"Piątkowa reakcja rządu na to, co mówiła Komisja Europejska wywołała efekt, że w trybie natychmiastowym przyjeżdża do nas komisarz. Frans Timmermans wie swoje. To, że jest akurat dziś w Polsce, kiedy opozycja siada do stołu, to potwierdza, że patrzą z pewnym zniecierpliwieniem" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, politolog z Instytutu Nauk Politycznych UW, Anna Materska-Sosnowska. Jej zdaniem i rządzący i opozycja wysyłają sygnały, że konieczne jest porozumienie. "Coś w końcu musi się wydarzyć. Jesteśmy już w absolutnie patowej sytuacji" - uważa politolog. Materska-Sosnowska dodaje, że PiS musiało zrobić wszystko, aby pomniejszyć rangę spotkania, na które zaprosiła ich opozycja, dlatego wysyłają tylko obserwatora. "Najważniejsze, żeby faktycznie się spotkali i faktycznie próbowali z tego kryzysu wyjść" - ocenia gość RMF Classic. Pytana o roli prezydenta odpowiada, że "prezydent jest zwierzchnikiem i głową państwa, arbitrem, strażnikiem porządku konstytucyjnego i z tych zadań niestety się nie wywiązuje".

"Piątkowa reakcja rządu na to, co mówiła Komisja Europejska wywołała efekt, że w trybie natychmiastowym przyjeżdża do nas komisarz. Frans Timmermans wie swoje. To, że jest akurat dziś w Polsce, kiedy opozycja siada do stołu, to potwierdza, że patrzą z pewnym zniecierpliwieniem" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, politolog z Instytutu Nauk Politycznych UW, Anna Materska-Sosnowska. Jej zdaniem i rządzący i opozycja wysyłają sygnały, że konieczne jest porozumienie. "Coś w końcu musi się wydarzyć. Jesteśmy już w absolutnie patowej sytuacji" - uważa politolog. Materska-Sosnowska dodaje, że PiS musiało zrobić wszystko, aby pomniejszyć rangę spotkania, na które zaprosiła ich opozycja, dlatego wysyłają tylko obserwatora. "Najważniejsze, żeby faktycznie się spotkali i faktycznie próbowali z tego kryzysu wyjść" - ocenia gość RMF Classic. Pytana o roli prezydenta odpowiada, że "prezydent jest zwierzchnikiem i głową państwa, arbitrem, strażnikiem porządku konstytucyjnego i z tych zadań niestety się nie wywiązuje".
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans /Marcin Obara /PAP

Tomasz Skory: Pani widzi sens w spotkaniu liderów opozycji w sprawie kryzysu konstytucyjnego, kiedy przedstawiciel rządzącej większości ma tam status obserwatora zaledwie?

Anna Materska-Sosnowska: Ja widzę sens w każdym takim spotkaniu i rozumiem, że PiS musiało zrobić wszystko, żeby pomniejszyć jego rangę.

A dlaczego?

Dlatego, że przyjęli taką narrację, że tylko to, co proponuje np. marszałek Kuchciński, sejm - ma wagę. A ponieważ w zeszłym tygodniu opozycja nie przyszła na spotkanie, w związku z tym oni też nie będą chodzić. To by też pokazało, że to opozycja przejmuje pałeczkę do rozwiązania problemu.

Walka o prestiż po prostu.

Jesteśmy w takim momencie, że najważniejsze jest, żeby faktycznie się spotkali, spróbowali wyjść z tego kryzysu. Były "światełka w tunelu pancernego pociągu" w zeszłym tygodniu - piątkowa debata z absolutnie niespodziewanymi słowami, nadmiernie rozdmuchanymi, które przekreśliły szanse, więc tak naprawdę zaczynają od nowa.

Równolegle z tym spotkaniem liderów o 14:00 pani premier Szydło spotka się z Fransem Timmermansem, który nagle pojawi się w Polsce. Zatem rozmowy będą szły niejako dwutorowo, równocześnie - podejrzewam, że nadal bez efektów. Pani premier być może powie panu Timmermansowi, że: "Właśnie zaczęły się panie komisarzu rozmowy w sejmie, więc w sumie nie wiele mam panu do powiedzenia". Z kolei w sejmie panowie z opozycji usłyszą: "Właśnie pani premier rozmawia z Timmermansem, więc nie ma panom nic do zaproponowania".

Po pierwsze jego wizyta nie jest niespodziewana, bo ona była zapowiadana. Proszę zobaczyć, jaki efekt wywołała  piątkowa reakcja rządu na to, co mówiła Komisja Europejska, że w trybie natychmiastowym przyjeżdża do nas do kraju komisarz. Proszę zwrócić uwagę, co wczoraj zostało powiedziane w Norwegii podczas oficjalnej wizyty pana prezydenta - pani premier mówi: "Mam nadzieję, że będzie w Polsce przestrzegane prawo i standardy europejskie." Gdzie my jesteśmy i do jakiego momentu doszliśmy? Minister polskiej dyplomacji przyjął narrację, że Europa nic nie wie i w ogóle są źle poinformowani - nie tylko w Europie, ale i w Stanach. Timmermans oczywiście wysłucha pani premier, ale on wie swoje. I to, że to jest dzisiaj właśnie, kiedy opozycja siada do stołu, tylko potwierdza, że patrzą z pewnym zniecierpliwieniem. A że to są kulturalni ludzie i nie walą pięścią w stół, tylko prowadzą dyplomację - to jest zupełnie co innego.

Ale ja nie rozumiem czasami zachowań Komisji Europejskiej. W czwartek KE oświadczyła, że upoważnia Timmermansa do przyjęcia - do wczoraj przypominam - opinii praworządności w Polsce...

A skąd pan wie?

Z komunikatu Komisji Europejskiej. Chyba że do tego czasu doszłoby do znaczącego postępu zmierzającego do rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Opinia nie została przyjęta, zatem musiało do postępu dojść, jeśli mamy trzymać się logiki. Na czym ten postęp polega?

Jeżeli poważni ludzie z rządu mówią: "Prowadzimy negocjacje, idziemy na spotkanie z opozycją, szukamy kompromisów" - to ludzie są dużej wiary i mówią: "Ok, to znaczy, że ten kompromis jest poszukiwany".

Pani doktor, ale ten dialog i bezobjawowy kompromis, te uzgodnienie trwają co najmniej od 17-ego stycznia, czyli 5 miesięcy.

Ale KE mówi tak: "Szukajcie kompromisu. Jeżeli nie zrobicie niczego - komunikat będzie w poniedziałek". Najciekawsze w tym wszystkim nie jest to, co mówi minister Waszczykowski - różnymi tonami i krzykliwym i płaczliwym, tylko właśnie to, co powiedział wiceminister Szymański - jakie zostaną złożone obietnice, jakie zostaną podjęte kroki. I opozycja i strona rządząca wysyłają  sygnały, że jest konieczne porozumienie.

Na miły bóg, oni wysyłają te sygnały od pół roku.

Ale coś musi się w końcu wydarzyć, dlatego że jesteśmy już w sytuacji absolutnie patowej.

Jak długo można mówić, że nic się nie stało? Co może zrobić prezydent? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl