W drugim meczu 33. kolejki piłkarskiej ekstraklasy - w piątek rywalizowały tylko zespoły grupy spadkowej - Arka zasłużenie wygrała na własnym stadionie z Górnikiem Łęczna 1:0 (0:0). Tym samym gdynianie przerwali serię dziewięciu spotkań bez zwycięstwa.

W drugim meczu 33. kolejki piłkarskiej ekstraklasy - w piątek rywalizowały tylko zespoły grupy spadkowej - Arka zasłużenie wygrała na własnym stadionie z Górnikiem Łęczna 1:0 (0:0). Tym samym gdynianie przerwali serię dziewięciu spotkań bez zwycięstwa.
Piłkarz Arki Gdynia Luka Zarandia i Leandro z Górnika Łęczna podczas meczu grupy spadkowej Ekstraklasy /Adam Warżawa /PAP

Trener gospodarzy Leszek Ojrzyński nie wystawił żadnego nominalnego defensywnego pomocnika i ta taktyka w pierwszej połowie przyniosła powodzenie. Co prawda ta część nie stała na najwyższym poziomie, ale po 45 minutach "żółto-niebiescy" prowadzili 1:0.

1 kwietnia Arka przegrała u siebie z Górnikiem 2:4, a pierwszą bramkę dla gdynian, przy stanie 0:3, zdobył Dariusz Formella. Ten 21-letni lewy pomocnik mógł w drugim w tym roku spotkaniu pomiędzy tymi zespołami otworzyć jego wynik - w 16. minucie znalazł się sam przed Wojciechem Małeckim, ale golkiper rywali obronił jego uderzenie nogami.

Później na boisku nie działo się wiele godnego uwagi. Przewagę mieli gospodarze, ale jedynym efektem ich ofensywnych starań był strzał w 32. minucie Mateusza Szwocha z 20 metrów nad poprzeczką. Goście nie byli w stanie przeprowadzić składnej akcji, nie zdołali również uchronić się od straty gola. Inna sprawa, że w tej sytuacji gdynianie mieli sporo szczęścia.

W 39. minucie Szwoch zagrał z rzutu rożnego przed pole karne do Dominika Hofbauera, a piłka po niecelnym uderzeniu austriackiego pomocnika odbiła się najpierw od obrońcy Górnika Gersona, następnie od Formelli i trafiła do stojącego na linii pola bramkowego Siemaszki, który z pięciu metrów umieścił ją w siatce.

Druga połowa również nie była porywającym widowiskiem. Dużo było w niej walki, ale zabrakło podbramkowych spięć. Więcej z gry znowu mieli gospodarze - w 53. minucie bliski zaskoczenia Małeckiego był z dystansu Szwoch, a w 77. minucie Formella zmarnował swoją drugą sytuację sam na sam.

W końcówce goście przycisnęli, jednak zrobili to zdecydowanie za późno i na własne życzenie wrócili do domu nawet bez punktu.

(az)