Szefom dyplomacji Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy nie udało się osiągnąć porozumienia w Paryżu w sprawie potępienia wielokrotnego złamania rozejmu przez prorosyjskich separatystów w rejonie miasta Debalcewe. Poinformował o tym rozczarowany ukraiński minister spraw zagranicznych. Nadsekwańskie media alarmują, ze Paryż i Berlin pozwalają prorosyjskim rebeliantom na prowadzenie polityki faktów dokonanych na Ukrainie.

Paryscy komentatorzy podkreślają, ze prorosyjscy separatyści ogłosili rozpoczęcie wycofywania ciężkiego uzbrojenia z rejonu miasta Debalcewe dopiero po zajęciu tego miasta, które było przez nich atakowane w czasie trwania - teoretycznie - uzgodnionego w Mińsku rozejmu.

To wycofywanie ciężkiej broni, które przewidziane zostało w porozumieniu pokojowym z Mińska, ogłoszone zostało przez rebeliantów tuz przed naradą w "formacie normandzkim" w Paryżu. Nadsekwańskie media określają to jako kolejne "cyniczne zagranie propagandowe", bo w tym samym czasie władze Ukrainy tłumaczyły, że na razie nie mogą rozpocząć wycofywania ciężkiej broni z rejonu linii frontu właśnie z powodu ataków rebeliantów.

Komentatorzy ostrzegają, że polityka faktów dokonanych może się powtórzyć w Mariupolu, w rejonie którego separatyści prowadzą teraz ofensywę. Ci ostatni mogą ogłosić wycofywanie ciężkiego uzbrojenia z rejonu tego portu dopiero po jego zdobyciu.

Na paryskiej naradzie, która trwała około trzech godzin, szefowie dyplomacji Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy, zaapelowali tylko o zapewnienie obserwatorom OBWE na wschodzie Ukrainy swobodnego dostępu do strefy, z której wycofywane jest - według separatystów - ciężkie uzbrojenie. Poinformował o tym minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius.

Apelujemy o zapewnienie dostępu pracownikom misji OBWE po to, by mogli oni w pełnej mierze realizować swój mandat, szczególnie w zakresie monitoringu i potwierdzenia wycofania ciężkiego uzbrojenia - powiedział Fabius. Ministrowie po raz kolejny wezwali też do pełnej realizacji porozumień pokojowych z Mińska z 12 lutego, choć wielu obserwatorów nazywa tego rodzaju apele "pustymi słowami".