We wtorek w Warszawie odbędzie się gwiaździsty marsz rolników, którzy podobnie jak w czasie blokowania dróg protestować będą przeciwko zielonemu ładowi i sprowadzaniu produktów rolno-spożywczych z Ukrainy. Nie zabraknie tam rolników z Warmii i Mazur, którzy rano busami i autokarami ruszyli do stolicy.

Żółte kamizelki, biało czerwone flagi i termosy z kawą i herbatą - tak przygotowani rolnicy zebrali się o poranku na parkingu przed Centrum Konferencyjnym w Olsztynie, przy drodze wylotowej na Warszawę. My jedziemy dwoma busami, ale z Warmii i Mazur osób będzie bardzo dużo. Sporo rolników postanowiło pojechać na własną rękę samochodami, aby mieć czas powrotu pod kontrolą. Niektórzy muszą wrócić szybko do gospodarstw, czy zwierząt - mówi Igor Wojsiat, rolnik z Warmii. 

Walczymy o zdrową żywność

Tylko z niewielkiego, 10-tysięcznego mazurskiego Węgorzewa do stolicy pojechało blisko sto osób. Nie pamiętam takiej mobilizacji w historii rolniczych protestów - mówi nam jeden z rolników. W Warszawie dzisiaj przede wszystkim powiewać będą polskie flagi. Chcemy pokazać, że jest to inicjatywa zupełnie oddolna. Nie zebrał nas żaden związek, nie związki będą mówiły w naszym imieniu. Mamy w rękach biało-czerwone flagi i walczymy też o dobro nas wszystkich, o zdrową żywność - mówi Łukasz Pergoł, rolnik spod Działdowa. 

Za sobą mamy ścianę

Rolnicy niedługo będą musieli wyjść w pole i zacząć pierwsze prace, ale podkreślają, że to nie zniechęci ich do protestowania. Znajdziemy czas, żeby wciąż walczyć o swoje. Nie możemy się już cofnąć, bo za sobą mamy ścianę - dodaje Pergoł.

Mimo, że ostatnie ogólnopolskie protesty i blokady nie przyniosły przełomu rolnicy nie zniechęcają się. Jeżeli dzisiejszy marsz nie przyniesie rozwiązania, to wzorem innych europejskich miast 6 marca w Warszawie mogą pojawić się ciągniki.