Polski rząd nie będzie prowadził przymusowej eksmisji Rosjan z ich byłego konsulatu w Gdańsku - ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda. Po aktach dywersji na polskiej kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamknęło rosyjską placówkę w Gdańsku. Rosjanie mają się wyprowadzić do końca dnia we wtorek, jednak odmawiają. Ambasada Federacji Rosyjskiej w piśmie do gdańskiego magistratu poinformowała bowiem, że w dotychczasowym konsulacie Rosji „będzie przebywał pracownik administracyjno-techniczny ambasady”.
- Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Rosjan, którzy nie chcą opuścić byłego konsulatu w Gdańsku, polski rząd będzie traktował jak dzikich lokatorów i rozpocznie niespieszną prawną procedurę wzywania ich do opuszczenia nielegalnie zajmowanej nieruchomości - ustalił w Ministerstwie Spraw Zagranicznych dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda.
Nie będzie siłowego wyprowadzania Rosjan z interwencją policji. Placówka nie zostanie również pozbawiona dostępu do prądu, gazu czy wody.
Gdyby się tak stało, Rosjanie zrobiliby to samo polskim dyplomatom w Moskwie lub wykorzystali to jako prowokację do rozpoczęcia działań zaczepnych - informuje dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda.
Z kolei Rosjanie twierdzą, że choć uznają zamknięcie ich konsulatu, to nie wyprowadzą się z budynku. Przekonują, że na mocy umów z czasów komunizmu, dom przy ul. Batorego 15 w Gdańsku należy do nich - nielegalnie.
Miasto Gdańsk wylicza czynszowe zaległości Rosjan na 5,5 mln zł powiększone o 3 mln zł karnych odsetek.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej wiceprezydent Gdańska Emilia Lodzińska przekazała, że Ambasada Federacji Rosyjskiej przesłała pismo do gdańskiego magistratu, w którym poinformowała, iż w nieruchomościach przy ul. Stefana Batorego 13 i 15 w Gdańsku - gdzie mieści się dotychczasowy rosyjski konsulat - "będzie przebywał pracownik administracyjno-techniczny ambasady".
W związku z tym "fizycznie nie będziemy mogli przejąć tych nieruchomości" - dodała Lodzińska.
Wiceprezydent Lodzińska zapowiedziała, że miasto podejmie "kroki prawne, które są przewidziane w polskim systemie".
Zgodnie z tym, co otrzymaliśmy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wiemy, że - w przypadku negatywnej reakcji strony rosyjskiej co do proponowanego procedowania w sprawie przekazania tych nieruchomości - zachodzić będzie konieczność wystąpienia z wnioskiem do Prokuratorii Generalnej RP o wniesienie w imieniu Skarbu Państwa pozwu do sądu o wydanie tych nieruchomości, a po uzyskaniu pozytywnego dla strony polskiej wyroku sądowego - przeprowadzenia czynności komorniczych skutkujących przejęciem nieruchomości - wyjaśniła.
Wicewojewoda pomorski Emil Rojek przekazał, że po 23 grudnia nieruchomość "traci status objęty ochroną wynikającą z konwencji wiedeńskiej o stosunkach konsularnych i będzie mogła być wykorzystywana - oczywiście po odpowiednim orzeczeniu - na potrzeby Skarbu Państwa".
Dyrektor Biura Prawnego Urzędu Miejskiego w Gdańsku Cezary Chabel ocenił, że "stanowisko strony rosyjskiej jest niezrozumiałe".
Strona rosyjska twierdzi, że nieruchomość została oddana lub przekazana w zamian za inne nieruchomości, prawdopodobnie w Gdańsku. Takie informacje nie pojawiają się jednak w pismach dotyczących nieruchomości, których właścicielem była jeszcze Rosja radziecka - zauważył.
Wyraził nadzieję, iż strona rosyjska weźmie udział w postępowaniu sądowym i przedstawi swoją dokumentację. Zaznaczył, że Polska nie posiada takich dokumentów. Wyegzekwowanie od Federacji Rosyjskiej wydania budynków przy ul. Batorego w Gdańsku może potrwać kilka lat.


