Pełnomocnik Lecha Wałęsy dysponuje opinią grafologów, podważającą ustalenia działających na zlecenie IPN biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych - dowiedział się dziennikarz RMF FM. W styczniu IPN ogłosił, że ich zdaniem autorem zapisków z teczki TW Bolka był "kategorycznie i bez wątpliwości" Lech Wałęsa. Jego adwokat, prof. Jan Widacki ma to zakwestionować opinią własnych ekspertów, którą przedstawi na konferencji w przyszłym tygodniu.

Pełnomocnik Lecha Wałęsy dysponuje opinią grafologów, podważającą ustalenia działających na zlecenie IPN biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych - dowiedział się dziennikarz RMF FM. W styczniu IPN ogłosił, że ich zdaniem autorem zapisków z teczki TW Bolka był "kategorycznie i bez wątpliwości" Lech Wałęsa. Jego adwokat, prof. Jan Widacki ma to zakwestionować opinią własnych ekspertów, którą przedstawi na konferencji w przyszłym tygodniu.
Lech Wałęsa /Michał Dukaczewski /RMF FM

Według słów Jana Widackiego autorzy opinii - profesorowie katedry kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego - podważają kategoryczność sądów biegłych powołanych przez IPN. Adwokat Lecha Wałęsy zlecił im ekspertyzę dokumentów z teczki "Bolka" po tym, jak w styczniu biegli Instytutu Sehna w Krakowie ogłosili, że według ich ustaleń autorem zobowiązania do współpracy z SB, pokwitowań odbioru pieniędzy za przekazane funkcjonariuszom informacje oraz odręcznie sporządzonych doniesień jest Lech Wałęsa.

Widacki poinformował, że treść zamówionej przez siebie opinii wysłał już kilka dni temu do prokuratury IPN, która formalnie prowadzi śledztwo w sprawie fałszowania dokumentów z teczki "Bolka". Wałęsa ma w nim status pokrzywdzonego i jako taki ma prawo odniesienia się do wniosków, zawartych w opinii biegłych IPN.

Wałęsa przesłuchiwany w charakterze świadka zaprzeczył, by był autorem zobowiązania, doniesień i by kiedykolwiek współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.

Pełnomocnik Wałęsy podkreśla, że autorami ekspertyzy, przygotowanej na zlecenie IPN było dwóch doktorów chemii, zaś jego eksperci to profesorowie, zajmujący się zawodowo grafologią. Ich opinia była też konsultowana z Polskim Towarzystwem Kryminalistycznym.

31 stycznia szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski poinformował, że "ze sporządzonej opinii wynika, że odręczne zobowiązanie o podjęciu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa z dnia 21 grudnia 1970 roku zostało w całości nakreślone przez Lecha Wałęsę". IPN przedstawił na konferencji prasowej opinię biegłych w sprawie dokumentów teczki personalnej i teczki pracy TW "Bolek". Opinię "z zakresu badania pisma ręcznego" przygotował Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Ekspertyzę teczki TW "Bolek" zlecono w ramach śledztwa prowadzonego przez białostocki pion śledczy IPN w sprawie podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach "Bolka", w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Chodzi o dokumenty, które w ubiegłym roku znaleziono po śmierci gen. Czesława Kiszczaka w jego domu.

Przysięgam, że nigdy nie współpracowałem, ale miałem swoje metody walki mówił w lutym Lech Wałęsa. Żaden ten tekst nie jest moim tekstem - powiedział. Oczywiście, on mógł powstać. Jak ja rozmawiałem - bezpośrednio nie, ale pośrednio jest mój tekst. Te gadułki były nasze. Te gadułki, ale nie wiedzieliśmy, że były podsłuchy - stwierdził. To dla mnie uwłaczające, że muszę się tłumaczyć - mówił były prezydent. Nie mogli mnie złamać - zapewnił.

W dzisiejszym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Wałęsa mówił o opublikowanych w ostatnich dniach dokumentów UOP, opatrzonych klauzulą "tajne", które mają świadczyć o tym, że b. prezydent nie był TW "Bolkiem". Wałęsa mówi, że dokumenty pochodzą "z IPN oraz od dziennikarzy z lat 90-tych". Wszystkie mam legalnie. Część tych dokumentów krążyła w internecie - podkreślił Wałęsa i zaprzeczył, by były to dokumenty pochodzące z jego teczki, którą wypożyczył w trakcie prezydentury i "oddał zdekompletowaną". Ja tamtych dokumentów nawet dokładnie nie przeglądałem. Przeglądali moi ministrowie. To były ksera. To też są odbitki - zapewnił były prezydent.

(mpw)