Koszykarze Washington Wizards pokonali na wyjeździe Cleveland Cavaliers 98:91. Była to ich druga z rzędu, a czwarta w tym sezonie, wygrana w lidze NBA. Marcin Gortat zdobył dla zwycięzców osiem punktów, miał sześć zbiórek i trzy asysty.

Dla drużyny z Waszyngtonu to druga ligowa wygrana z rzędu. W środę zrewanżowała się rywalom za sobotnią porażkę 96:103 po dogrywce na własnym parkiecie, przerywając serię czterech kolejnych przegranych z Cavaliers w ostatnich sezonach.

Polak grał 32 minuty, trafił trzy z siedmiu rzutów z gry i obydwa wolne, zebrał cztery piłki w obronie i dwie w ataku, miał także dwa bloki, popełnił jeden faul.

Gortat był jedynym graczem pierwszej piątki "Czarodziejów", który nie uzyskał dwucyfrowego dorobku punktowego. Najwięcej zdobył Bradley Beal - 26 (trafił m.in. sześć z siedmiu oddanych rzutów wolnych), Brazylijczyk Nene dorzucił 24 i osiem zbiórek, a Martell Webster i John Wall - po 15. Temu drugiemu do double-double zabrakło jednej asysty.

W zespole gości Kyrie Irving, który w sobotnim spotkaniu zanotował 41 pkt, tym razem miał ich 28, a rezerwowi Jarrett Jack i Brazylijczyk Anderson Varejao (11 zbiórek) dodali po 14.

Pierwsza faza meczu nie zapowiadała nerwowych chwil w końcówce. Goście z Waszyngtonu znakomicie rozpoczęli spotkanie, które w Quicken Loans Arena w Cleveland obejrzało 16189 widzów. Grając uważnie w obronie i wyprowadzając szybkie kontry drużyna trenera Randy’ego Wittmana od początku dyktowała warunki na parkiecie i powiększała przewagę.

Pierwsze punkty dla Wizards zdobył Gortat, mijając obrotem Andre Bynuma i trafiając spod samej tablicy. Za chwilę równie łatwo dopisał kolejne po podaniu Walla, a w międzyczasie odnotował zbiórkę w obronie, asystę do Webstera, który celnie rzucił z dystansu oraz zablokował rzut Diona Waitersa.

Gdy rywale przy prowadzeniu Waszyngtonu 21:9 wzięli czas po ośmiu minutach gry, polski środkowy słuchał uwag swojego trenera uśmiechnięty i zrelaksowany.

W takich samych nastrojach przez kolejne minuty była cała jego drużyna. Wizards zaczarowali w tym okresie przeciwników szybką, zespołową grą (31 asyst, rywale - 19) i łatwością, z jaką zdobywali punkty. W połowie trzeciej kwarty, m.in. po zasłonach stawianych przez Gortata, które ułatwiały partnerom drogę do kosza, prowadzili już 27 punktami (73:46).

Przed ostatnią kwartą, którą polski jedynak w NBA rozpoczynał na ławce rezerwowych, różnica wynosiła 21 pkt (80:59), ale nie oznaczało to jeszcze łatwego zwycięstwa gości. Rywale rzucili się do odrabiania strat. Od stanu 86:71 Irving, który wciąż gra w specjalnej masce osłaniającej kontuzjowany nos, zdobył kolejnych 11 punktów, zmniejszając straty do czterech (86:82) na 2.56 przed końcem spotkania. Od tego momentu oba zespoły zdobywały kosze na przemian.

Jedną z kluczowych dla zwycięstwa akcji wykonał Gortat. Faulowany przy zbiórce w ataku na 1.16 min. przed syreną, pewnie trafił dwa rzuty wolne, podwyższając na 92:86. Cavaliers już nie zmniejszyli tej różnicy.

Po jedenastu ligowych występach zespół z Waszyngtonu z bilansem czterech wygranych i siedmiu porażek przesunął się na dziewiąte miejsce w Konferencji Wschodniej. Taki sam dorobek mają Detroit Pistons, zajmujący ósmą lokatę, ostatnią premiowaną grą w play off.

Jutro Wizards spotkają się na wyjeździe z Toronto Raptors (5-7), a sobotę u siebie z New York Knicks (3-8). 

(j.)