"Nie wiemy, co robić, nie mamy pieniędzy. Z biurem ciężko się dogadać, nie mówiąc o przewoźniku, który ma nas gdzieś" - mówi w rozmowie z RMF FM rozżalony turysta, który wraz z rodziną utknął w Albanii. Biuro turystyczne Itaka, które jest organizatorem wyjazdu, zapewnia w przesłanym do nas komunikacie, że Polakom na miejscu pomaga rezydentka. "Klienci oczekujący na rejsy powrotne są zakwaterowani w hotelach" - słyszymy.
Wczoraj donosiliśmy, że polscy turyści utknęli na Korfu. Gwałtowna burza, która przeszła przez grecką wyspę, wywołała chaos na tamtejszym lotnisku, w wyniku czego polscy turyści zostali z dnia na dzień pozbawieni możliwości powrotu.
Jak się okazuje, sytuacja wygląda podobnie w Albanii. Nasi słuchacze i czytelnicy donoszą, że przez burzę nie mogą wrócić z urlopu.
Przewoźnik się w ogóle nami nie interesuje, a Itaka, która jest organizatorem wyjazdu, ma nas w głębokim poważaniu - słyszymy od czytelnika i słuchacza RMF FM, który skontaktował się z nami za pośrednictwem Gorącej Linii.
Samolot z Tirany do Gdańska z powodu szalejącej burzy skierowany został do Skopje, o czym - jak słyszymy - turyści nie zostali w odpowiednim momencie poinformowani. Po czasie otrzymali jedynie informację, że lot został odwołany.
Pojawiła się rezydentka z Itaki, ale nic nie pomogła. Nie wiemy, co mamy dalej robić, nie mamy pieniędzy, z biurem ciężko się dogadać, nie mówiąc o przewoźniku, który ma nas gdzieś - mówi nasz czytelnik i słuchacz.
Na trudną sytuacji w Albanii żali się również słuchaczka RMF FM. Nikt się nie interesuje tym, czy mamy co jeść i pić, czy mamy gdzie mieszkać i jesteśmy bezpieczni - słyszymy.
Termin wycieczki zakończył się 31 sierpnia i zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Każdy na własną rękę zabukował sobie bilety na najbliższe loty, ale nie wiadomo, czy w ogóle się one odbędą. Jesteśmy na overbookingu (praktyka polegająca na sprzedaży większej liczby miejsc niż jest faktycznie dostępnych - przyp. red), więc nie wiemy, czy będziemy mieć miejsca siedzące i czy w ogóle wpuszczą nas na pokład samolotu. Liczymy, że ktokolwiek się nami zainteresuje - mówi ze łzami w oczach.
Nie wiemy, co robić, czy mamy szukać lotów alternatywnych przez Berlin, Wiedeń, Pragę i ponosić koszty z tego powodu, które - jak wiadomo - są zupełnie inne. Nie każdego na to stać, żeby w tej chwili mieć jeszcze pieniądze na dodatkowy pobyt w Albanii. Chcemy uzyskać jakiekolwiek stanowisko organizatora wyjazdu.
Skontaktowaliśmy się z przedstawicielką biura podróży Itaka i zapytaliśmy o zaistniałą sytuację. Danuta Korwin Małaszyńska z Centrum Obsługi Klienta przekazała nam, że turyści na miejscu zostali otoczeni opieką rezydentki. Ponadto otrzymali wszelkie wytyczne, jak postępować w zaistniałej sytuacji.
"Informujemy, że przelot na trasie Tirana - Gdańsk w dniu 30 sierpnia został odwołany przez linię lotniczą Wizz Air. Był to rejs, w którym uczestniczyli nie tylko Klienci ITAKI" - czytamy w wiadomości przesłanej do naszej redakcji.
"Klienci naszego biura byli informowani wiadomościami SMS'owymi o sytuacji, jak również instruowani, co należy zrobić i gdzie się udać. Na miejscu była również nasza rezydentka, która pomagała nie tylko klientom ITAKI, ale pozostałym pasażerom. Lot powrotny został przebukowany przez linię WizzAir na najbliższe możliwe połączenia, natomiast część Klientów ITAKI jeszcze wczoraj, 31 sierpnia, wróciła naszymi czarterami".
Na koniec przedstawicielka Itaki podkreśliła, że turyści otrzymają zwrot kosztów od linii lotniczej w ramach reklamacji. Dostali również do dyspozycji hotel.
"Klienci oczekujący na rejsy powrotne są zakwaterowani w hotelach. Koszty zostaną zwrócone przez linię lotniczą na drodze reklamacyjnej. Nasi rezydenci są na miejscu i są do dyspozycji Klientów".
Albania od kilku sezonów cieszy się popularnością wśród polskich turystów. Przystępne ceny, piękne plaże i mniej zatłoczone kurorty sprawiają, że Ksamil, Saranda czy Durres są chętnie odwiedzane. Mimo to entuzjazm nie jest obustronny - przedstawiciele albańskiej branży turystycznej coraz częściej krytykują zachowanie gości znad Wisły, sugerując, że "są skąpi i bezczelni".
W 2024 roku na albańskich plażach wypoczywało ponad 300 tys. Polaków - to jedna z najliczniejszych grup w albańskich kurortach. Tylko Włosi, Niemcy oraz turyści z sąsiednich krajów, takich jak Grecja, Czarnogóra czy Kosowo, odwiedzali Albanię częściej. Jednak, jak mówią miejscowi hotelarze i restauratorzy, za liczbą przyjazdów nie idą proporcjonalne zyski.
Właściciele hoteli i restauratorzy podkreślają, że polscy turyści rzadko decydują się na wydatki wykraczające poza to, co już mają opłacone w ramach wakacyjnych pakietów.
Turyści z Polski w ogóle nie chcą rezygnować z pakietów all inclusive. Nie proszą o nic, czego nie ma w pakiecie - nawet o jednego drinka więcej - żali się w rozmowie z portalem Monitor Fatos Cerenishti, właściciel dwóch hoteli na albańskim wybrzeżu.
Zwraca uwagę, że to podejście wyraźnie odróżnia Polaków od turystów z innych krajów, którzy chętniej eksplorują lokalną kuchnię, kulturę i ofertę rozrywkową.
Zastrzeżenia lokalnych przedsiębiorców znajdują potwierdzenie w danych. Według Eurostatu Polacy należą do najmniej rozrzutnych turystów w Unii Europejskiej - przeciętnie wydają na wakacjach 50 euro dziennie. Mniej od nas wydają tylko Czesi i Grecy.
W albańskich mediach zaczęły pojawiać się więc sugestie, by skupić się na "dbaniu o Niemców". Turyści z Niemiec przyjeżdżają do Albanii równie licznie jak Polacy, ale wydają znacznie więcej - średnio 117 euro dziennie. To właśnie oni są dziś postrzegani jako najbardziej pożądani goście.


