Wbrew twierdzeniom ministra Jacka Sasina to nie Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych drukuje karty do głosowania wyborach prezydenckich - donosi Onet. Według ustaleń portalu, państwo w ogóle się tym nie zajmuje. Karty do głosowania drukuje - jak podaje Onet - prywatna spółka z Brodnicy, kontrolowana przez firmę z Berlina.

Przypomnijmy, w środę minister aktywów państwowych Jacek Sasin potwierdził na antenie TVN 24, że Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych drukuje już karty do głosowania w forsowanych przez Prawo i Sprawiedliwość korespondencyjnych wyborach prezydenckich.

"Druk kart został podjęty. Druk kart, których wzór określiła Państwowa Komisja Wyborcza jeszcze w lutym tego roku" - mówił wówczas Sasin.

Deklaracja ministra wywołała duże kontrowersje - i zapowiedzi zawiadomień do prokuratury i Najwyższej Izby Kontroli, bowiem druk kart odbywa się bez podstawy prawnej: ustawa o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym nie została jeszcze uchwalona przez parlament i podpisana przez prezydenta. W tej chwili zajmuje się nią Senat.

Teraz w sprawie pojawiła się nowa, zaskakująca informacja. Jak donosi Onet, powołując się na swoje ustalenia: "PWPW wcale nie drukuje kart do głosowania. Ba, w ogóle państwo się tym nie zajmuje. Zamówienie trafiło do prywatnej spółki Samindruk z Brodnicy - tę informację potwierdziliśmy w czterech niezależnych źródłach. Samindruk jest zaś kontrolowany przez berlińską firmę Gather Druck und Vertrieb GmbH".

Według ustaleń Onetu, "PWPW nie ma takiego sprzętu ani doświadczenia, by wydrukować 30 mln kart wyborczych, tyle samo towarzyszących im oświadczeń o osobistym głosowaniu oraz 90 mln kopert niezbędnych do wysyłki i odbioru pakietów wyborczych".

"To kwestia sprzętu i technologii. Nasze maszyny po prostu wykonują innego rodzaju druki. W dodatku kłopotem był czas. Dlatego zlecenie trafiło do Samindruk" - cytuje portal swego rozmówcę z PWPW, który zapewnia również, że brodnicka firma ma wszystkie niezbędne certyfikaty bezpieczeństwa.

Onet podaje, że ani Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, ani nadzorujące ją MSWiA nie odpowiedziały na przesłane im w tej sprawie pytania.

Portal podkreśla również, że w tej chwili nie wiadomo, "jakiej wartości jest kontrakt na druk kart wyborczych" ani "w jakim trybie Samindruk otrzymał zlecenie. Wiemy jednak, że na pewno nie był to przetarg".

Jak podaje ponadto Onet, "wcześniej jedna z dużych drukarni odmówiła druku kart do głosowania".