Było blisko, ale nie udało się. Reprezentacja Polski nie zagra na igrzyskach olimpijskich, które odbędą się w Londynie. Biało-czerwone w finale turnieju w tureckiej Ankarze przegrały z gospodyniami imprezy 0:3 (22:25, 22:25, 19:25).

Zgodnie z zasadą, że nie zmienia się zwycięskiego składu, Alojzy Świderek desygnował do gry: Berenikę Okuniewską, Agnieszkę Bednarek-Kaszę, Izabelę Żebrowską, Annę Werblińską, Katarzynę Skowrońską-Dolatę i Paulinę Maj (libero).

Początek spotkania był bardzo nerwowy po obu stronach siatki. Na pierwszą przerwę techniczną biało-czerwone - po udanej akcji Anny Werblińskiej - schodziły z 2-punktowym prowadzeniem (8:6). Po autowym ataku Skowrońskiej był remis 9:9. Polkom udało się odskoczyć, gdy w polu serwisowym pojawiła się Okuniewska (15:13). Podopieczne Alojzego Świderka mogły jeszcze powiększyć przewagę, ale nie zdołały wykorzystać błędu przeciwniczek (18:16). Stawka meczu ewidentnie paraliżowała Polki i Turczynki. Po błędzie Skorupy trener Świderek poprosił o czas (21:21). To na niewiele się zdało, bo biało-czerwone szybko straciły dwa cenne "oczka" (21:23). Przy stanie 22:24 kąśliwą zagrywką popisała się Erdem (22:25).

Pierwsze minuty drugiej partii były wyrównane (8:8). Niestety, od stanu 10:10 biało-czerwone popełniły kilka prostych błędów - Żebrowska zaatakowała w aut, Okuniewska pomyliła się w polu serwisowym, a Werblińska nie trafiła w boisko (12:16). Polki zdołały zniwelować stratę do trzech "oczek" (17:20), jednak cały czas grały bardzo nierówno. Momenty dobrej gry przeplatały bardzo słabą postawą. Interweniować próbował trener Świderek, ale jego podopieczne raziły nieskutecznością (21:23). Po udanym serwisie Skowrońskiej pojawiła się nadzieja, że biało-czerwone nawiążą walkę (22:23), ale nasza atakująca wyrzuciła kolejną piłkę w aut (22:24). Gospodynie wykorzystały pierwszą piłkę setową, posyłając asa serwisowego (22:25).

Turczynki, które występowały przed własną publicznością, nie zamierzały zwalniać tempa. W trzecim secie kontrolowały sytuację na placu gry i pewnie "dowiozły" wygraną do końca meczu. Biało-czerwone, podłamane porażką w dwóch pierwszych partiach, nie potrafiły nawiązać walki z gospodyniami imprezy, przegrywając ostatecznie 0:3 (22:25, 22:25, 19:25).

Turcja - Polska 3:0 (25:22, 25:22, 25:19)

Turcja: Naz Aydemir, Nelsihan Darnel, Bahar Toksoy, Eda Erdem, Esra Gumus, Gozde Sonsirma, Gulden Kuzubasioglu (libero), Gizem Guresen (libero), oraz Neriman Ozsoy, Ozge Cemberci, Polen Usulpehlivan

Polska: Katarzyna Skorupa, Katarzyna Skowrońska-Dolata, Agnieszka Bednarek-Kasza, Berenika Okuniewska, Anna Werblińska, Izabela Żebrowska, Paulina Maj (libero), oraz Joanna Kaczor, Joanna Wołosz, Karolina Kosek

Mecz ostatniej szansy

Dla obu zespołów impreza w Ankarze była ostatnią szansą, aby wywalczyć awans na igrzyska olimpijskie w Londynie. Polki i Turczynki do wielkiego finału przeszły z kompletem zwycięstw na koncie.

Kibice mieli nadzieję, że powtórzy się historia z 2003 roku. Wówczas nasze siatkarki pod wodzą Andrzeja Niemczyka zdobyły mistrzostwo Europy, pokonując w decydującym spotkaniu Turcję 3:0. Mam takie deja vu. Było by bardzo fajnie, gdyby udało nam się powtórzyć tę historię sprzed 9 lat. Oczywiście będzie to bardzo trudne zadanie. Musimy się zmierzyć z Turczynkami, z ich kibicami, wszystko będzie przeciwko nam: sędziowie, trybuny. Ale my się tego nie boimy. Będziemy walczyć i damy z siebie wszystko - mówiła przed finałem Katarzyna Skowrońska-Dolata.

Podobnie jak 2003 roku mało osób, oczywiście oprócz nas samych, wierzyło w polski zespół przed tym turniejem. Wiem, że jest ogrom ludzi, którzy zawsze są z nami. Ale zupełnie nie dziwię się tym, którzy w nas nie wierzyli, bo tyle ostatnio się działo w naszej reprezentacji. Dałyśmy z siebie wszystko, by dojść do finału tych kwalifikacji. Teraz stoimy przed ogromną szansą, ale jeżeli się nie uda nie będę mieć do nikogo pretensji i żalu, bo zrobiliśmy razem naprawdę bardzo dużo - dodała atakująca reprezentacji.

Forma Polek przerosła oczekiwania wszystkich

Przed wyjazdem do Turcji nikt nie stawiał na biało-czerwone. Siatkarki trafiły do "grupy śmierci" (Polska, Serbia, Rosja, Holandia), dlatego od początku skazywane były na porażkę. O turnieju w Ankarze wszyscy mówili zgodnie, że to misja niemożliwa.

Polki doskonale zdawały sobie sprawę z tego, iż lekko nie będzie. Zapewniały jednak kibiców, że to ich nie zniechęca, że dadzą z siebie wszystko, zagrają "na spontanie", z fantazją. Doskonale wywiązały się ze swojej obietnicy. Wygrały wszystkie spotkania w grupie - z Holandią 3:1, z Rosją (aktualne mistrzynie świata) 3:2, z Serbią (aktualne mistrzynie Europy) 3:2. Z pierwszego miejsca awansowały do półfinału, w którym pokonały Niemki 3:1.