"Roland Garros to brudne do bólu skarpetki, uświnieni tenisiści, którzy często mają całe plecy ubabrane w przyklejonej mączce i wielogodzinne mecze. To państwo w państwie" - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Serwańskim komentator tenisowy Lech Sidor. "Tam technika schodzi na drugi plan, liczą się żelazne nogi, końskie zdrowie, płuca jak miechy kowalskie" - podkreśla.

Patryk Serwański: Tacy kibice, którzy może trochę mniej albo tak bardzo ogólnie interesują się tenisem, kojarzą Wimbledon, truskawki nieśmiertelne itd. A jest jakiś taki wyróżnik French Open, coś, co powoduje, że ten turniej jest właśnie wyjątkowy?

Lech Sidor, komentator tenisowy: Można cofnąć parę lat do wypowiedzi sławnego Austriaka, Thomasa Mustera, który miał zmiażdżone kolano, potem ćwiczył na wózku, wrócił i był jedynką, wygrał siedem turniejów w jednym sezonie na ziemi, a zwieńczeniem tego całego dzieła było wygranie Rolanda Garrosa. Pytano go na konferencji, czy jest jakiś sposób, żeby on tą ziemię polubił, pokochał. On odpowiedział wtedy, że sobie po prostu do codziennej porcji płatków i mleka sypie dwie łyżki mączki kortowej. Było parę osób na sali, wiem, bo akurat tam byłem, które to przyjęły na poważnie, bo on ze śmiertelnie poważną miną to powiedział. Zabrzmiało to wiarygodnie w jego ustach, bo to treningowy wariat i można było się wszystkiego spodziewać. Ale potem się roześmiał oczywiście... Roland Garros to brudne do bólu skarpetki, uświnieni tenisiści, którzy często mają całe plecy ubabrane w tej przyklejonej mączce i wielogodzinne mecze. Czasami zdarza się mecz, który oglądamy, po secie idziemy na lunch, wracamy, oni nadal grają, jemy podwieczorek, czy jakąś wczesną kolację oni grają dalej... Jest klimat, kolor zielony, sędziowie, te dzieci do podawania piłek zawsze ubrane tak samo, ci sami sponsorzy. Roland Garros to państwo w państwie, ja bym to tak ujął.

A cóż to jest ta mączka? Mówimy, że jest sezon, nawierzchnia twarda, trawa, a pomiędzy tym jest mączka. Pewnie wielu paniom, które robią ciasta, mąką kojarzy się jednoznacznie, ale mączką ta tenisowa to jest zupełnie inna sprawa.

Mówimy mączka, a gospodynie myślą sobie: mąka szymanowska, żytnia, pszenna, kukurydziana. Niektóre rodzaje mąki są właśnie sypkie, pudrowe nawet bym powiedział, niektóre są gęste, niektóre są takie gruboziarniste. Tak samo jest z mączką. Mączka na Roland Garros należy do najlepszego gatunku na świecie. To jest specjalny rodzaj cegły przecierany bardzo mocno, potem jest przesiewany na takim bardzo gęstym sicie i mieszany z byczą krwią, żeby zachować konsystencję, gęstość i kolor przede wszystkim, bo kolor kortów Roland Garros jest specyficzny i jedyny na świecie.

Czasami tak się dzieje, że jest bardzo duży wiatr, duże słońce i korty wysychają. Bardzo często dochodzi do takiego zjawiska, że buty piszczą, czyli poślizg nie jest kompletny, hamowanie jest szybkie, jak na kortach twardych... To jest właśnie specyfika tej nawierzchni - czasami jest tak, że słychać odgłosy, których w ogóle na innych kortach świata nie ma, bo tam po prostu jest ta mączka niezwiązana przez to, że wyschło podłoże.

Agnieszka Radwańska nie przepada jakoś specjalnie za tą nawierzchnią. Na co tutaj możemy liczyć? Powinniśmy się nastawiać na jakiś dobry występ Agnieszki, czy raczej spokojnie czekać na to, co już się będzie działo na tej trawiastej nawierzchni, która jej bardziej odpowiada?

Ja myślę, że ona podchodzi bardzo na chłodno i bez emocji do Rolanda Garrosa. Podobnie jak Murray, ja bym stawiał ten turniej w ostatnim rzędzie do wygrania Wielkiego Szlema. Agnieszka jest zawodniczką specyficzną, lubi płaskie, szybkie granie. Niestety na Roland Garros piłki odbijają się wysoko, piłka skacze, jest nieprzyjemna, trzeba bardzo dużo biegać, bardzo dużo się ślizgać. Agnieszka tej nawierzchni nie lubi, bo na niej trzeba bardzo ciężko pracować, a ona jest delikatna, krucha i lubi tenis techniczny. Tam technika schodzi na drugi plan, liczą się żelazne nogi, końskie zdrowie, płuca jak miechy kowalskie. Zobaczymy, jakie będzie losowanie, jaką Radwańska będzie miała drogę, czy nie będzie musiała stoczyć w pierwszych, dwóch rundach jakiegoś heroicznego boju, który ją będzie kosztował mnóstwo zdrowia i potem to się odbije na dalszych rundach. Wiele jest czynników, które zadecydują, jak ona do tego podejdzie... Ja bym z dużym optymizmem do tego nie podchodził, ale nie zapominajmy, że to jest czwarta rakieta świata, więc ona nie może sobie pozwolić na słaby występ, bo poniżej pewnego poziomu, do którego nas przyzwyczaiła, nie schodzi.

Serena Williams, gdzie się nie pojawi, to wygrywa, ale ona też w Paryżu radzi sobie dość średnio. Jest szansa przy obecnej formie na przełamanie jej słabej passy w Paryżu?

Oczywiście, tu musimy się cofnąć do tego pytania o korty. Mówiłem, że to jedne z najszybszych i najtwardszych kortów ziemnych na świecie. Williams przy całej swej sile fizycznej nie musi tak biegać jak pozostałe zawodniczki, ma takie możliwości, żeby grać z miejsca, żeby nie biegać, serwisem, returnem mecze rozstrzygać.

Nie jest powiedziane, że ona może ten turniej wygrać, ale to znowu będzie zależało od tej drogi, czy ona się po którymś meczu, po jakieś ciężkiej batalii nie zniechęci.

Ma tyle lat, wygrała już tyle, rozdaje karty, wszyscy wiedzą, że jest najlepsza... Tak naprawdę poza tym jednym turniejem, tymi dwoma tygodniami rozdaje karty. Bardzo dużo będzie zależało od jej podejścia, czy będzie grała na 100 procent od pierwszej do ostatniej rundy i będzie chciała coś udowodnić, bo też to w jej przypadku to jest bardzo ważne.

No i na koniec nie zapominajmy o Jerzym Janowiczu. W ostatnich tygodniach co raz więcej ma tych dobrych meczów. Czy tutaj może pokusić się o jakiś solidny wynik?

Na pewno, bo to jest zawodnik, który już ma pewną klasę, potwierdził swoją renomę. Ja się cieszę właśnie, że przed Paryżem udało mu się wygrać kilka spotkań w turnieju. Ja bym jednak Janowicza wyżej stawiał na szybkich nawierzchniach, szczególnie w hali, gdzie nie wieje. To jest wysoki zawodnik, turbulencje na korcie nie zawsze są mu na rękę. Natomiast sprawa losowania to już nie chęci, bo on będzie każdy mecz grał na 100 procent. To nie jest Federer, który kończy karierę, tylko on się wspina po szczeblach tej swojej drabiny tenisowej. Jeżeli wygra dobry mecz pierwszy to na rozpęd nie ma lepszego bodźca. Niech on pogra z meczu na mecz i na pewno sobie da radę, a my będziemy mieli spokojne głowy.