Wstępna analiza nagrań z monitoringu wykluczyła, by na parkingu klubu piłkarskiego Legia Warszawa kibice pobili piłkarzy. Mogło jednak dojść do naruszenia nietykalności osobistej - poinformowała Komenda Stołeczna Policji. ​Z zamieszczonych w mediach relacjach wynika, że do incydentu doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek, po powrocie piłkarzy Legii z przegranego w Poznaniu meczu ekstraklasy z Lechem 0:3. Wówczas grupa fanów zespołu, niezadowolonych z wyniku Legii, miała czekać na zawodników na klubowym parkingu. Miało tam dojść do przepychanek, a piłkarze byli szturchani czy nawet uderzani rękoma. W związku z tym incydentem, przedstawiciele klubu spotkali się ze stołeczną policją, a Legia przekazała funkcjonariuszom nagrania z monitoringu.

Wstępna analiza nagrań z monitoringu wykluczyła, by na parkingu klubu piłkarskiego Legia Warszawa kibice pobili piłkarzy. Mogło jednak dojść do naruszenia nietykalności osobistej - poinformowała Komenda Stołeczna Policji. ​Z zamieszczonych w mediach relacjach wynika, że do incydentu doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek, po powrocie piłkarzy Legii z przegranego w Poznaniu meczu ekstraklasy z Lechem 0:3. Wówczas grupa fanów zespołu, niezadowolonych z wyniku Legii, miała czekać na zawodników na klubowym parkingu. Miało tam dojść do przepychanek, a piłkarze byli szturchani czy nawet uderzani rękoma. W związku z tym incydentem, przedstawiciele klubu spotkali się ze stołeczną policją, a Legia przekazała funkcjonariuszom nagrania z monitoringu.
Kibice Legii Warszawa na trybunie stadionu podczas meczu z Lechem Poznań / Jakub Kaczmarczyk /PAP

Wstępna analiza nagrań monitoringu wykluczyła, że doszło do pobicia, nie wyklucza jednak innych czynów związanych m.in. z naruszeniem nietykalności osobistej osoby. Jednak w tym przypadku mówimy o innym trybie ścigania niż ściganie z urzędu, zatem konieczna będzie inicjatywa ze strony osób, które poczuły się pokrzywdzone w tej sprawie - powiedział rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji kom. Sylwester Marczak.

Dodał, że policja dalej prowadzi czynności wyjaśniające w tej sprawie. Konieczne jest dotarcie do jak największej liczby osób, dlatego, że monitoring nie musiał uchwycić wszystkich okoliczności zdarzenia - zaznaczył.

W środę, właściciel i prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski w oświadczeniu zaznaczył, że incydent w nocy z niedzieli na poniedziałek nie powinien mieć miejsca. Atak kibiców na własnych piłkarzy jest zjawiskiem niewytłumaczalnym - podkreślił.

Doszło do przekroczenia granic dotyczących funkcjonowania klubu i jego kibiców - zastrzegł Mioduski w opublikowanym na stronie klubu oświadczeniu. Zapewnił, że wyciągnięte zostaną wnioski, a sytuację, w której podający się za grupę wyjazdową kibice poruszali się swobodnie po stadionie, określił, jako niedopuszczalną.

W poniedziałek oświadczenie w tej sprawie wydał także klub. Pierwsze ustalenia wskazują, że grupa osób weszła na teren stadionu zgodnie z przyjętą praktyką po meczach wyjazdowych, co nie dawało ochronie obiektu podstaw do niepokoju. Niestety po wjeździe autokaru na parking doszło do ostrej wymiany zdań i szarpaniny z udziałem zawodników oraz członków sztabu, które łącznie trwały ok. 8 minut - podano w oświadczeniu.

(adap)