Puchar Polski – po raz pierwszy w historii - dla Rakowa Częstochowa! Zespół spod Jasnej Góry pokonał w finale Arkę Gdynia 2:1.

Z powodu ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa finał po raz drugi z rzędu odbył się poza Warszawą i ponownie areną był Lublin. W przeciwieństwie jednak do ubiegłego roku, gdy trybuny zostały zapełnione w 25 procentach (ok. 3700 widzów), tym razem kibiców nie było. Powrót części widzów na stadiony ma nastąpić od 15 maja.

Natomiast sama ceremonia i oprawa finału nie uległy zmianie. Przed meczem tradycyjnie odegrano hymn państwowy. Na trybunach umieszczono wielkie flagi obu klubów, a także oczywiście narodową. Trofeum wręczał prezes PZPN Zbigniew Boniek.

Raków, prowadzony od pięciu lat przez trenera Marka Papszuna, to rewelacja ostatnich sezonów. Nie tylko przebił się do ekstraklasy, ale obecnie walczy o wicemistrzostwo kraju.

Pierwszoligowa Arka, doświadczona w rozgrywkach PP i dysponująca niezłym składem, nie stała jednak na straconej pozycji. Jej trener Dariusz Marzec zapewniał przed meczem, że nie będzie obawy przed faworyzowanym rywalem.

I rzeczywiście, to gdynianie pierwsi stworzyli znakomitą sytuację. Już w trzeciej minucie w dogodnej okazji znalazł się pędzący lewą stroną Mateusz Żebrowski, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce. Ten sam zawodnik był również bliski szczęścia tuż przed przerwą.

Wprawdzie do końca pierwszej połowy Arka nie oddała celnego strzału, ale potrafiła umiejętnie przeciwstawić się rywalowi z wyższej klasy rozgrywek.

Najciekawsze wydarzenia miały miejsce w drugiej części. W 57. minucie znów pokazał się Żebrowski. 25-letni napastnik próbował prawdopodobnie dośrodkowywać na pole karne, jednak zrobił to w taki sposób, że piłka... wpadła do siatki. Gdynianie objęli więc niespodziewane prowadzenie.

Raków przystąpił do ataków, lecz nie stanowiły one szczególnego zagrożenia. Arka też próbowała zdobyć bramkę, strzelali m.in. Żebrowski i Maciej Rosołek.

W końcówce spotkania konsekwentnie grający faworyt dopiął jednak swego, po raz kolejny potwierdzając, że jest drużyną, która nie zraża się chwilowymi niepowodzeniami.

W 81. minucie wyrównał Hiszpan Ivi Lopez, po mocnym strzale z kilkunastu metrów.

Ten sam zawodnik miał udział przy następnym golu. W 89. min podał znakomicie do wprowadzonego krótko wcześniej Daniela Szelągowskiego, który dośrodkował płasko na pole karne, a kolejny z rezerwowych Słoweniec David Tijanic zdobył bramkę na wagę historycznego triumfu.

Zespół z Częstochowy drugi raz dotarł do decydującej rozgrywki, poprzednio w 1967 roku. Arka wystąpiła w finale łacznie już czterokrotnie, a zwyciężyła dotychczas dwa razy (1979, 2017).

Raków Częstochowa - Arka Gdynia 2:1 (0:0).

Bramki: dla Rakowa - Ivi Lopez (81), David Tijanic (89); dla Arki - Mateusz Żebrowski (57).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).