Pożary, powodzie, wysiedlenia i nieustanna walka o poczucie bezpieczeństwa - życie pani Marty z Sieprawia w Małopolsce to opowieść o domu, który nigdy nie był dany raz na zawsze. To także historia wielu rodzin, których losy przez dekady splatały się z decyzjami władz i bezlitosną siłą żywiołów. Historia, którą poznał reporter RMF FM Maciej Sołtys, to nie tylko bolesna przeszłość, ale i niepewna przyszłość - tym razem z powodu budowy drogi ekspresowej S7.

  • Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.

Dzieciństwo naznaczone pożarem

Pani Marta przyszła na świat latem 1959 roku w Drogini, niewielkiej miejscowości w dolinie Raby, niedaleko Dobczyc w Małopolsce. Wychowywała się w wielodzietnej rodzinie. Rodzeństwa było w sumie dziewięcioro. Miała zaledwie miesiąc, gdy wydarzyła się tragedia, która na zawsze zapisała się w rodzinnej pamięci - pożar domu.

Rodzice mamy mieli dom. Ja miałam praktycznie miesiąc. W sierpniu się to paliło, a ja się urodziłam w lipcu. Mama się obudziła, budziła ojca, żeby szybko otwierał okna... w powijaku wyrzucili mnie przez okno. Bracia mieli sześć, cztery i dwa lata. Jak leżeli, tak ich wyciągali. Babcia była na strychu, wujek spał na sianie. Wszystkim udało się uciec, ale dom poleciał szybko z dymem - wspomina Marta.

Rodzina została bez dachu nad głową. Przez kilka miesięcy korzystali z pomocy sąsiadów. Ojciec, przy wsparciu kolegów z pracy, niemal natychmiast rozpoczął budowę nowego domu. Wydawało się, że najgorsze minęło.

Powodzie i strach o jutro

Nowy dom szybko okazał się jednak równie nietrwały. Położony w dolinie Raby, regularnie był zalewany przez powodzie. Pani Marta pamięta dramatyczne chwile, gdy jej matka - będąca w kolejnej ciąży - odmówiła ewakuacji z obawy przed porodem. Nad nami latał wojskowy helikopter, mama powiedziała, że się nie ewakuuje, a w ostateczności ucieknie przed wodą na strych - mówi pani Marta.

Nie minęło wiele lat, gdy nad rodziną zawisło kolejne zagrożenie - wysiedlenie. W latach 70. zapadła decyzja o budowie zapory na Rabie i utworzeniu Zalewu Dobczyckiego.

Podjęli decyzję, że będą budować zaporę. Raba była bardzo czystą rzeką, ale rokrocznie wylewała - opowiada pani Marta.

Zalew Dobczycki - inwestycja i dramat społeczny

Budowa zbiornika była jedną z najważniejszych inwestycji hydrotechnicznych w Małopolsce. Miała zapewnić Krakowowi wodę pitną i chronić region przed powodziami. Prace ruszyły w latach 70., a zbiornik oddano do użytku w 1986 roku.

Dla mieszkańców okolicznych wsi oznaczało to jednak przymusowe przesiedlenia. Urzędnicy wyceniali domy bez możliwości odwołań.

Tam nie było dyskusji. Padła decyzja, że będą szacować kwotę za każdy jeden dom - wspomina pani Marta.

Rodzina, mimo że po pożarze własnymi siłami odbudowała dom, a potem remontowała go po powodzi, znów musiała się przenieść. Z otrzymanego odszkodowania kupili stary, drewniany dom. Tym razem na wzniesieniu, z dala od Raby, w Sieprawiu.

Nowy początek - ciężka praca i wyrzeczenia

Warunki w nowym miejscu były bardzo trudne. Mały dom, brak wygód i ogrom pracy. Ojciec i starsi bracia rozpoczęli remont, wykorzystując materiały odzyskane ze starego domu. Młodsze rodzeństwo przez jakiś czas zostało jeszcze w Drogini, kończąc szkołę i pomagając matce.

Ostateczna przeprowadzka nastąpiła w 1980 roku. Każdy element domu powstawał własnymi rękami - bez kredytów, bez pomocy z zewnątrz.

Każda deseczka jest wymierzona. To są rzeczy, o których się nie mówi, a są ważne - bo ktoś włożył w to serce i energię - mówi sąsiadka pani Marty.

Dom - zawsze tymczasowy

W dorosłym życiu pani Marta wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania - dwa domy jej rodziców, dom sąsiadów, dom teściowej, internat, a w końcu własny kąt w Sieprawiu - wybudowany oszczędnościami i ciężką pracą jej i męża.

Wydawało się, że wreszcie nadszedł spokój. Jednak los po raz kolejny wystawił rodzinę na próbę. Plany budowy drogi ekspresowej S7 znów stawiają pod znakiem zapytania przyszłość ich domu.

Ja już kolejny raz nie będę się wyprowadzać - mówi pani Marta z wyraźnym zmęczeniem. Nie wiem, co dalej. To jest za dużo na jedno życie.

Siła wspomnień, ciężar niepewności

Historia pani Marty to opowieść o determinacji, rodzinnej solidarności i przywiązaniu do miejsca, które nigdy nie było pewne. To także świadectwo losów tysięcy Polaków, których domy znikały z map przez żywioły i wielkie inwestycje. Większość ludzi nigdy nie stawała przed takimi wyzwaniami, a niektórzy, jak pani Marta zmuszani byli do przeprowadzki wielokrotnie.

To jest niezliczona ilość przeprowadzek. Za każdym razem trzeba było brać całe życie w ręce - podsumowuje pani Marta.

Dziś jej dom znów stoi w cieniu wielkiej decyzji. Plany budowy trasy S7 z Krakowa do Myślenic - to kilka wariantów. Jeden z nich przechodzi przez Siepraw i okolice domu pani Marty. I choć powstanie trasy to kwestia nawet kilkunastu lat - już teraz rosną obawy mieszkańców o przyszłość. Plany zostały oprotestowane przez mieszkańców Krakowa oraz podkrakowskich gmin, organizowane są manifestacje - zarówno w formie blokady dróg jak i manifestacji pod siedzibą GDDKiA.