FOMO? "To obawa przed tym, że coś nas ominie, jakaś cenna informacja. Można powiedzieć, że to lęk przed przeoczeniem czegoś" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, psycholog, terapeuta i ekspert kampanii "Odpuść FOMO" Igor Rotberg. "Objawia się tym, że dosyć często zerkamy na nasz telefon, zabieramy go nawet, kiedy idziemy brać prysznic, bo wytrzymanie 5 minut bez telefonu jest dla nas trudne" - tłumaczy ekspert. Pytany o to, z czego wynika taki lęk, odpowiada: "Z potrzeb, które wszyscy mamy". "To nie jest coś, co się pojawiło znikąd. Rozwój techniczny i cywilizacyjny dał nam narzędzia" - komentuje Rotberg. Jego zdaniem "wylogowanie" do życia nie jest możliwe, bo żyjemy w świecie hybrydowym.

Tomasz Skory: Żeby sobie cokolwiek odpuścić, także FOMO, powinniśmy wiedzieć, mieć świadomość tego, co to takiego. Chodzi o skrót od angielskiego określenia "fear of missing out", przekładając to na polski mówimy o?

Igor Rotberg: O obawie, o lęku przed tym, że nas ominie jakaś cenna informacja, wiadomość.

Takie domorosłe tłumaczenie, to coś w rodzaju "przegapieniofobia" - lęk przed przeoczeniem czegoś istotnego, doniosłego, a czasem tylko ciekawego, z niejasnych przyczyn uznawanego przez nas za ważne. A jak to się objawia?

To się objawia tym, że dosyć często zerkamy na nasz telefon, albo do internetu. Zabieramy nasz telefon, kiedy idziemy brać prysznic, bo pięć minut bez telefonu jest dla nas trudne do wytrzymania. Być może ktoś będzie dzwonił, albo przyjdzie powiadomienie, które natychmiast musimy sprawdzić.

To jakaś nerwica już jest.

Tak się dzieje. To wynika też z potrzeb ludzkich, które wszyscy mamy. Nie jest tak, że to jest coś, co się pojawiło znikąd. Oczywiście rozwój technologiczny czy rozwój cywilizacyjny dał nam narzędzie, za pomocą którego możemy...

...jesteśmy coraz bardziej osaczani i to FOMO jest odczuwane coraz bardziej. Dwa tygodnie temu, całkiem świeżutko, niedawno, w styczniu tego roku przeprowadzono w internecie badanie powodów, dla których korzystamy z sieci i 58 proc. badanych wskazało na potrzebę bieżącego informowania, 40 proc. na stały kontakt ze znajomymi i nie oszukujmy się - to są właśnie podstawy FOMO, tej "przegapieniofobii". Myśli pan, że mamy wszyscy świadomość skali tego zjawiska? Niemal wszyscy temu ulegamy?

Wydaje mi się, że nie. Zjawisko nie jest nowe,  bo już zostało opisane jakąś dekadę temu. Natomiast w rozmowach z ludźmi, na ogół jeśli rozmawiamy o FOMO i się o tym dowiadują, właściwie mówią, że to ich nie dotyczy. Kiedy prześledzimy szczegóły ich życia, okazuje się, że dokładnie zerkają bardzo często na telefon, oglądając telewizję...

...maniakalnie obmacują telefony, albo klepią w laptopie i tablecie. Jednocześnie, z tego badania wynika, że 2/3 internetu czuje, że tempo życia przyspieszyło bardzo i ciągle im brak czasu także na kontakty ze znajomymi. Kampania "Opuść FOMO" ma nakłaniać do - powiedzmy obrazowo - "wylogowania" się z sieci do życia, ale przecież to nierealne.

To jest nierealne. Wydaje mi się, że bardziej chodzi o zbudowanie świadomości wokół tych zjawisk, takich jak FOMO, wokół zjawisk związanych z przyspieszeniem cywilizacyjnym, ale czy "wylogowanie" do życia jest możliwe? Wydaje mi się, że nie, biorąc pod uwagę, że coraz częściej się mówi, że żyjemy w takim świecie hybrydowym - offline'owym i online'owym jednocześnie. Więc trudno się "wylogować" do czegoś, skoro w jakiś sposób jesteśmy cały czas również online.

Nawet jak się wylogujemy, to internet nie zaniknie, nie przestanie...

... w internecie nie ma ciszy nocnej...

Przyzna pan, że następuje też sprzężenie zwrotne. Im więcej siedzimy w internecie, tym mniej mamy kontaktów w tak zwanym realu. Bardziej przenosimy te kontakty z realu do sieci, bo tak jest łatwiej, więc tym mniej mamy ich w realu i generalnie, to się tak samo napędza - sami jesteśmy sobie winni.

Tak jest. Natomiast też zauważono, że w Internecie nawiązujemy znajomości również z bliskimi osobami. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało, że Internet jest jedynie złym narzędziem i generuje złe procesy, bo za jego pomocą jesteśmy w stanie się komunikować z osobami, które wyjechały za granicę, albo w tym momencie nie mieszkają razem z nami.

Czasami tak jest najzwyczajniej prościej, zamiast dzwonić, piszemy coś na czacie. Brytyjski antropolog Robin Dunbar sformułował teorię, według której człowiek, mimo tego, co obserwujemy, wcale nie jest zdolny do utrzymywania więcej niż stu pięćdziesięciu zażyłych kontaktów. Dzisiaj niemal jesteśmy powyżej tej granicy, na Facebooku mamy po kilkuset znajomych, to znaczy, że nasze znajomości są przez to powierzchowne, płytkie?

Dunbar mówi o czymś takim, że ta liczba stu pięćdziesięciu kontaktów, to jest liczba, u której jesteśmy w stanie w jakiś sposób wiedzieć, co się u tych osób dzieje.

Mówiąc współcześnie - "ogarnąć".

Ogarnąć - nie chciałem tego słowa użyć, ale można. W związku z tym, jeżeli jest ich więcej, a bardzo często biorąc pod uwagę liczbę osób i w naszym życiu codziennym, zawodowym, na Facebooku, Twitterze i gdzieś indziej, ta liczba jest dużo, dużo większa. Nie jesteśmy w stanie wszystkich prześledzić, czy wiedzieć, co się u nich dzieje, w związku z tym te kontakty się spłycają.

Od kiedy możemy zacząć mówić o uzależnieniu i potrzebie terapii? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl