Kolejny alarm ogłoszono w piątek po południu na terytorium całej Ukrainy w związku z zagrożeniem rosyjskich ostrzałów rakietowych. Poprzedni, ogłoszony rano, trwał trzy i pół godziny. "W wyniku zmasowanego rosyjskiego ataku rakietowego na Ukrainę uszkodzone zostały w piątek sieci wysokiego napięcia w zachodnich, centralnych i wschodnich regionach kraju" - poinformował premier Denys Szmyhal w komunikacie na serwisie Telegram. Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Wałerij Załużny podał, że w atakach przeprowadzonych w dniach 9-10 lutego Rosjanie użyli 100 rakiet.

W Kijowie syreny zawyły o godzinie 13.20 czasu lokalnego (12.20 w Polsce).

Według informacji w sieciach społecznościowych alarm może być związany z aktywnością rosyjskiego lotnictwa w bazach na Białorusi.

Według informacji sił obrony przeciwlotniczej nad Kijowem zestrzelonych zostało dziesięć rakiet. Doszło do uszkodzenia sieci energetycznych. Nikt nie ucierpiał. Energetycy pracują nad odnowieniem sieci - napisał Kliczko w Telegramie.

 

O zestrzeleniu 13 rosyjskich pocisków poinformowały także władze obwodu odeskiego na południu kraju. W obwodzie chmielnickim w centralnej części Ukrainy obrona przeciwlotnicza zniszczyła jedną skrzydlatą rakietę oraz wypuszczonego przez Rosjan drona kamikadze produkcji irańskiej.

W wyniku ataku rannych zostało osiem osób w rejonie Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy. Według wstępnych informacji w wyniku ostatniego uderzenia okupantów, który nastąpił około godziny 10.20 w rejonie Charkowa, rannych zostało siedem osób - oświadczył szef charkowskiej administracji obwodowej Ołeh Syniehubow.

W kolejnym wpisie w Telegramie urzędnik powiadomił, że liczba rannych wzrosła do ośmiu.

Przerwy w dostawach energii

Rosjanie zaatakowali także obwody w zachodniej Ukrainie. Mer Lwowa Andrij Sadowy przekazał, że dzięki pracy sił przeciwlotniczych w jego mieście żadna z rakiet nie trafiła w cel.

Szef Lwowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej poinformował, że rakieta okupanta spadła w rejonie złoczowskim obok przystanku autobusowego, jednak nie wybuchła - napisał Sadowy.

 
Minister energetyki Ukrainy Herman Hałuszczenko poinformował tymczasem, że atak rakietowy Rosji doprowadził do uszkodzeń w infrastrukturze energetycznej, ciepłowniczej i wodociągowej w sześciu obwodach.

Wdrożono awaryjne odłączenia w wielu regionach. Najtrudniejsza sytuacja panuje w obwodach zaporoskim, charkowskim i chmielnickim. Dzięki dobrej pracy obrony przeciwlotniczej i podjętym działaniom technicznym udało się zachować jedność systemów energetycznych Ukrainy - zapewnił na Facebooku.

Do ataków na infrastrukturę energetyczną odniósł się też premier Ukrainy. "W wyniku zmasowanego rosyjskiego ataku rakietowego na Ukrainę uszkodzone zostały w piątek sieci wysokiego napięcia w zachodnich, centralnych i wschodnich regionach kraju" - poinformował Denys Szmyhal w komunikacie na serwisie Telegram.

Określił on rosyjskie ostrzały jako "kolejne próby zniszczenia ukraińskiego systemu energetycznego i pozbawienia Ukraińców światła, ciepła i wody". Zapewnił, że mimo to Ukrainy "nie da się złamać i zastraszyć".

Podkreślił, że większość wystrzelonych w piątek rosyjskich pocisków rakietowych została strącona przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.

W wyniku uszkodzeń infrastruktury możliwe są problemy z dostawami prądu - dodał premier. Zapewnił, że służby energetyczne pracują nad usunięciem skutków ostrzałów. 

Ponad 100 rakiet użyli Rosjanie w ostatnich atakach na ukraińskie cele, do których doszło w dniach 9-10 lutego - powiadomił dowódca ukraińskich Sił Zbrojnych generał Wałerij Załużny.