Zgubione stroje, golenie na łyso i wizyta w Big Brotherze, która później przyniosła sporo śmiechu. Jerzy Dudek na boisku zawsze skupiony i skoncentrowany, poza nim potrafił się bawić i wygłupiać. Oto kilka przykładów...

Pierwsza ciekawa historia z Dudkiem w roli głównej właściwie aż tak zabawna dla bramkarza mogła nie być. Jeszcze w Sokole Tychy wraz z jednym z kolegów miał zanieść stroje całego zespołu do autokaru. Jakoś przy całym zamieszaniu obaj o tym zapomnieli, ale to stało się jasne dopiero... tuż przed sparingiem z Feyenoordem Rotterdam. Na szczęście Holendrzy pożyczyli zespołowi trenera Bogusława Kaczmarka rezerwowe stroje i mecz udało się rozegrać, a Dudek zagrał w bluzie Eda de Goey’a. Kilka miesięcy później Polak był już w holenderskim klubie i walczył o pierwszy skład właśnie z gwiazdą pomarańczowej reprezentacji. Początkowo siedział na ławce, ale po przeprowadzce de Goey’a na Wyspy Brytyjskie zaczął grać i to tak, że sam został gwiazdą holenderskiej ligi.

Dudek ze śmiechem wspomina też swoją wizytę na planie pierwszej edycji Big Brothera. Z bohaterami programu zagrał mecz, a kilka dni później wystąpił w kadrze w spotkaniu ze Szkocją. Wtedy już w tunelu prowadzącym na murawę do Dudka, Tomasza Iwana i Tomasza Hajty podeszła pani z obsługi stadionu i stwierdziła, że skądś ich zna. Długo nie mogła się zdecydować skąd, a biało-czerwone stroje i zbliżający się wielkimi krokami mecz na nic ją nie naprowadziły. W końcu się zdecydowała: "Ja panów znam z Big Brothera!". To właśnie siła telewizji.

Inna historia to wspomnienie z 2001 roku, kiedy to nasza kadra awansowała na mundial w Korei i Japonii. Nasi piłkarze umówili się, że w ramach świętowania sukcesu... ogolą się na łyso, ale jakoś się z tym ociągali. Wreszcie do Jurka Dudka przyszedł Piotr Świerczewski: "Jurek, jak ty się obetniesz, to reszta też to zrobi" - zapewnił. Przykład podziałał, ale dwóch zawodników udało się ogolić tylko do połowy, bo baterie w golarce się wyczerpały. Dudek przez długi czas nie mógł się przyzwyczaić do nowej fryzury. "Jak wróciłem do domu ze zgrupowania i żona mnie zobaczyła to się rozpłakała" - wspomina nasz bramkarz.

A że Jerzy Dudek jest postacią nietuzinkową dowodzi też fakt, że kiedy schodził z boiska podczas swojego ostatniego meczu w Realu, koledzy żegnali go jak wielką gwiazdę, a on przecież w Realu gwiazdą mógł być tylko w szatni, bo na boisku poszaleć nie dał mu Iker Casillas. No ale nie od dziś wiadomo, że "robienie atmosfery" w szatni jest w piłkarskim zespole czasami nie mniej ważne od zdobywania bramek.

(bs)