Przywódcy zachodni muszą złożyć pisemne zobowiązanie o tym, że Ukraina nigdy nie dołączy do NATO. To zdaniem agencji Reutera warunek, który Władimir Putin stawia w kontekście zakończenia wojny. Są też inne.
Według rosyjskich źródeł Reutersa zbliżonych do negocjacji w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, Władimir Putin stawia przywódcom zachodnim żądanie złożenia pisemnego zapewnienia o zaprzestaniu rozszerzenia NATO na wschód i zniesienia części sankcji na Rosję.
Putin jest gotowy zawrzeć pokój, ale nie za wszelką cenę - zdradza anonimowy informator, który - jak twierdzi agencja Reutera - ma wiedzę o procesach decyzyjnych na Kremlu.
Pisemne zobowiązanie oznaczałoby formalne wykluczenie członkostwa Ukrainy, Gruzji, Mołdawii i innych byłych republik radzieckich z perspektywy ewentualnego dołączenia do Paktu Północnoatlantyckiego.
Moskwa żąda także, by Ukraina zadeklarowała status państwa neutralnego, a także, by Zachód zniósł część sankcji oraz rozwiązał sprawę zamrożonych rosyjskich aktywów. Kolejnym warunkiem negocjatorów Kremla ma być, według Reutersa, "zapewnienie ochrony rosyjskojęzycznej ludności w Ukrainie".
Jedno ze źródeł podaje, że gdy Putin zda sobie sprawę, że nie osiągnie porozumienia na własnych warunkach, będzie starał się pokazać Ukrainie i Europie za pomocą brutalnej militarnej siły, że "pokój jutra będzie jeszcze bardziej bolesny".
Ta sama osoba twierdzi, że Kreml jest przekonany o tym, iż może kontynuować wojnę przez bardzo długi czas, a jeśli sytuacja strategiczna na to pozwoli, będzie dążył do wejścia wojskami w głąb Ukrainy.
Drugie źródło dodaje, że obecnie Władimir Putin jest mniej skłonny do kompromisów w kwestiach terytorialnych i podtrzymuje swoje wcześniejsze stanowisko o przejęciu przez Rosję całkowitej kontroli nad czterema częściowo zaanektowanymi regionami Ukrainy.
Rosja kontroluje obecnie nieco ponad piątą części Ukrainy. Oprócz Krymu, który zaanektowała w 2014 roku. Rosja kontroluje obecnie niemal cały Ługańsk, ponad 70 proc. obwodów donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. Zajmuje również część obwodów charkowskiego i sumskiego oraz zagraża Dnieprowi.
Chociaż postępy wojsk Putina przyspieszyły w ciągu ostatniego roku, wojna kosztuje Moskwę fortunę i życie niezliczonych żołnierzy. W styczniu agencja Reutera informowała, że na Kremlu panuje coraz większe zaniepokojenie sytuacją gospodarczą kraju, którego system został całkowicie podporządkowany wojnie. Rosja boryka się z problemami niedoborów siły roboczej, wysokimi stopami procentowymi, a ceny ropy naftowej, która stanowi fundament machiny wojennej kraju, stale spadają.
Prezydent USA Donald Trump wielokrotnie powtarzał, że chce zakończyć najkrwawszy konflikt w Europie od czasów II wojny światowej. Ponad dwugodzinna rozmowa Trumpa i Putina w ubiegłym tygodniu przyniosła informację, że Rosja jest gotowa pracować nad memorandum, w którym ustalone będą zarysy przyszłego porozumienia pokojowego. Moskwa zaznaczyła przy tym, że nie potrafi określić, jak długo zajmie jej przygotowanie umowy.
W międzyczasie siły rosyjskie przypuściły kilka druzgocących ataków na obiekty cywilne w Ukrainie, co wywołało wstrząs w opinii międzynarodowej i duże rozgoryczenie samego Donalda Trumpa. Prezydent USA do tej pory podkreślał, że Putin "go szanuje" i dlatego będzie liczył się z stanowiskiem Ameryki, próbującej mediować między stronami konfliktu. W ostatnich dniach republikański przywódca dał jednak wyraz swojemu zniecierpliwieniu i okazał rozczarowanie postawą prezydenta Rosji, w którym przestał dostrzegać - przynajmniej na poziomie deklaratywnym - woli zakończenia wojny.
We wtorek Donald Trump ostrzegł w rozmowie z dziennikarzami, że Putin "igra z ogniem". Zasugerował także, że Waszyngton może nałożyć dalsze sankcje, które uderzą w rozchwianą gospodarkę Rosji.
Trump zmieniał zdanie już wielokrotnie w kwestii Ukrainy i ciężko określić, na ile ostatnie wydarzenia zdeterminują jego rzeczywistą politykę wobec Rosji. Przywódcy europejscy wzywali USA do podjęcia zdecydowanych i obiecywanych wcześniej działań, czyli wzmocnienia sankcji. Emmanuel Macron stwierdził w poniedziałek, że Trump zrozumiał, że Putin go zwodzi i liczy na to, iż za mocnymi słowami pójdą konkretne decyzje Waszyngtonu.
Kijów wciąż podkreśla, że podstawą suwerenności kraju, który broni się przed inwazją jest zdolność do samodecydowania o własnej przyszłości, w tym o dołączeniu do NATO i Unii Europejskiej. Wołodymyr Zełenski apelował, by nie przyznawać Rosji prawa weta w tych kwestiach.
Przywódcy Europy Zachodniej wielokrotnie mówili, że jeśli Rosja wygra wojnę w Ukrainie, pewnego dnia może zaatakować samo NATO. To krok, który wywołałby wojnę światową. Rosja oficjalnie odrzuca takie twierdzenia jako bezpodstawne straszenie i "rusofobię", ale jednocześnie wielokrotnie sugeruje, że będzie gotowa do ostatecznej konfrontacji z europejskimi krajami Paktu Północnoatlantyckiego.


