Legia Warszawa awansowała do Ligi Konferencji! W rewanżowym meczu IV rundy eliminacji podopieczni Kosty Runjaicia wyeliminowali po rzutach karnych duński FC Midtjylland. Legioniści swoich rywali w fazie grupowej poznają jutro - losowanie odbędzie się o godz. 14:00 w Monako.

Bramki: 1:0 Tomas Pekhart (53.), 1:1 Paulinho (71.).

Żółte kartki: Legia Warszawa - Bartosz Slisz; FC Midtjylland - Juninho, Henrik Dalsgaard.

Legia Warszawa: Kacper Tobiasz - Yuri Ribeiro, Rafał Augustyniak, Artur Jędrzejczyk (80. Radovan Pankov) - Patryk Kun (91. Makana Baku), Juergen Elitim (90. Ernest Muci), Bartosz Slisz, Paweł Wszołek - Marc Gual (61. Maciej Rosołek), Tomas Pekhart (80. Blaz Kramer), Josue.

FC Midtjylland: Jonas Lossl - Paulinho (91. Nikolas Dyhr), Juninho, Sverrir Ingi Ingason (91. Stefan Gartenmann), Henrik Dalsgaard - Aral Simsir (106. Marrony da Silva Liberato), Armin Gigović (100. Emiliano Martinez), Kristoffer Olsson (113. Andre Romer), Oliver Sorensen - Gue-Sung Cho, Franculino (81. Charles).

Sędzia: Simone Sozza (Włochy).

Widzów: 27 312.

Pierwszy mecz: 3:3. Awans: Legia Warszawa.

W tym sezonie mecze Legii Warszawa w europejskich pucharach gwarantują dużą liczbę bramek. 2:2 i 3:2 z kazachskimi Ordabasami Szymkent, 1:2 i 5:3 z Austrią Wiedeń oraz 3:3 przed tygodniem w Herning, gdzie stołeczna drużyna trzy razy odrabiała straty. Tym razem było inaczej, ale i stawka była niebagatelna - występ w fazie grupowej europejskiego pucharu.

Choć obie ekipy preferują raczej ofensywny futbol, to goście zaczęli w Warszawie schowani za podwójną gardą i nastawieni na grę z kontry. Piłkarze trenera Kosty Runjaicia od początku przejęli inicjatywę, praktycznie nie schodzili z połowy rywali, ale długo nic z tego nie wynikało, bo w ich atakach - często dość dynamicznych - brakowało dokładności. Tymczasem po jednym z nielicznych wypadów przyjezdnych w dobrej sytuacji znalazł się Koreańczyk Gue-Sung Cho, ale zdezorientowany kopnął obok bramki.

W końcówce pierwszej połowy tempo spadło, a gra się wyrównała, jednak nadal piłkarzem, który najczęściej miał piłkę przy nodze, był bramkarz FC Midtjylland Jonas Loessl. W ostatniej akcji tej części meczu goście stworzyli sobie jednak najlepszą okazję do zdobycia bramki - po wzorowo rozegranym wrzucie z autu i przedłużeniu piłki w polu karnym z bliska głową Kacpra Tobiasza chciał zaskoczyć Kristoffer Olsson, ale golkiper Legii wykazał się sporym refleksem i obronił.

Początek drugiej połowy to wyrównana i nieco bardziej otwarta gra. Przełom nastąpił w 53. minucie. Legia zdobyła gola w najbardziej charakterystyczny dla siebie sposób - z prawej strony boiska Josue uruchomił Pawła Wszołka, ten dokładnie dośrodkował, a Tomas Pekhart strzałem głową nie dał szans Loesslowi.

W 65. minucie gospodarze próbowali skopiować akcję - Josue znowu zagrał między obrońcami do Wszołka, ten minął jednego rywala na zakos, ale drugi zdążył z interwencją.

Kolejnych kilka minut to atak zespołu z Danii, który długo i pieczołowicie przygotowywał bramkową akcję. Efekt? Najpierw strzał Henrika Dalsgaarda obrońcy Legii zdołali zablokować, ale po rzucie rożnym piłka trafiła do brazylijskiego obrońcy Paulinho, który uderzeniem zza pola karnego i z pomocą rykoszetu umieścił ją w górnym rogu bramki - 1:1.

Legia ponownie mogła wyjść na prowadzenie w 76. minucie. Znowu po akcji Wszołek - Pekhart czeski napastnik znalazł się w świetnej sytuacji i miał przed sobą praktycznie pustą bramkę, ale jeden z obrońców zdołał wślizgiem zablokować strzał.

Porzekadło o tym, że zmarnowane sytuacje się mszczą, mogło znaleźć potwierdzenie w 82. minucie - ruchliwy turecki skrzydłowy Aral Simsir przedryblował kilku legionistów, oddał płaski strzał z linii pola karnego, ale piłka trafiła w słupek. Chwilę później Tobiasza sprawdził uderzeniem z dystansu Cho, ale młodzieżowy reprezentant Polski sparował piłkę na rzut rożny.

W doliczonym czasie gry Legia mogła zadać decydujący cios - powołany do kadry narodowej na wrześniowe mecze eliminacji mistrzostw Europy Bartosz Slisz wypatrzył wbiegającego w pole karne Patryka Kuna, ale jego strzał okazał się minimalnie niecelny i w Warszawie konieczna była dogrywka.

Dodatkowe 30 minut było bardzo bezpieczne z obu stron. Żadna z drużyn nie chciała zaryzykować zbyt otwartej gry, która mogłaby zniweczyć dotychczasowy wysiłek. Dlatego postawa piłkarzy bardziej przypominała wyczekiwanie na rzuty karne niż walkę o rozstrzygnięcie spotkania. W 109. minucie rezerwowy Ernest Muci strzelił soczyście zza pola karnego, ale bramkarz gości był na posterunku. Później Albańczyk jeszcze dwukrotnie próbował zaskoczyć Loessla, ale również bez powodzenia.

W konkursie rzutów karnych pierwszy sukces odniósł kapitan Legii Josue, który wygrał losowanie i wybrał do strzelania bramkę, za którą siedzieli najbardziej zagorzali sympatycy warszawskiej drużyny. "Żyleta" i inne wypełnione trybuny robiły co mogły, żeby wspomóc swoich ulubieńców, ale i zdeprymować rywali. Pomogło. W szóstej kolejce Steffan Gartenmann strzelił słabo i sygnalizowanie na tyle, że Tobiasz odbił piłkę.

Pierwszy w historii konkurs "jedenastek" w europejskich pucharach okazał się dla Legii szczęśliwy i jesienią czeka ją dodatkowe sześć pojedynków w fazie grupowej LK. Rywali pozna w piątkowym losowaniu.