Prezydent USA Barack Obama ostrożnie zareagował na rozejm zawarty na Ukrainie między rządem a demonstrantami. Stwierdził, że "może się utrzymać", lecz zasugerował powołanie w Kijowie rządu jedności i dążenie do wolnych i sprawiedliwych wyborów.

Mam nadzieję, że tym momencie rozejm da się utrzymać, ale (...) ostatecznie to władza jest odpowiedzialna za pewność, że dążymy do pewnego rodzaju rządu jedności, nawet tymczasowego, który pozwoli nam przejść do sprawiedliwych i wolnych wyborów, w których wola obywateli Ukrainy będzie mogła być właściwie wyrażona bez tego rodzaju chaosu, jaki widzieliśmy na ulicach - powiedział przywódca Stanów Zjednoczonych.

Nie zgodził się, gdy zapytano go, czy kryzysy na Ukrainie i w Syrii są wyrazem trudności w stosunkach między USA a Rosją.

Nasze podejście w Stanach Zjednoczonych to nie chęć zobaczenia tego jako zimnowojennej szachownicy, na której rywalizujemy z Rosją - zauważył.

Naszym celem jest pewność, że mieszkańcy Ukrainy będą mogli podjąć decyzje o swojej przyszłości, że mieszkańcy Syrii będą mogli podjąć decyzje bez wybuchających bomb i zabijających kobiety i dzieci - podkreślił.

Obama wcześniej zgodził się w trakcie rozmowy z premierem Kanady Stephenem Harperem, że rozejm to krok naprzód - poinformował Biały Dom.

Obaj uznali, że będą przyglądać się sytuacji, aby sprawdzić, czy działania pokrywają się z deklaracjami. 

(mpw)