Niemal godzinna konferencja, podczas której prawie w ogóle nie usłyszeliśmy konkretów. Tak wyglądało pierwsze spotkanie Paulo Sousy z dziennikarzami. Nowy selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski sporo mówił o nadziei, wspólnym działaniu i liderach kadry. Pokazał się jako pozytywnie nastawiony i energiczny trener. Nie wiemy jednak, jaka jest jego wizja reprezentacji i co chce z tą reprezentacją grać. Konferencja miała za zadanie zbudować wizerunek trenera i nie dać dziennikarzom okazji, by później rozliczać Souse z wypowiedzianych przez niego słów. I właśnie o tym z Jakubem B. Bączkiem - trenerem mentalnym siatkarzy, mistrzów świata z 2014 roku - rozmawiał Paweł Pawłowski.

Paweł Pawłowski, RMF FM: Paulo Sousa zaprezentował się wczoraj inaczej niż Jerzy Brzęczek. Nie był zmęczony i przestraszony. Nie wdawał się w słowne utarczki z dziennikarzami. Mówił dużo o wspólnocie, liderach kadry, zaufaniu i o nadziei. Co to miało na celu?

Jakub B. Bączek: Czasami taka taktyka jest wykorzystywana, kiedy mówca chce grać trochę na czas i trochę rozwodnić merytoryczne pytania. Odpowiada wtedy właśnie w taki sposób; dziękuje za pytania, używa ogólników i przekierowuje odpowiedź na inne tory. Albo też - tak jak miało to miejsce na początku konferencji - odczytując z kartki jakiś cytata.

To był cytat z Jana Pawła II. Padły słowa "Nie lękajcie się". Czy to nie zbytni patos? Czemu to miało służyć?

Po pracy z wieloma reprezentacjami mam wrażenie, że w tym przypadku mógł być zaangażowany jakiś PR-owiec, doradca medialny, któremu pewnie zależało, by ten pierwszy wizerunek, budowany przez selekcjonera, był bardzo pozytywny. Mogła pojawić się taka dyrektywa, by unikać tematów kontrowersyjnych, by zacząć od papieża Polaka; żeby zaczynać od polskiego słówka, które się pojawiło. Być może też pojawiła się delikatna obawa przed deklaracjami na pierwszym etapie pracy. Im bardziej jesteśmy mili, ogólnikowi i nastawieni pozytywnie, tym mniej czasu dziennikarze mają, żeby przyłapać nas na jakiejś długofalowej deklaracji.

Jako dziennikarz, nie jestem zadowolony z tego, co mówił wczoraj Paulo Sousa. Zakładam jednak, że kibice mogli zareagować inaczej i pomyśleć, że kadrę obejmuje człowiek, który jest nastawiony pozytywnie i chce rozmawiać.

To jest właśnie świadomość PR-owców. Nie zawsze bierzemy pod uwagę wszystkie grupy słuchaczy. Najczęściej bierzemy pod uwagę tę największa grupę. W tym przypadku kibiców. Przedstawiając się jako człowiek, który myśli pozytywnie, który używa takich słów jak: nadzieja, wiara, zaufanie do zawodników - kieruje bardzo dobry przekaz do kibiców. Czy on zadowoli specjalistów? Pewnie nie. Czy on zadowoli dziennikarzy? Pewnie nie. Czy dla piłkarzy na konferencji będzie konkretny? Raczej nie. Natomiast dla polskiego kibica, który jest stęskniony innej energii na tym stanowisku, to są bardzo sprytnie rozegrane oraz erystycznie i retorycznie dobrze wyważone komunikaty.

Czy przed Sousą trudne zadanie, by zbudować autorytet u piłkarzy?

Myślę, że nie będzie to takie trudne, jak byłoby to w przypadku trenera Polaka. Jako naród mamy coś takiego w sobie - trudno mi to wyjaśnić - że kiedy selekcjonerem staje się trener zza granicy, to dużo częściej mamy przekonanie, że trzeba walczyć, coś udowodnić, angażować się i budować dobry wizerunek. Tacy trenerzy to najczęściej osoby spoza świata polityczno-towarzyskiego. Wielokrotnie jest tak, że dość łatwo zagranicznym trenerom buduje się pozytywny wizerunek i posłuch wśród polskich sportowców.

Opracowanie: