Miedzianka - niepozorna rzeka, która niespełna dwa miesiące temu zabrała domy 160 rodzinom, zniszczyła kilometry dróg i kilkanaście mostów - jeszcze długo będzie postrachem mieszkańców Bogatyni. Pierwsze prace przy regulacji rzeki ruszą najwcześniej za rok.

Zobacz również:

  • Trzy powiaty: zgorzelecki, bolesławski i lubański najbardziej ucierpiały po ostatnich opadach na Dolnym Śląsku. W regionie podtopionych zostało pół tysiąca domów i piwnic. W Bogatyni, zniszczonej przez sierpniową falę 17 rodzin nadal mieszka w byłym budynku straży granicznej. Ludzie narzekają, że lokalne władze przestały się nimi interesować. więcej

Urzędnicy twierdzą, że nie są wstanie przeskoczyć wszystkich wymogów, jakie stawiane są przed nimi i nie są w stanie przyspieszyć prac. Każdy metr rzeki i jej brzegów trzeba udokumentować, opisać, zrobić zdjęcia, obliczyć na jakiej wysokości wybudować mury oporowe w konkretnych miejscach, jaką wysokość powinny mieć mosty i kładki nad Miedzianką. Przygotowanie tych danych zajmie długie miesiące, a rzeka w tym czasie wciąż będzie budzić niepokój powodzian.

Nie ma też szans na obiecane na grudzień mieszkania. Już teraz wiadomo, że osiedle powodzian będzie budowane najwcześniej wiosną przyszłego roku. Ludzie mają żal, że składa im się obietnice bez pokrycia. Psychika tak tu siada, że proszę mi wierzyć, że każdy tu po prostu wariuje. Najpierw było, że na Boże Narodzenie, później, że w marcu będziemy już mieszkać. Mówi się od razu i otwarcie: słuchajcie kochani. Musicie te dwa lata wytrzymać, nie będzie żadnych domków, dopiero zaczynamy projekty. Nie daje się otuchy ludziom, którzy wszystko stracili - mówiła reporterce RMF FM mieszkanka Bogatyni.

Ale obietnice powodzianie słyszą i słyszeć będą jeszcze długo - przed samorządowcami kampania wyborcza. Trzeba obiecać, by wygrać. Dotrzymanie słowa wydaje się tu osobną kwestią.

Pieniądze są, ale ich nie ma

Powodzianie z Bogatyni pytają też, gdzie są pieniądze od sponsorów i prywatnych osób, które od dwóch miesięcy wpływają na specjalne konto gminy. Wspólnym głosem twierdzą, że oprócz zasiłku w wysokości 6 tysięcy złotych, nie dostali ani złotówki.

Na specjalnie utworzone w tym celu konto wpłynęło już około trzech milionów złotych. Powodzianie na pewno jednak nie dostaną gotówki, czego oczekują najbardziej. Pieniądze zostaną wydane przez urzędników na konkretny cel. Wiem, pieniądze, bo są różne fundacje i duże firmy przysyłają pieniądze. Ale na jakie konto, gdzie to trafia - to nie mam zielonego pojęcia. Ani złotóweczka nie trafiła do nas - mówi naszej reporterce mieszkanka Bogatyni.

Wiceburmistrz wyjaśnia natomiast, że część pieniędzy, które wpłynęły na specjalne konto już została wykorzystana. Opłacono nimi węgiel na zimę dla powodzian. Władze gminy twierdzą, że wykorzystując właśnie w taki sposób te pieniądze, zdecydowanie lepiej pomogą powodzianom. Powodzianie nie przyjmują takich argumentów, twierdzą, że to dary dla nich - dla powodzian, a przez taki odgórny podział pieniędzy nie dostaną nic.