Krym od kilku dni znów jest w centrum uwagi. Wszystko za sprawą medialnych doniesień, jakoby Stany Zjednoczone miały przystać na żądania Kremla i uznać je - w ramach negocjacji pokojowych - za terytorium rosyjskie. Nie zgadza się z tym Ukraina, do której półwysep de iure należy. Okazuje się, że rosyjskiej suwerenności nad Krymem nie uznają też Amerykanie, co przypomniał im prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

By zrozumieć wpis Wołodymyra Zełenskiego, konieczne jest przedstawienie kontekstu. Warto w tej sytuacji przypomnieć doniesienia brytyjskiego dziennika "Financial Times", według których Władimir Putin zaproponował zatrzymanie inwazji przeciwko Ukrainie na obecnej linii frontu.

11 kwietnia, podczas spotkania w Petersburgu, prezydent Rosji miał powiedzieć Steve'owi Witkoffowi, specjalnemu wysłannikowi USA ds. Bliskiego Wschodu, ale zaangażowanemu w rozmowy na temat zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie, że Kreml jest gotowy zrzec się praw do pełnej kontroli nad czterema częściowo okupowanymi obwodami Ukrainy (chersońskim, zaporoskim, donieckim i ługańskim).

W zamian za to Rosja żąda uznania przez Stany Zjednoczone Krymu za terytorium rosyjskie (Moskwa anektowała je w 2014 r.) i domaga się, by Ukraina nie mogła wstąpić do NATO. Już wtedy prezydent Ukrainy oświadczył, że jego kraj prawnie nie uznaje okupacji Krymu.

Na początku tego tygodnia amerykańskie media, w tym Axios i "Wall Street Journal", informowały, że Stany Zjednoczone spodziewają się w środę odpowiedzi Ukrainy na propozycję ram pokojowych, które obejmują nieoficjalne uznanie rosyjskiej kontroli nad niemal wszystkimi obszarami okupowanymi.

W środę faktycznie doszło do rozmów w Londynie, sęk w tym, że pierwotnie planowane spotkanie najwyższych rangą urzędników amerykańskich, ukraińskich i europejskich przerodziło się w rozmowy niższego szczebla. Przy stole negocjacyjnym zabrakło m.in. Steve'a Witkoffa i sekretarza stanu USA Marco Rubio, który - jak podał CNN - uznał, że rozmowy z Ukrainą "nie weszły w decydujący moment"

Mimo to brytyjski resort spraw zagranicznych przekazał w środę, że "rozmowy urzędników z Ukrainy, USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec były owocne i udane; osiągnięto postępy w sprawie wspólnego stanowiska co do dalszych kroków". Również gen. Keith Kellogg, specjalny wysłannik prezydenta USA ds. Ukrainy, który wziął udział w spotkaniu w Londynie, oświadczył, że jego rozmowy z ukraińską delegacją były "pozytywne" i wezwał do "ruszenia naprzód" w kierunku zakończenia wojny.

Wołodymyr Zełenski przypomniał "Deklarację Krymską"

Tutaj można wrócić do wczorajszego wpisu Wołodymyra Zełenskiego. Podsumowując spotkanie ukraińskiej delegacji z sojusznikami w Londynie, ukraiński prezydent wyraził nadzieję, że "Stany Zjednoczone będą działać zgodnie ze swoimi jednoznacznymi decyzjami".

"Emocje sięgnęły dziś zenitu. Ale dobrze, że pięć krajów spotkało się, aby przybliżyć pokój" - napisał przywódca Ukrainy w mediach społecznościowych po tym, jak rozmowy w stolicy Anglii, w których pierwotnie mieli uczestniczyć wspomniani Marco Rubio i Steve Witkoff, nie doszły do skutku.

Prezydent Ukrainy we wpisie zaznaczył, że "strona amerykańska podzieliła się swoją wizją" pokoju, podobnie jak Ukraińcy i przedstawiciele państw europejskich. "Mamy nadzieję, że właśnie wspólna praca doprowadzi do trwałego pokoju. Jesteśmy wdzięczni partnerom" - zapewnił. Prezydent Ukrainy podkreślił, że jego kraj "zawsze będzie działać zgodnie ze swoją konstytucją" i wyraził nadzieję, że zachodni partnerzy Ukrainy, w tym Stany Zjednoczone, będą "działać zgodnie z jej jednoznacznymi decyzjami".

Ukraiński przywódca do wpisu dołączył amerykańską "Deklarację Krymską" z 25 lipca 2018 r. (sporządzoną podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa), w której Biały Dom potwierdził odmowę uznania roszczeń Kremla do suwerenności nad Krymem i zobowiązał się do "utrzymania tej polityki do czasu przywrócenia integralności terytorialnej Ukrainy". Pod dokumentem podpisał się ówczesny sekretarz stanu Mike Pompeo.

Wcześniej Donald Trump we wpisie na platformie społecznościowej Truth Social napisał, że Stany Zjednoczone "nie żądają, aby Ukrainy uznała rosyjską suwerenność nad Krymem". Potwierdziła to później rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt, która stwierdziła, że "nikt nie prosi Ukrainy o uznanie Krymu", ale prezydent USA "prosi ludzi, aby usiedli przy stole negocjacyjnym".