Premier Japonii zapowiedział, że nie powiększy strefy ewakuacji wokół elektrowni. Według niego, Tokio nie jest zagrożone. Te słowa niepokoją Polaków mieszkających w japońskiej stolicy. Jak powiedzieli wysłannikowi RMF FM, nie do końca wierzą w to, co mówi rząd. Uważają, że chodzi o zapobiegnięcie panice. "15 milionów ludzi ruszyłoby w jedną stronę. To byłoby straszne" - mówi jeden z naszych rodaków.

Michał Grzybowski, który kieruje w Tokio biurem podróży, pamięta kilka takich wpadek: Parokrotnie mieliśmy przykład, że powiadano, że dla bezpieczeństwa muszą być robione pewne testy, które nie były robione. Że para się nie wydostała, a się jednak wydostała. Dlatego nie do końca wierzy premierowi, że wszystko jest pod kontrolą. Myślę, że panika by się wytworzyła. 15 milionów w Tokio - zagrożone, 15 milionów ludzi ruszyłoby w jedną stronę. To byłoby straszne - tłumaczy.

Ludzie zwracają również uwagę, że firma, która jest właścicielem elektrowni to jedna z najbogatszych firm energetycznych na świecie. A ostatnie wydarzenia nie dodają jej prestiżu.