Rodzina portugalskiego piłkarza Diogo Joty, który wraz z bratem Andre Silvą zginął latem w wypadku samochodowym, odwiedziła w sobotę Anfield Road, gdzie miejscowy Liverpool podejmował Wolverhampton Wolves. Było to pierwsze od tragedii spotkanie obu angielskich ekip, w których grał Portugalczyk. Zawodników "The Reds" na murawę wyprowadzili synowie piłkarza. Fani obu ekip wspólnie złożyli mu hołd.
- Więcej sportowych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl
W okolicach stadionu, na którym swoje spotkania rozgrywa Liverpool pojawiły się znicze, kwiaty i szaliki obu zespołów. Zanim Diogo Jota trafił na Anfield Road, reprezentował barwy Wolverhampton Wolves.
Pierwsze od tragicznych wydarzeń z lipca 2025 roku spotkanie obu drużyn było okazją do uczczenia pamięci tragicznie zmarłego piłkarza. Na stadionie pojawiła się rodzina Joty, w tym jego żona. Para wzięła ślub niecałe dwa tygodnie przed feralnym wypadkiem samochodowym w Hiszpanii.
Zawodników Liverpoolu na mecz ligowy z Wolverhampton wyprowadzili synowie Diogo Joty: Dinis i Duarte. Towarzyszył im też inne dzieci.
W 20. minucie meczu - to numer, z którym Portugalczyk występował w Liverpoolu - fani zgromadzeni na Anfield Road skandowali nazwisko Joty. W dopingu na cześć piłkarza połączyli się kibice obu drużyn. Nie zabrakło też flag poświęconych pamięci o zmarłym piłkarzu, który zapisał się w historii obu ekip.


