„Nie ma jeszcze jednomyślności w UE, żeby uruchomić 500 mln euro rezerwy kryzysowej” – powiedział wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk podczas spotkania ministrów rolnictwa UE. Chodzi o pomoc dla rolników z Polski i krajów Europy Środkowej w związku z zalewem importowanym zbożem z Ukrainy.

Wicepremier Kowalczyk w imieniu Czech, Rumunii, Węgier, Słowacji i Bułgarii apelował o stanowcze działania KE w związku ze stratami, które ponoszą rolnicy. Zapewnił, że Unia chce nadal pomagać Ukrainie, ale trzeba pomóc rolnikom, którzy w związku ze zniesieniem ograniczeń w handlu żywotnością z Ukrainą ponoszą straty, gdyż zboże, które ma trafiać na Zachód Europy, zostaje w krajach, przez które ma być transportowane.

Kowalczyk przyznał, że niektóre kraje nie są skore do użycia rezerwy kryzysowej, gdyż jest początek roku i nie wiadomo, czy nie trzeba będzie jej wykorzystać także na inne działania. Jak dowiedziała się korespondentka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon, przeciwna użyciu rezerwy jest np. Finlandia.

Polska będzie chciała sfinansować część pomocy dla rolników z własnego budżetu.

Na czym polega problem?

Po wybuchu wojny Unia Europejska zniosła ograniczenia w handlu żywnością z Ukrainą, aby krajowi zaatakowanemu przez Rosję ułatwić handel i zapobiec głodowi w Afryce.

Nadmierny import zbóż z Ukrainy stał się jednak kłopotem dla krajów sąsiadujących z Ukrainą, ale skorzystały na tym inne kraje UE, np. Holandia i Hiszpania, gdzie z powodu suszy brakowało kukurydzy.

"W okresie od stycznia br. do listopada 2022 r. dramatycznie wzrósł import kukurydzy z Ukrainy do ościennych państw członkowskich UE w porównaniu z latami poprzednimi, z kilku tysięcy ton do kilku milionów ton" - alarmuje Polska. 

Polska chciałaby rekompensat dla swoich producentów, dodatkowych magazynów, nowych korytarzy transportowych w tym - kolejowych, a przede wszystkim uszczelnienia już istniejących korytarzy eksportowych, aby towary z Ukrainy docierały bezpośrednio do celu, a nie "pozostawały" w krajach sąsiadujących.

Problemem jest też import drobiu. Z danych KE wynika, że w 2021 r. import mięsa drobiowego z Ukrainy do UE wyniósł 90 tys. ton, a w zeszłym roku już 163 tys. ton. W dodatku chodzi o jednego ukraińskiego eksportera drobiu, który całkowicie zmonopolizował rynek. Ten problem dotyka całą Unię.

"Obecnie coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że jeśli (import rolny z Ukrainy - przyp. red.) nie zostanie ograniczony, to wzrost ten może spowodować poważne trudności dla unijnych producentów w sektorze rolnym" - czytamy w dokumencie, który został zaprezentowany unijnym ministrom.