300 kilometrów w deszczu i spiekocie po morderczej górskiej trasie na rowerach górskich, pieszo i w kajakach. Dwie nieprzespane noce i wspinaczka, zjazdy na linie i wiele podobnych atrakcji mają za sobą zespoły, które dotarły już na metę pierwszego etapu najtrudniejszego w Polsce rajdu przygody - Adventure Trophy.

W czteroosobowym zespole, który najszybciej dotarł do celu, była kobieta. Doskonale poradziła sobie z trudną trasą. Magda Łączak posiniaczona, bardzo zmęczona, ale za to z uśmiechem, wjeżdżała na rowerze górskim na metę tuż za swoimi kolegami z ekipy.

Bardzo się cieszę. To byłą pierwsza i dla nas najważniejsza część zawodów. Nie spodziewaliśmy się tak dobrego wyniku - powiedziała reporterowi RMF tuż po dotarciu na metę.

Wynik rzeczywiście imponujący. Drugą, całkowicie męską drużynę zwycięscy wyprzedzili ok. 4 godziny. Kolejne zespoły będą dojeżdżały na metę do jutra do godziny 5 rano.

Tymczasem o godzinie 6 zaczął się etap finałowy wyścigu. Jeden z organizatorów rajdu, Wojtek Gajewski, opisuje go krótko: Będzie jazda na rowerze, będą strome podbiegi, będzie wspinaczka, będą pontony i jedne z najtrudniejszych odcinków pod względem nawigacji.

Jutro w Żywcu okaże się, kto jest największym twardzielem w Polsce.

19:15