Nie liczy się styl, liczą się trzy punkty - tak najkrócej można by podsumować zwycięstwo hokejowej reprezentacji Polski nad Estonią w MŚ Dywizji IB. Biało-czerwoni wygrali 5:3, ale nie był to najlepszy mecz, jaki rozegrali w Doniecku.

Do tego pojedynku podopieczni Igora Zacharkina przystępowali z kompletem zwycięstw i tuż po ważnej wygranej w dobrym meczu z Holandią. Estończycy nie mieli natomiast na swoim koncie żadnego punktu. Ostatecznie ich stan posiadania się dzisiaj nie zmienił, ale sensacja długo wisiała w powietrzu.

Tuż po rozpoczęciu gry błąd popełnili polscy obrońcy. W sytuacji sam na sam z Przemysławem Odrobnym znalazł się jeden z estońskich napastników, ale na szczęście nie wykorzystał dogodnej sytuacji.

Pierwszy groźny strzał na bramkę rywali oddał Sebastian Kowalówka, a Villem-Henrik Koitmaa z dużym trudem odbił krążek. W miarę upływu czasu Polacy rozkręcali się i estoński bramkarz miał sporo pracy - m.in. po strzałach Kowalówki, Leszka Laszkiewicza czy Krystiana Dziubińskiego. Biało-czerwonym często udawało się zamknąć przeciwników w ich tercji. Ci z kolei od czasu do czasu wyprowadzali kontry. Jedna z nich omal nie zakończyła się bramką - w 12. minucie strzał z bliska Wadima Virjassowa obronił Odrobny. Nasz golkiper nie dał się również zaskoczyć niespełna cztery minuty przed końcem pierwszej tercji, kiedy krążek stracił Michał Kotlorz, co wykorzystał estoński napastnik, uderzając z niebieskiej linii.

W 18. minucie ładną indywidualną akcją popisał się Marcin Kolusz. Kapitan biało-czerwonych minął dwóch zawodników Estonii i oddał groźny strzał, ale był nieprzepisowo atakowany przez Aleksandra Ossipowa. Tym razem Polacy wykorzystali grę w przewadze. Adam Bagiński podał do Kowalówki, a ten idealnie zagrał do Laszkiewicza, który z bliska pokonał estońskiego bramkarza.

Druga odsłona rozpoczęła się dla naszej drużyny fatalnie. Zaskakujący strzał z bulika oddał Aleksiej Sibircew, a krążek wpadł do siatki nad barkiem Odrobnego. Polski bramkarz wyraźnie dał się w tej sytuacji zaskoczyć. Na tym jednak kłopoty się nie skończyły. Po faulu na ławkę kar powędrował Radosław Galant, a okres gry w osłabieniu przetrzymaliśmy głównie za sprawą... Odrobnego, który tym razem zrehabilitował się za stratę bramki.

W drugiej tercji na pierwszy celny strzał Polaków czekaliśmy aż pięć minut. Na prowadzenie mogliśmy wyjść ponownie w 27. minucie, ale strzał Dziubińskiego obronił parkanem Koitmaa. W kolejnej akcji biało-czerwoni dopięli jednak swego - strzał Kolusza odbił estoński bramkarz, ale po dobitce Tomasza Malasińskiego krążek trafił do siatki.

Z prowadzenia cieszyliśmy się jednak niespełna cztery minuty. W 33. minucie, kiedy na ławce kar siedział Rafał Dutka, Odrobnego ponownie zmusił do kapitulacji Sibircew. Na szczęście odpowiedź Polaków była szybka. Już w 36. minucie na strzał z ostrego kąta zdecydował się Marek Strzyżowski, a zasłonięty Koitmaa przepuścił krążek do siatki.

Pod koniec drugiej tercji znów graliśmy w przewadze, bo Estończycy źle przeprowadzili zmianę i na lodzie znalazło się zbyt wielu zawodników. Biało-czerwoni ostrzeliwali bramkę rywali, ale bez rezultatu. Po 40 minutach gry prowadziliśmy tylko różnicą jednego gola.

Ostatnią część meczu rozpoczęliśmy grając jeszcze w przewadze. W drużynie Estonii nastąpiła tymczasem zmiana bramkarza - Koitmęę zastąpił Roman Sumichin, który szybko musiał wyciągać krążek z siatki. Sekundę przed końcem kary dla Estończyków ładnym strzałem popisał się Dutka i było już 4:2.

W 48. minucie kary złapało zaś aż dwóch Polaków - Radosław Galant i Marek Strzyżowski. Na szczęście nasi rywale nie zdołali wykorzystać podwójnej przewagi.

Później na własne życzenie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki. W 57. minucie na ławce kar usiadł Dutka, a Sibircew mocnym strzałem pokonał Odrobnego. Był to trzeci gol tego zawodnika w tym meczu. Estończycy zwietrzyli szansę na korzystny wynik i na niespełna dwie minuty przed końcem meczu wycofali bramkarza. Manewr przyniósł jednak skutek odwrotny od zamierzonego. Kolusz odzyskał krążek w środku lodowiska, podał do Krzysztofa Zapały, a ten ustalił wynik meczu.

Było to czwarte zwycięstwo biało-czerwonych na turnieju w Doniecku. Wcześniej podopieczni Igora Zacharkina pokonali Litwę 5:0, Rumunię 6:1 i Holandię 3:1. Przed nimi jednak ostatnie i najważniejsze spotkanie mistrzostw - w sobotę z Ukrainą. To ten mecz zdecyduje, która z drużyn awansuje na zaplecze Elity.

Interia.pl / RMF FM