Prezydent Lech Kaczyński chce wysłać kolejny samolot z pomocą humanitarną dla Haiti. Nie może jednak tego zrobić z powodu awarii rządowych maszyn. Jeden Tupolew leci na wyspę już dziś, drugi TU-154 jest zepsuty. Nie działa także transportowy Herkules, który jest od niedawna w naszej flocie powietrznej. To oznacza, że prawdopodobnie nie będzie kolejnej polskiej pomocy dla Haitańczyków.

Haiti potrzebuje pomocy natychmiast, a brak samolotów uniemożliwia Polsce szybkie jej przekazanie. Kancelaria Prezydenta nie wie kiedy i czy w ogóle będzie mogła wykorzystać albo Herkulesa, albo drugie Tu-154. Zdecydowaliśmy, że zwrócimy się do Ministerstwa Obrony Narodowej z taką prośbą o informację, czy w jakiejś najbliższej perspektywie czasowej byłoby możliwe użycie również tego drugiego samolotu - wyjaśnia Jacek Sasin.

Odpowiedź z MON-u raczej nie nadejdzie szybko, ponieważ wygląda na to, że nawet pomoc humanitarna dla Haiti staje się kolejnym polem do rywalizacji między prezydentem a rządem.

Władze na Haiti w oficjalnym komunikacie oświadczyły, że mają wystarczająco dużo rąk do pracy, potrzebują natomiast lekarstw i środków opatrunkowych. Z tego powodu dziś rządowym Tupolewem do Port-au-Prince nie polecą lekarze i pielęgniarki, tylko pomoc medyczna i kolejna grupa oficerów BOR-u do ochrony polskich ratowników.

Samolot ma wrócić do Polski w sobotę. Polscy ratownicy pracujący na Haiti niepokoją się, czy zmieszczą się w nim zarówno ludzie, jak i sprzęt. W związku z niewystarczającą liczbą miejsc w Tu-154, nie wszyscy mogli wylecieć z Warszawy. Kancelaria Prezydenta zapewnia jednak, że tym razem nie będzie żadnych problemów.

Jesteśmy w kontakcie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, ja sam rozmawiałem z ministrem Millerem na ten temat, jesteśmy w kontakcie z Komendą Główną Straży Pożarnej i nie ma żadnego niebezpieczeństwa, aby ci ratownicy nie mogli wrócić - zapewnia Sasin.

Pomoc na Haiti ma dotrzeć jutro przed południem naszego czasu. Tupolew będzie mógł lądować bezpośrednio w Port-au-Prince, co pozwoli uniknąć dodatkowych kłopotów.

Polscy ratownicy wyruszyli na Haiti w miniony piątek. Wiele godzin - podobnie jak innym ekipom ratowniczym - zajęło im dotarcie z lotniska na Dominikanie do Port-au-Prince.

Na miejscu jest 54 strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i 10 psów wyszkolonych w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. Wyposażeni są w specjalistyczny sprzęt ratowniczy, m.in. geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania.

Trzęsienie ziemi o sile 7 lub 7,3 st. (agencje podają różne informacje) nawiedziło Haiti tydzień temu. To najsilniejszy wstrząs w tym regionie od ponad 200 lat. Centrum stolicy, Port-au-Prince, jest zniszczone. Według władz haitańskich dotychczas pochowano w zbiorowych mogiłach ok. 70 tys. ofiar kataklizmu. Co najmniej 250 tys. osób jest rannych, a 1,5 mln nie ma dachu nad głową.