Kim Clijsters odpadła z US Open w drugiej rundzie turnieju miksta. Był to ostatni mecz w karierze 29-letniej Belgijki, byłej liderki rankingu WTA Tour.

Partnerem Clijsters był Amerykanin Bob Bryan. Para przegrała z rosyjsko-brazylijskim duetem Makarow-Soares 2:6, 6:3, 10-12. Mimo to tłum widzów zgromadzony wokół kortu numer 17, na którym odbywał się mecz, sprawił Belgijce gorącą owację na stojąco.

Zawodniczka odwdzięczyła się kibicom uśmiechami i serdecznymi całusami "rozsyłanymi" w stronę trybun. Bałam się trochę co będzie, jak przegram ostatni mecz - powiedziała po spotkaniu. Nie chodziło nawet o samą porażkę, ale o świadomość, że to moje pożegnanie. Sama nie wiem jak to się stało, że nie płakałam, choć to był dla mnie bardzo wzruszający moment - podkreśliła.Kończę etap życia, który rozpoczęłam praktycznie w wieku czterech lat. Życie idzie dalej. Jestem starsza i nie ważne, jak bardzo kocham ten sport, czuję, że czas się pożegnać - dodała.

Clijsters już raz zakończyła karierę, w maju 2007 roku, zaraz po występie w warszawskim turnieju WTA - J&S Cup. Wznowiła ją jednak w sierpniu 2009 roku, półtora roku po urodzeniu dziecka. W swoim trzecim występie po powrocie triumfowała właśnie w US Open, a w kolejnym sezonie obroniła tytuł.

Belgijka ma w dorobku 41 turniejowych zwycięstw w singlu i 11 w deblu, a także imponujący bilans spotkań w grze pojedynczej: 480-119. Na korcie zarobiła prawie 24,5 miliona dolarów.