W poniedziałek odbędzie się w Krakowie kolejna rozprawa w procesie Brunona Kwietnia, oskarżonego o przygotowywanie zamachu terrorystycznego na Sejm. Ma być jawna, tak jak poprzednia. Dziennikarze nie mogą jednak relacjonować treści zeznań świadków - zdecydował sąd.

Decyzja sądu zaskoczyła dziennikarzy, według których sąd nie wskazał, w jakim zakresie powinni relacjonować zeznania świadków. Została jednak ze zrozumieniem przyjęta przez adwokatów.

W pełni rozumiem to zachowanie sądu orzekającego, dlatego że z jednej strony proces jest bardzo głośny i znajduje się w ramach szerokiego zainteresowania publicznego, a z drugiej - przekaz prasowy w tak głośnym procesie może rzeczywiście utrudnić postępowanie - ocenił krakowski adwokat Wojciech Bergier. Przyznał jednak, że "jest to rzecz wyjątkowa w procesie karnym, ponieważ sądy nie stosowały dotychczas takiego ograniczenia dla dziennikarzy". Moim zdaniem sąd zrobił ukłon w stronę komentatorów sądowych, czyli dopuścił, żeby śledzili wszystkie etapy procesu na tyle, na ile mogą być ujawnione, natomiast zadbał też o to, by interes sądu w dojściu do prawdy został zapewniony - dodał adwokat.

Decyzja sądu nie budzi też zdziwienia mecenasa Zbigniewa Cichonia. Jeżeli ograniczenia nakładane na dziennikarzy co do sposobu relacjonowania przebiegu jawnych rozpraw zmierzają do zapewnienia prawidłowego przebiegu postępowania, to wydają się racjonalne. Ale trzeba też pamiętać o tym, że nie mogą one nadmiernie ograniczać dziennikarzy - ocenił ekspert.

Proces w tej sprawie rozpoczął się w styczniu. Ze względu na interes państwa i konieczność ochrony tajemnicy państwowej sąd na czas wyjaśnień Brunona Kwietnia i drugiego oskarżonego - o nielegalny handel i posiadanie broni - Macieja O., wyłączył jawność rozprawy.