Agnieszka Radwańska przyznała, że mecz w turnieju WTA Tour w Katowicach z Włoszką Franceską Schiavone zaczęła zbyt spokojnie. "Później włączyłam jednak drugi bieg" - zaznaczyła polska tenisistka po wygranej, która dała jej awans do ćwierćfinału.

W pierwszym secie najwyżej rozstawiona w imprezie Radwańska przegrywała już 2:4, ale zdołała wyjść obronną ręką z tej trudnej sytuacji.

Francesca grała świetnie. Ona prezentuje bardzo niewygodny tenis. Ja zaś na początku byłam zbyt pasywna. Gdy przegrywa się 2:4 przy takiej nawierzchni jak ta tutaj, kiedy serwis odgrywa tak dużą rolę, to ma to bardzo duże znaczenie. Na szczęście włączyłam drugi bieg. Szkoda tak naprawdę też sytuacji w drugiej partii, bo mogłam prowadzić 4:1 i byłoby trochę spokojniej - oceniła 25-letnia Polka, która ostatecznie wygrała 6:4, 6:3.

Na pomeczowej konferencji chwaliła postawę starszej o dziewięć lat Schiavone.

Dobrze serwowała, miała świetny top spin. Miała argumenty, by zajść daleko w tej imprezie - komplementowała rywalkę krakowianka.

Po spotkaniu pierwszej rundy z Czeszką Pliskovą Radwańska zwracała uwagę, że tymczasowa nawierzchnia, jaką położono w związku z turniejem w katowickim Spodku, ma swoją specyfikę i zawodniczki szybciej odczuwają trudy pojedynku niż w przypadku kortu stałego.

Dziś jednak grało mi się lepiej niż we wtorek, choć mecz trwał prawie dwie godziny - podkreśliła.

Trzecia zawodniczka światowego rankingu, która mecze w Katowicach rozpoczyna wczesnym popołudniem, nie potrafiła jednoznacznie określić, czy jest "rannym ptaszkiem".

Jeśli jednak mam wybór, czy grać jako pierwsza lub ostatnia, to wybieram pierwszą z opcji - przyznała.

Nie miała oporów, by przyznać, że przyjechała do Katowic z myślą o triumfie w tej imprezie. Jestem tu, by wygrać. A czy się uda, to zobaczymy - zaznaczyła.

(j.)