Hokeiści GKS Tychy pokonali w czwartek na własnym lodowisku Tauron KH GKS Katowice 2:1 po dogrywce, wygrali finałową serię play off 4-1 i zdobyli trzecie w historii mistrzostwo Polski.

Hokeiści GKS Tychy pokonali w czwartek na własnym lodowisku Tauron KH GKS Katowice 2:1 po dogrywce, wygrali finałową serię play off 4-1 i zdobyli trzecie w historii mistrzostwo Polski.
Mikołaj Łopuski (GKS Katowice) i Gleb Klimenko (GKS Tychy) podczas ostatniego meczu finałowego / Andrzej Grygiel /PAP

Tyszanie wygrali u siebie pierwsze dwa mecze finałowe 5:0 i 6:0, potem w Katowicach pokonali rywali 4:3, a następnie w poniedziałek dość gładko przegrali 2:5 i konieczne było piąte spotkanie.

Trener tyskiej drużyny Andrej Gusow nie ukrywał niezadowolenia po tej porażce. Tłumaczył swoim zawodnikom, że muszą walczyć, bo złotego medalu nikt im "na talerzu nie przyniesie".

W czwartek na tyskim lodowisku kibice pojawili się już godzinę przed meczem, a potem szybko zajęte zostały wszystkie miejsca. Zajęte formalnie, bo i tak zdecydowana ich większość oglądała rywalizację na stojąco. Na wsparcie z trybun gospodarze nie mogli narzekać. Grali o złoty medal i... wolne święta, bo kolejne pojedynki zaplanowano na sobotę i ewentualnie poniedziałek.

Pierwsi zaatakowali chcący przedłużyć finałową serię goście, ale w 6. minucie Stadion Zimowy  "odleciał", kiedy prowadzenie tyszanom dał Radosław Galant. Potem był jeszcze jeden wybuch radości, jak się okazało przedwczesny, bo sędziowie, po analizie wideo, bramki nie uznali. Ale i tak sympatycy gospodarzy mieli powody do zadowolenia, bo ich ulubieńcy grali spokojnie, stworzyli sporo groźnych okazji i wydawało się, że kontrolują przebieg wydarzeń.

Tymczasem w 29. minucie wyrównał Marek Strzyżowski. Nerwowo zrobiło się na lodzie i na trybunach. Trzeszczały bandy podczas walki o krążek, gra była szybka, po dwóch tercjach było 1:1.

Od początku trzeciej tyszanie ruszyli do szturmu i bramkarz gości Shane Owen miał co robić. Raz uratowała go poprzeczka. Rywale przetrwali napór i też powalczyli w ofensywie. W ostatniej minucie przed końcem GKS Tychy grał w przewadze, jednak bez efektu i konieczna była dogrywka.

Regulaminowo miała trwać 20 minut, ale już po siedmiu kwestie meczu i tytułu rozstrzygnął Filip Komorski wykorzystując sytuację sam na sam z katowickim golkiperem. Feta mistrzowska zaczęła się od razu na widowni i tafli lodowiska.

W poprzednich dwóch sezonach tyscy hokeiści w decydujących o tytule bojach musieli uznać wyższość Comarch Cracovii, mimo że wygrali dwa pierwsze spotkania finałowe. W sumie z "Pasami" walczyli o złoto sześć razy i zawsze przegrali.

Tyszanie mają w dorobku dwa mistrzostwa Polski (2005, 2015). Za drugim razem w śląskim finale ograli JKH GKS Jastrzębie Zdrój. W tegorocznym półfinale wyeliminowali TatrySki Podhale Nowy Targ 4-1.

GKS Katowice cieszył się ze zdobycia korony sześć razy, ale ostatnio w 1970 roku. W finale grał poprzednio w 2003 z oświęcimską Unią. W tym sezonie zespół miał powalczyć o miejsce w czołowej czwórce i ten cel został zrealizowany.

GKS Tychy - Tauron KH GKS Katowice 2:1 po dogrywce (1:0, 0:1, 0:0, dogr. 1:0).

Bramki: 1:0 Radosław Galant (6), 1:1 Marek Strzyżowski (29), 2:1 Filip Komorski (67).

Kary: Tychy - 4, Katowice - 12. Widzów 2 500.

(ag)