Rośnie popularność faworyta wyborów prezydenckich we Francji – centrysty Emmaneula Macrona. Według rezultatów najnowszego sondażu, zdecydowanie pokona on w niedzielę szefową skrajnej prawicy Marine Le Pen – otrzymując aż 62 procent głosów. Autorzy sondażu podkreślają jednak, że nie oznacza to, iż jego propozycje wyborcze podobają się coraz większej liczbie rodaków.

Rośnie popularność faworyta wyborów prezydenckich we Francji – centrysty Emmaneula Macrona. Według rezultatów najnowszego sondażu, zdecydowanie pokona on w niedzielę szefową skrajnej prawicy Marine Le Pen – otrzymując aż 62 procent głosów. Autorzy sondażu podkreślają jednak, że nie oznacza to, iż jego propozycje wyborcze podobają się coraz większej liczbie rodaków.
W niedzielę w drugiej turze wyborów zmierzą się Macron i Le Pen /Frederic Scheiber /PAP/EPA

Według instytutu badania opinii publicznej Elabe, większość Francuzów uważa, że program wyborczy Emmanuela Macrona w sferze walki z islamskim terroryzmem nie jest wystarczający. Ponad połowa wyborców, którzy chcą głosować na niego w niedzielę, twierdzi, że zrobi to tylko i wyłącznie po to, by zagrodzić drogę do Pałacu Elizejskiego szefowej skrajnej prawicy Marine Le Pen. Obawiają się bowiem m.in., że ta ostatnia doprowadzi do wyjścia Francji z Unii Europejskiej.

Wielu paryskich komentatorów niepokoi brak doświadczenia 39-letniego Macrona, którego kariera polityczna była dotąd bardzo krótka. Najpierw był doradcą socjalistycznego prezydenta Francois Hollande’a, a później - tylko przez dwa lata - ministrem gospodarki. Wcześniej pracował w jednym z banków.

Nie mamy odpowiedzi na tysiące pytań dotyczących jego osoby i najbliższej przyszłości kraju. Wielu ludzi będzie głosować na Macrona nie wiedząc, kim on tak naprawdę jest i czego się można naprawdę po nim spodziewać! - niepokoi się komentator francuskiej informacyjnej stacji telewizyjnej BFM TV.

Jednocześnie komentatorzy podkreślają, że przeciwnikom Macrona, którzy opublikowali w sieci dotyczący go fałszywy dokument, nie powiodła się próba zdyskredytowania faworyta wyścigu do Pałacu Elizejskiego "na ostatniej prostej". Afera ta mogła wręcz zwiększyć jego popularność. Prasa podkreśla, że to sam sztab Macrona złożył w prokuraturze doniesienie o opublikowaniu w internecie dokumentu z podrobionym podpisem kandydata na prezydenta. Według opublikowanego dokumentu, faworyt wyborów prezydenckich miał ukrywać przed fiskusem miliony euro na Wyspach Bahamach. Eksperci, którzy usiłowali ustalić, kto próbował skompromitować centrystę. Twierdzą, że tropy prowadza do niewielkich organizacji powiązanych z jednej strony z Władimirem Putinem, a z drugiej strony z Donaldem Trumpem. Nie podpierają jednak tego żadnymi dowodami.


(j.)