Nasz młody tenisista Tomasz Berkieta od roku zbiera szlify w świecie seniorskiego tenisa. Zdążył się już przekonać, że to niełatwa, ale bardzo emocjonująca droga. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim z RMF FM opowiedział o różnicach dzielących juniorski i seniorski tenis, współpracy z Dawidem Celtem czy o wymarzonych studiach, na które czas znajdzie dopiero po zakończeniu kariery.

Tomasz Berkieta był jednym z wyróżniających się tenisowych juniorów; w dorobku ma np. finał Rolanda Garrosa. Teraz jednak obraca się w gronie seniorów i tak naprawdę swoją tenisową reputację buduje od nowa. Co wyróżnia zatem seniorów na tle nawet najlepszych juniorów?

Fizycznie są lepiej przygotowani. Grają na większych obciążeniach. To jest przeskok w głowie, że zaczynamy bardzo mocną pracę. W seniorach ta fizyczność jest bardziej zauważalna i odczuwalna. A mentalnie? Trochę inaczej gra się o punkty juniorskie, które nie wiążą się z zarobkami, a inaczej o punkty ATP. To jest inne odczucie, ale nie do końca potrafię je opisać. Byłem w gronie 10 najlepszych juniorów świata. Z zawodnika, który liczy się na każdym turnieju, który w tym gronie jest znany, trafiam na seniorskie turnieje, na których nikt mnie nie zna. Nikogo nie obchodzi, że byłem szóstym, ósmym juniorem świata. Teraz liczą się punkty ATP. To była dla mnie duża różnica - mówi.

Tenisista w ostatnim czasie jest w niezłej formie, co potwierdza na krajowych kortach. Jak mówi, to zasługa trwającej już kilka miesięcy współpracy z Dawidem Celtem.

Widać po wynikach, że to przynosi efekty. Taką bliższą współpracę rozpoczęliśmy w marcu. Zaczęliśmy regularnie grać ze sobą treningi. Od tego czasu widzę u siebie bardzo duży postęp - zarówno w strefie mentalnej, jak i na korcie. Bardzo pozytywnie na razie to wygląda i liczę, że ta współpraca potrwa dłużej - przyznaje.

"To jest strasznie męczące"

A co młodego chłopaka irytuje w sportowym świecie i przynosi najmniej przyjemności? Okazuje się, że elementy, z których po prostu nie można zrezygnować i trzeba je wykonywać bardzo sumiennie.

Rozgrzewki przedmeczowe i rozciąganie. Myślę, że każdy tenisista, każdy sportowiec powie dokładnie to samo. To jest strasznie męczące. Cały czas te same ćwiczenia. Rutyna po każdym meczu, każdym treningu. To chyba najbardziej frustrujące w tym całym tenisowym życiu, ale wiem, jak to jest istotne. Ja to robię jak automat. Coś męczącego, ale bardzo potrzebnego. Dwa, trzy razy mi się upiecze, ale później zerwę mięsień, pojawi się kontuzja z powodu takiego zaniedbania. Szkoda czasu na takie błędy - zaznacza.

"To marzenie odłożę na okres po karierze tenisowej"

Tomasz Berkieta to tegoroczny maturzysta. Zdał egzaminy i teraz zastanawia się, co zrobić dalej. Jedno jest pewne: chce studiować. Nie ma zamiaru robić sobie przerwy w edukacji, ale jest też pewny, że na razie nie może studiować na wymarzonym kierunku.

Bardzo chciałbym pójść na biologię morską, ale taki kierunek wymaga bardzo dużo czasu. To marzenie odłożę na okres po karierze tenisowej. Teraz szukamy studiów, które pozwolą mi połączyć tenis z nauką. Poza sportem dobrze mieć coś więcej. Samym tenisem nie da się żyć. Lubię po treningach coś porobić. Studia dałyby mi poczucie, że się rozwijam. Jest dużo kierunków. Ta biologia morska dotychczas była jedynym kierunkiem, na którym siebie widziałem, ale uważam, że znajdę coś, co mnie zainteresuje - przyznaje.

Opracowanie: