychodzą do głowy najdonioślejsze przykłady na takie fałsze, wpuszczanie ludzi w maliny?

Jednym z "najciekawszych" - chociaż nie miał dużych negatywnych konsekwencji, jeśli chodzi o naukę - jest Jack Hetherington, fizyk niskich temperatur z Michigan State University, który lubił pisać artykuły w pierwszej osobie liczby mnogiej, czyli mówił: "My sprawdziliśmy, badaliśmy" itd. Kolega zwrócił mu uwagę, że nie puszczą takiego artykułu w żadnym czasopiśmie fizycznym, ponieważ pisze w liczbie mnogiej, a jest pojedynczym autorem. Nie chciało mu się szukać współautora, więc dodał swojego... 5-letniego kota pod nazwą F.D.C. Willard, który stał się bardzo popularny, bo to były dobre artykuły. Do tego stopnia, że jeśli nie było w Instytucie Jacka Hetheringtona, a dzwoniono do niego z innego Uniwersytetu, to proszono  do telefonu Willarda, który niestety był najczęściej niedostępny...


Osobliwa historia. Ale bywa tak, że niektóre z tych fałszywych badań dość wyraziście wpływają na naszą rzeczywistość. Tak było z fałszywymi badaniami doktora Wakefielda - o tym, że szczepionki MMR mogą wywołać autyzm... Zresztą Wakefield stracił prawo wykonywania zawodu - poszło o wymuszenie pieniędzy od firm farmaceutycznych. A jednak ruch sprzeciwu wobec szczepionek nadal się rozrasta - powołując się na badania, które były fałszem...

Tak się rozwija plotka, mit. Takich przykładów mamy dużo. Możemy też powiedzieć o takiej narracji nauki, o tym języku nauki. Im bardziej złożony, tym bardziej wydaje się naukowy. Zwłaszcza w przypadku filozofii. Powstał nawet taki specjalny program stworzony przez Andrew C. Bulhaka, Australijczyka polskiego pochodzenia. Stworzył on program komputerowy, który zbierał różne teksty z tekstów filozoficznych, postmodernistycznych i tworzył z nich artykuły w zupełnie losowy sposób.

Kompletne bzdury, ale brzmiące bardzo poważnie...

Nawet zatytułował swoją pracę: "Symulacja postmodernizmu oraz debilizmu umysłowego za pomocą sieci rekursywnych."

Imponujące...

Jest taka sprawa Sokala - to był amerykański fizyk, który połączył ze sobą feminizm, grawitację kwantową i społeczne zaangażowanie i stworzył artykuł na ten temat, który został opublikowany, chociaż też był kompletną bzdurą.

Jakie bzdury można znaleźć w polskiej Wikipedii? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl