Skandal w policji. Prokuratura zajęła się sprawą dolnośląskich kontrterrorystów delegowanych na Lubelszczyznę. Mieli ochraniać przejścia graniczne z Ukrainą w szczycie napływu uchodźców ze wschodu. Zostali jednak zatrzymani przez innych policjantów po tym, jak w Zamościu po pijanemu uczestniczyli w bijatyce. Czterech mężczyzn usłyszało już zarzut udziału w bójce.

Do zdarzenia doszło w nocy 25 marca. To wtedy w Polsce z wizytą przebywał prezydent Joe Biden, granicę przekraczały tysiące uchodźców, a Rosjanie rakietami atakowali Lwów.

Po wizycie w Rzeszowie prezydenta USA Joe Bidena sześciu funkcjonariuszy Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji z Wrocławia nieoznakowanym radiowozem przyjechało do jednego z lokali gastronomicznych w centrum Zamościa. 

Czterech z nich po wypiciu znacznej ilości alkoholu wdało się w bójkę z miejscowymi, w tym z żołnierzem.

Wezwani do lokalu funkcjonariusze ocenili, że ciosy, które zadawali uczestnicy zajścia, zagrażały życiu i zdrowiu. Zatrzymali dwie osoby - nietrzeźwego cywila, a także kontrterrorystę, który odmówił badania alkomatem. Trafili do komendy. Powiadomiono prokuraturę.

Jak ustalił dziennikarz RMF FM, wprawdzie rozpoczynając biesiadę wieczorem policjanci byli po służbie, jednak kolejną mieli o 6 rano. Do bójki doszło przed godz. 2 w nocy. Po godz. 6 jeden z uczestników miał 0,8 promila w organizmie, a drugi ponad promil.

Jak usłyszał w prokuraturze Krzysztof Zasada, po postawieniu zarzutów, wobec kontrterrorystów zastosowano dozory policyjne i zakaz opuszczania kraju. Teraz stosowane jest tylko poręczenie majątkowe.

Z kolei szefostwo policji informuje, że wobec uczestników bójki wszczęto już procedurę wydalenia ze służby.

Opracowanie: