Polscy siatkarze wygrali w Toronto z Brazylią 3:2 (25:22, 27:25, 25:27, 22:25, 15:12) na inaugurację Ligi Światowej. To pierwsze zwycięstwo biało-czerwonych nad Canarinhos w meczu o punkty od dziesięciu lat.

Brazylijczycy dominowali nad nami dekadę. Czas teraz odwrócić karty historii i rozpocząć w Toronto okres, w którym to my przez kolejne dziesięć lat będziemy zwyciężać - mówił przed podróżą do Kanady atakujący polskiej kadry Zbigniew Bartman.

I od pierwszego seta wzięli sobie do serca swoje słowa. Choć początek rywalizacji nie był najlepszy w wykonaniu biało-czerwonych (14:17), z minuty na minutę grali coraz lepiej. Do remisu (21:21) doprowadził Michał Ruciak (21:21), który chwilę wcześniej pojawił się na parkiecie. Walka zakończyła się dwoma udanymi dla Polaków "kiwkami" - najpierw skuteczny były Michał Winiarski, a później Bartman, co dało triumf 25:22.

Druga partia rozpoczęła się bardzo podobnie. Brazylijczycy odskoczyli na trzy punkty (10:13). Jednak brązowi medaliści mistrzostw Europy po raz kolejny zdołali doprowadzić do remisu (18:18). To był dobry omen dla polskich kibiców, którzy licznie przybyli do hali Ricoh Coloseum.

Biało-czerwoni grali jak w transie, co dało im dwupunktową przewagę 24:22. Wtedy po raz pierwszy na boisku pojawił się Bartosz Kurek. Miał podwyższyć blok, ale się pomylił. Zatrzymany był również Bartman i nagle zrobiło się 24:24. Polakom udało się jednak wykorzystać czwartą piłkę setową (27:25) i wyjść na prowadzenie w meczu 2:0.

Canarinhos zdołali się pozbierać

Brazylijczykom podcięło to skrzydła, a Polacy nabrali pewności siebie i poczuli, że to spotkanie można wygrać 3:0. W trzeciej partii wydawało się, że zwycięstwo ani przez chwilę nie jest zagrożone. Podopieczni Anastasiego od początku mieli przewagę(16:13). Gdy końcowy triumf był na wyciągnięcie ręki, rywale podkręcili tempo 22:22. Biało-czerwoni mieli dwie piłki meczowe, ale żadnej z nich nie zdołali wykorzystać. Ostatecznie Brazylijczycy wygrali 27:25.

To podbudowało zespół Bernardo Rezende w trzeciej partii. Wyrównana walka trwała do stanu 18:18. Wówczas Canarinhos pokazali, że nie przez przypadek zdominowali w ostatnich latach siatkarskie parkiety. Nie pomogła nawet dobra postawa Jakuba Jarosza, który w ataku zmienił Bartmana. W decydujących momentach zawiedli Winiarski i Kurek, którzy uderzali w aut. Efekt - 25:22 dla rywali.

Tie-break zdecydował o zwycięstwie

O wyniku meczu musiał rozstrzygnąć tie-break. Niesamowicie zaprezentowali się w nim Polacy, którzy szybko doprowadzili do wyniku 9:3. Niestety w ich grze coś się zacięło. Nie potrafili znaleźć recepty na zagrywkę Sidao. Na tablicy świetlnej pojawił się wynik 9:8 i zrobiło się nerwowo. Niemoc przełamał Winiarski, który zdobył punkt na 10:8. Biało-czerwoni przejęli ponownie kontrolę nad grą i po raz pierwszy od dziesięciu lat mogli cieszyć się ze zwycięstwa 3:2. Ostatnie zwycięstwo o punkty nad wicemistrzami olimpijskimi z Pekinu Polacy odnieśli pod wodzą Waldemara Wspaniałego 10 lat temu.

Najskuteczniejszym zawodnikiem meczu był Wallace de Souza - 26 pkt. W zespole Andrei Anastasiego najczęściej punktował Zbigniew Bartman - 20.

Oba zespoły rozgrywki Ligi Światowej traktują jako etap przygotowań do najważniejszej tegorocznej imprezy - igrzysk olimpijskich. Awans wywalczyli sobie w grudniu w Pucharze Świata w Japonii. Drugie spotkanie, z Finami, biało-czerwoni rozegrają w nocy z soboty na niedzielę. Początek o 2.00 polskiego czasu.

Polska - Brazylia 3:2 (25:22, 27:25, 25:27, 22:25, 15:12)

Polska: Piotr Nowakowski (12), Michał Winiarski (17), Zbigniew Bartman (20), Michał Kubiak (12), Łukasz Żygadło, Marcin Możdżonek (11) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Michał Ruciak, Bartosz Kurek (1), Jakub Jarosz (10).

Brazylia: Wallace de Souza (26), Sidao (9), Lucas Saatkamp (12), Ricardo Garcia (2), Dante Amaral (16), Mauricio (4) i Sergio Dutra (libero) oraz Bruno Rezende (2), Theo Lopes, Rodrigao, Thiago Alves (10).