AC Milan i FC Liverpool w finale Ligi Mistrzów. I choć "Rossoneri" przegrali w rewanżowym meczu w Eindhoven z PSV 1:3, to dzięki zwycięstwu sprzed tygodnia 2:0 awansowali do finału.

Mistrzowie Holandii mogą mówić o wielkim pechu. Przez ponad 90 minut gwiazdy Serie A oddały na bramkę gospodarzy zaledwie dwa celne strzały, ale to wystarczyło, aby jeden z nich trafił do siatki. Gola zdobył Massimo Ambrosiniego w doliczonym czasie gry po dośrodkowaniu Kaki.

Zespół PSV zasłużył sobie jednak na wielkie uznanie. Podopieczni Guusa Hiddinka nadawali ton grze w całym spotkaniu i dokonali czegoś, co wydawało się niemożliwe przed pierwszym gwizdkiem. Odrobili straty z pierwszego meczu i przez ostatnie 25 minut meczu porządnie postraszyli drużynę Carlo Ancelottiego.

Od początku doskonale na murawie radził sobie duet Koreańczyków, Park Ji Sung - Lee Young Pyo. Pierwszy z nich, już w 9. minucie silnym strzałem pod poprzeczkę strzelił bramkę i zakończył - trwającą 649 minut - passę Didy bez wpuszczonej bramki w Lidze Mistrzów.

Drugi z kolei w 65. minucie doskonale dośrodkował w pola karne, gdzie najwyżej wyskoczył doświadczony Philipe Cocu i strzałem głową doprowadził do wyrównania strat w dwumeczu. Wcześniej, jeszcze w pierwszej połowie, Dida tylko obserwował jak piłka po "główce" Vanegoora of Hasselinka zatrzymuje się na poprzeczce.

W końcówce trener Hiddink zagrał "va banque" - wprowadził trzeciego napastnika! Brazylijczyk Robert był bliski zdobycia trzeciego gola dla PSV, ale tym razem jego mocne uderzenie doskonale obronił Dida.

Kibice na stadionie w Eindhoven, co prawda w drugiej minucie doliczonego czasu gry, doczekali się trzeciego gola swoich pupili, ale efektowne - drugie tego wieczoru - trafienie Cocu, mogło tylko osłodzić gorycz i żal po decydującej o awansie bramce Ambrosiniego...

Finał 25 maja w Stambule.