Przeciwnicy Hosniego Mubaraka ogłosili dzisiaj "Dzień odejścia". Demonstracja na placu Tahrir w Kairze zacznie się dopiero po południowych modlitwach w meczetach. Protestujący zapowiadają marsz na pałac prezydencki. Tam chcą domagać się jego natychmiastowej rezygnacji. Jak poinformowała telewizja Al- Jazeera, Bractwo Muzułmańskie nie ma ambicji, by ubiegać się o prezydenturę.

Reporter RMF FM rozmawiał z Ewą Świerczyńską, Polką od lat mieszkającą w Kairze. Kobieta mieszka poza centrum, w dość zamożnej dzielnicy, na strzeżonym osiedlu. Mimo to - podobnie jak jej sąsiedzi - bardzo się boi. Twierdzi jednak, że coraz mniej ludzi - nawet przeciwników prezydenta - popiera krwawe zamieszki. Ci kairczycy mają nadzieję, że centrum wydarzeń będzie dziś jedynie plac Tahrir.

Gdyby miało się rozlać, to by się już rozlało już parę dni temu, kiedy jeszcze poparcie dla tego, co się dzieje na placu Tahrir było bardzo duże. W tej chwili ono spada, dlatego że wszyscy już widzą, że nie wiadomo, kto tam siedzi - mówi pani Świerczyńska.

Niektórzy twierdzą, że ta opozycyjna akcja wyrwała się spod kontroli jej organizatorom. Rozmówczyni naszego reportera powtarza: przeciętni kairczycy są w szoku - Egipcjanin nigdy nie walczył w taki sposób z Egipcjaninem.

Bractwo Muzułmańskie nie chce stanowiska prezydenta

Bractwo Muzułmańskie nie ma ambicji, by ubiegać się o prezydenturę w Egipcie - poinformowała Al-Jazeera, powołując się na czołowego przedstawiciela tego islamskiego ugrupowania Mohammeda al-Beltagiego. Bractwo jest uważane za najlepiej zorganizowany egipski ruch opozycyjny. W trwających od 25 stycznia antyprezydenckich protestach na placu Tahrir w Kairze biorą udział członkowie Bractwa, ale sama fundamentalistyczna organizacja - formalnie zdelegalizowana, lecz tolerowana i ciesząca się dużym poparciem społecznym - nie wysuwa się na pierwszą linię.

Wczoraj wiceprezydent Egiptu Omar Suleiman oświadczył, że Bractwo Muzułmańskie zostało zaproszone na spotkanie z rządem. Wcześniej tego dnia informowano, że ugrupowania opozycyjne zaprosił na rozmowy premier Ahmed Mohammed Szafik, ale ofertę odrzuciło zarówno Bractwo Muzułmańskie, jak i noblista Mohamed ElBaradei, były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, który jest jednym z czołowych egipskich opozycjonistów.

Ugrupowania opozycyjne chcą by przed rozmowami najpierw ustąpił prezydent kraju Hosni Mubarak. Mubarak, który rządzi Egiptem od 1981 roku, powiedział we wtorek, że nie będzie ubiegał się o reelekcję podczas wrześniowych wyborów prezydenckich.