FC Barcelona i Ajax Amsterdam to pierwsze drużyny, które awansowały do półfinału piłkarskiej Ligi Mistrzów. W rewanżowych meczach ćwierćfinałowych Katalończycy pokonali u siebie Manchester United 3:0, a Ajax wygrał w Turynie z Juventusem 2:1

Ajax prezentował jednak dynamiczny styl, do jakiego przyzwyczaił kibiców w tej edycji Champions League. W 34. minucie wyrównał dość przypadkowo - Donny van de Beek przejął piłkę w polu karnym po strzale Marokańczyka Hakima Ziyecha i wykończył sytuację sam na sam ze Szczęsnym, nie dając polskiemu bramkarzowi większych szans.

Gol zdobyty został w dość szczęśliwych okolicznościach, ale nie można powiedzieć, że nie był zasłużony. Gospodarze potrafili przejąć inicjatywę tylko w pierwszych minutach obu połów, a przez większość czasu to Ajax dyktował warunki i stwarzał sobie więcej okazji. "Starą Damę" w grze długo utrzymywał Szczęsny - w 52. minucie był górą w sytuacji sam na sam z Ziyechem, a kilka chwil później wybił na rzut rożny piłkę zmierzającą w "okienko" po uderzeniu van de Beeka.

W 67. minucie Polak był jednak bezsilny, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego 19-letni Matthijs de Ligt wbiegł między dwóch obrońców gospodarzy i posłał piłkę głową blisko słupka.

W tym momencie Juventus potrzebował dwóch bramek, ale wciąż częściej atakowali goście. Ziyech zdobył nawet bramkę, ale po analizie powtórki zespół sędziowski orzekł, że Marokańczyk był na pozycji spalonej.

Znów tego dokonaliśmy! Na początku było trudno, ale ogólnie graliśmy naprawdę dobrze. Przy wyniku 2:1 nawet się denerwowałem, bo nie mogliśmy wykończyć żadnej okazji. W dwóch rundach wyeliminowaliśmy faworytów i jesteśmy w półfinale. Następne mecze będą bardzo trudne, ale te też takie były, więc kto wie... - skomentował de Ligt, cytowany na oficjalnej stronie Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA).

Ajax zagra w półfinale Champions League po raz pierwszy od 1997 roku. Z kolei od 2010 nie zdarzyło się, aby w najlepszej czwórce nie znalazł się zespół, który miał w składzie Ronaldo. Portugalczyk walczył o czwarte trofeum z rzędu - poprzednie trzy wywalczył z Realem Madryt.

Barcelona szybko rozstrzygnęła mecz

W drugim wtorkowym meczu losy awansu rozstrzygnęły się dość szybko. Po zwycięstwie na wyjeździe 1:0 Barcelona wygrywała u siebie z Manchesterem United 2:0 już po 20 minutach, a obie bramki zdobył Lionel Messi. Przy tej drugiej "pomógł" mu bramkarz David De Gea - niezbyt mocno uderzona piłka prześlizgnęła się Hiszpanowi pod torsem.

Argentyńczyk ma już 10 goli w tej edycji Champions League i jest pod tym względem najlepszy. Dotychczas dzielił pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców z Robertem Lewandowskim z Bayernu Monachium. Polak już dorobku nie powiększy. W całej karierze Messi uzyskał 110 goli w LM i ustępuje tylko Ronaldo.

Kiedy Messi jest w takiej formie, jest nie do zatrzymania. Wiemy od dawna, że w decydujących meczach on zawsze odgrywa ważną rolę. Nie tylko w najważniejszych momentach, ale w przekroju całego spotkania - powiedział trener gospodarzy Ernesto Valverde.

W drugiej połowie "Czerwone Diabły" pogrążył Brazylijczyk Philippe Coutinho, który pokonał De Geę uderzeniem z dystansu w 61. minucie i ustalił wynik na 3:0. Barcelona jest niepokonana u siebie w Lidze Mistrzów w 31 ostatnich meczach odniosła 28 zwycięstw i trzy razy zremisowała.

Pozostali półfinaliści zostaną wyłonieni w środę. Tego dnia Manchester City podejmie Tottenham Hotspur, który niespodziewanie wygrał w pierwszym meczu w Londynie 1:0, natomiast FC Porto zmierzy się przed własną publicznością z Liverpoolem. W ubiegłym tygodniu lider angielskiej ekstraklasy wygrał 2:0.