Jerzy Dudek podkreślił po towarzyskim spotkaniu reprezentacji Polski z Liechtensteinem (2:0), że był to ostatni oficjalny mecz, w jakim zagrał. "Nie powiedziałem jednak, że był to mój ostatni mecz w życiu. Fajnie byłoby zorganizować towarzyski mecz Real Madryt - Liverpool na Stadionie Narodowym w Warszawie i wziąć w nim udział" - stwierdził.

Wtorkowe spotkanie było jednak ostatnim oficjalnym w mojej karierze. Nie spodziewam się, abym jeszcze został piłkarzem jakiegoś klubu - dodał.

40-letni bramkarz oficjalnie pożegnał się na stadionie Cracovii z drużyną narodową, w której rozegrał 60. mecz. Dzięki temu dołączył do Klubu Wybitnego Reprezentanta Polski. Z tej okazji przed pierwszym gwizdkiem otrzymał pamiątkową paterę PZPN.

Były golkiper Feyenoordu Rotterdam, Liverpoolu i Realu Madryt wyszedł na murawę w pierwszym składzie biało-czerwonych, a po 34 minutach zmienił go Artur Boruc. Kiedy Dudek schodził z boiska, kibice skandowali "Jerzy Dudek!" i "Dziękujemy!", odśpiewali też "Sto lat". Koledzy z kadry utworzyli zaś przy linii bocznej szpaler, przez który przebiegł Dudek.

Czekałem na możliwość wykazania się swoimi umiejętnościami, na okazję do interwencji. Gdy byłem na boisku, rywale przeprowadzili dwa kontrataki, ale ich akcje kończyły się przed polem karnym. Nie spodziewałem się, że gdy będę schodził, moi koledzy zrobią szpaler - mówił po spotkaniu bramkarz. Przyznał, że będzie mu brakować atmosfery towarzyszącej reprezentacji, zgrupowań i wspólnych treningów.

Na pomeczową noc Dudek zaplanował uroczystą kolację ze swoimi bliskimi i przyjaciółmi. Dzisiaj natomiast ma nastąpić pożegnanie z kolegami z drużyny.

(edbie)