Raport firmy Deloitte, dotyczący cen nieruchomości w Europie, zwraca uwagę na cenowe anomalie w Polsce, spowodowane przez uruchomiony w połowie 2023 roku program dopłat do kredytów. Specjaliści odnotowują, że wyrażona w euro cena ofertowa metra kwadratowego nowego mieszkania w Polsce była w 2024 roku wyższa niż w 2023 roku o niemal 20 procent. Ten skok wynikał również z ówczesnego umocnienia złotego, które sprawiło, że jeszcze szybciej niż w złotych robiło się drożej w przeliczeniu na euro. Ponieważ najmocniej urosły ceny w Krakowie, to właśnie stolica Małopolski stała się w zeszłym roku... europejską stolicą podwyżek cen nieruchomości.
Te wyliczenia wskazują, że w ciągu jednego roku przeliczona na euro cena metra kwadratowego w Krakowie urosła o ponad 28 procent. Inne polskie ośrodki też figurują na szczytach tej listy podwyżek, a między nimi pojawiają się nazwy miast z krajów bałkańskich, jak Wlora (Albania), Nisz (Serbia) czy Banja Luka (Bośnia i Hercegowina).
Oczywiście w porównaniu z najdroższymi lokalizacjami na kontynencie, polskie miasta wydają się tanie. Co prawda ceny warszawskie i krakowskie zrównały się z rzymskimi, ale w Londynie, Amsterdamie, Frankfurcie czy Barcelonie wciąż za metr kwadratowy nowego lokalu w 2024 roku płaciło się dwa razy więcej niż, a w Paryżu i Monachium prawie trzy razy więcej.
Jeśli chodzi o dane dla całych krajów, to - nie licząc Luksemburga - najwięcej w Europie za nowe lokum deweloperzy żądali w 2024 roku w Wielkiej Brytanii. Tam średnia krajowa cena za metr kwadratowy mieszkania lub domu to było w przeliczeniu ponad 22 tysiące złotych.
Uwagę zwraca czwarte miejsce Czech, gdzie przy zakupie nowego lokum trzeba było w ubiegłym roku się liczyć z uśrednionym wydatkiem powyżej 21 tysięcy zł za metr kwadratowy. U naszych południowych sąsiadów było tym samym drożej niż wNiemczech czy Holandii i znacznie drożej niż u nas. W raporcie wyliczono średnią cenę nowego metra w Polsce na niemal 12 tysięcy złotych i pod tym względem było już u nas drożej niż we Włoszech.
Oczywiście, o dostępności zakupu własnych czterech ścian dla miejscowych decydują lokalne wynagrodzenia. Dopiero ich uwzględnienie, a więc relacja wspomnianych cen do średnich dochodów właściwych dla danego miasta ilustruje jakie są możliwości nabywcze miejscowej ludności.
Według raportu, z dostępnością zakupu nowego mieszkania w polskich miastach nie jest tak tragicznie. W Pradze, tak jak w Amsterdamie czy Atenach cena 70-metrowego mieszkania odpowiada piętnastoletniemu wynagrodzeniu. W polskich dużych miastach to jest od ośmiu do dziesięciu lat. Najlepiej jest pod tym względem w Katowicach - gdzie mieszkanie kupimy za wynagrodzenie z siedmiu lat.
Na ostateczny koszt zakupu wpływa też cena kredytu, który trzeba potem spłacać i tu dane z 2024 roku sytuują Polskę niemal na szczycie listy drożyzny. Tylko na Węgrzech średnie oprocentowanie kredytów mieszkaniowych było wyższe, a w większości krajów ponad dwa razy niższe niż w Polsce.
Raport potwierdza zatem, że państwowy program uruchomiony w Polsce na koszt podatników pozwolił deweloperom mocno podnieść ceny sprzedaży i przesunął nasz kraj skokowo na drabince europejskiej mieszkaniowej drożyzny.
Dane z rynku nieruchomości z bieżącego roku pokazują, że po tym cenowym przyspieszeniu ceny odpoczywają, ale nie ma mowy o mocnych spadkach.


